D. Wałęsa ostro o Rydzyku: on żeruje na biednych
- Dla mnie Tadeusz Rydzyk to nie jest ojciec, to polityk i biznesmen. Bardzo mi smutno, że w polskim kościele dzieją się takie rzeczy - opowiadała w audycji "Gość Radia ZET" Danuta Wałęsa żona byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Książka wydana nakładem Wydawnictwa Literackiego - już okrzyknięta mianem sensacyjnej - autobiografia Danuty Wałęsowej "Marzenia i tajemnice", od środy dostępna będzie w księgarniach.
- Słowo ojciec nie może mi przejść przez usta, bo dobry ojciec wprowadza pokój, nie podpuszcza i nie napuszcza na innych ludzi, nie żeruje na biednych - stwierdziła w rozmowie z Moniką Olejnik. Jak dodała, "ta część społeczeństwa, która w tym uczestniczy, to ludzie bezradni, którym Radio Maryja i Telewizja Trwam narzuciły swoje myślenie, to ludzie bezwolni".
Była pierwsza dama była również pytana, dlaczego Radio Maryja wspierało Lecha Wałęsę w czasie jego kampanii prezydenckiej. - Chcieli się na nim wypromować, nikt nie wspierał mojego męża bezinteresownie. Wiedzieli, że jest silną osobowością, na której można się wyciągnąć - wyjaśniła.
Danuta Wałęsa przyznała, że Nagroda Nobla, którą odebrała w imieniu męża była po części nagrodą dla niej. - To była nagroda dla mnie za te wszystkie trudne chwile, ciężkie czasy, za to że byłam sama. Kiedy dowiedziałam się, że pojadę do Oslo, postawiłam sobie takie zadanie, że nie jadę jako Danuta Wałęsa, ale jako kobieta z Polski, gdzie będę reprezentować wszystkie kobiety. I to się bardzo udało, ponieważ kiedy później wyjeżdżałam za granicę, to panie które spotykałam mówiły, że są dumne że je tak reprezentowałam - wspominała żona byłego prezydenta.
Wyznała także, że maż nigdy jej nie chwalił i często czuła się niedowartościowana.- Nie potrafił powiedzieć "o, dobrze wypadłaś", tylko kiedy słuchał w radio relacji, i dziennikarze pytali jak wypadła jego żona, odpowiadał "na trzy z plusem". Wtedy poczułam się trochę niedowartościowana, bo zamiast powiedzieć "moja żona jest wspaniała, na piątkę", to "trzy z plusem". Jak to, to jemu się nie podobałam, a innym podobałam, to było niezrozumiałe - opowiadała. - Moje życie to był dom, to była otwarta przestrzeń. To była "Solidarność"! W pewnym momencie uderzyłam pięścią w stół i powiedziałam, że już tak nie mogę - dodała.
Danuta Wałęsa zaznaczyła jednak, że takie zachowanie męża wynikało prawdopodobnie z obawy o zaniedbanie dzieci. - Nie można się rozdwoić, nie da się być alfą i omegą, może dlatego mąż nie chciał, żebym się wychylała do polityki, bo bał się że będą zaniedbane dzieci. A z drugiej strony mówił "ty wszystko potrafisz, wszystko możesz" - powiedziała.
Zapytana o moment, kiedy wyrzuciła politykę z domu, powiedziała: Byłam wtedy matką, żoną, nawet kurą domową, czego się nie wstydzę. Ale w końcu zostałam tym przygnieciona i wtedy dostałam drugiej siły, która wybuchła ratując to moje gniazdo. Wtedy mąż przeniósł się ze swoimi sprawami gdzie indziej, a ja zostałam uwolniona od tego ciężaru ciągłych wizyt. To było najgorsze, że w większości to byli mężczyźni z klapkami na oczach, którzy nie rozumieli, że to jest dom, że są w nim dzieci, że nie można przychodzić o 8 rano. Przychodzili, siadali, kawa, herbata, a jak było śniadanie, to jeszcze do śniadania - wspominała.
Jak mówiła, jej życie to nie był dom, ale "otwarta przestrzeń". - To była miniatura polskiego społeczeństwa. W książce opisane są moje wspomnienia z '80 roku, ten miesiąc na Zaspie, kiedy przyszło moje wyzwolenie, kiedy zaczęłam krzyczeć, że już tego nie chcę, że chcę mieć swój dom. To nie był dom, to była "Solidarność"! W pewnym momencie uderzyłam pięścią w stół i powiedziałam, że już tak nie mogę - opowiadała Danuta Wałęsa.
Zapytana, jak zwróciłaby się do męża przez radio - Lechu, Leszku, mężu - odpowiedziała: Kochanie, nie denerwuj się, wszystko jest fajnie!