Czym jest pakiet onkologiczny? Wskazówki dla pacjentów
Od nowego roku wchodzi w życie pakiet onkologiczny. Komplet ustaw ma ułatwić życie pacjentom z nowotworem, a także – choć w mniejszym stopniu – osobom z innymi schorzeniami. Celem reformy Bartosza Arłukowicza jest szybka diagnostyka i skrócenie kolejek do onkologów. Jednak lekarze i pacjenci obawiają się, że wdrożenie zmian przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Co znalazło się w wywołującym skrajne opinie pakiecie? Zobacz, co się zmieni od 1 stycznia.
15.12.2014 | aktual.: 04.06.2018 14:41
W ramach tzw. pakietu onkologicznego powstanie odrębna kategoria pacjentów oczekujących na udzielenie świadczeń opieki zdrowotnej z zakresu onkologii. Zmieni się też zakres obowiązków lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Będą mogli zakładać pacjentom z podejrzeniem nowotworu Karty Pacjenta Onkologicznego, tzw. zielone karty, umożliwiające szybką diagnostykę i nielimitowaną terapię.
Przychodzi pacjent do lekarza
Jeśli podczas pierwszej wizyty lekarz uzna, że objawy, o których opowiada pacjent są niepokojące i zachodzi podejrzenie choroby nowotworowej, może wystawić tzw. Kartę Onkologiczną. Z taką "przepustką" pacjent, omijając kolejki, trafi do specjalisty, który zleci mu szczegółowe badania, na podstawie których zadecyduje, czy pacjent wymaga dalszego leczenia onkologicznego. Łącznie - od pierwszej wizyty do diagnozy - nie może upłynąć więcej niż dziewięć tygodni. Docelowo, czas oczekiwania na wynik potwierdzający lub wykluczający chorobę, ma wynosić (w 2017 roku) maksymalnie siedem tygodni.
Dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej sceptycznie podchodzi do narzuconego lekarzom planu. - Jak w kilka tygodni przysłowiowy Kowalski może wykonać np. tomografię komputerową lub kolonoskopię, skoro w placówce w pobliżu jego miejsca zamieszkania jest jeden działający lub zepsuty sprzęt, albo gigantyczna kolejka oczekujących? Obawiam się również, że po to, aby zmieścić się w określonych ustawowo dziewięciu tygodniach, pacjent będzie musiał jechać tam, gdzie znajdzie się wolny termin. Trudno mi sobie wyobrazić, że mieszkaniec Rzeszowa pojedzie na badanie specjalistyczne do Szczecina - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Na lekarzy rodzinnych padł blady strach. Od kilku miesięcy zarzucają ministrowi, że choć zmiany mają wejść w życie za kilkanaście dni, wielu z nich nie wie, jak wygląda "zielona karta", jakie są kryteria jej wydawania. Dopiero 11 grudnia minister poinformował, że NFZ umożliwia lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) oraz lekarzom specjalistom testowanie wystawiania karty diagnostyki i leczenia onkologicznego.
Plusem pakietu - co zgodnie przyznają nawet krytycy zmian - jest zniesienie limitów na leczenie schorzeń nowotworowych. Jak jednak zauważa prezes NRL, zastanawiające jest to, że przy zapowiedzi zniesienia limitów, jednocześnie nie płaci się leczącym chorych onkologicznie placówkom za tzw. nadwykonania za rok 2014.
Dr Maciej Hamankiewicz zarzuca ministrowi, że rozwiązania wymyślono na szybko, bez konsultacji z lekarzami, co grozi destabilizacją całego systemu. - W kolejkach utkną osoby, które nie dostaną tzw. zielonej karty. Zielona książeczka stanie się przepustką do szybszych badań, podziału pacjentów na lepszych i gorszych. Do chaosu dojdzie w połowie roku, gdy ludzie zaczną walczyć o zielone karty. Później lekarze odpuszczą, każdemu wydadzą "przepustkę", nie zważając na współczynniki wskazane w pakiecie - przewiduje.
"Minister nie słucha lekarzy, nie obchodzą go dane"
Dr Hamankiewicz twierdzi, że "minister nigdy nie skonsultował ze środowiskiem lekarskim żadnych zmian, co jest źródłem jego kłopotów". - Nie słucha nikogo, nie obchodzą go dane samorządu lekarskiego, który zrzesza przecież lekarzy wszystkich specjalności. Ministrowi chodzi o stworzenie wrażenia, że to on zagonił lekarzy do pracy. A nie w tym rzecz. Są inne bariery, które uniemożliwiają szybkie leczenie - zbyt mało lekarzy, problemy z dostępnością do specjalistycznego sprzętu. Za pieniądze, które płyną z NFZ, nie da się działać sprawnie - oburza się prezes.
Przekonuje, że Arłukowicz źle zabrał się za reformę. "Powinien zacząć od profilaktyki, a więc stworzenia solidnej ustawy o zdrowiu publicznym" - mówi WP. Tymczasem, jak ocenia Hamankiewicz, minister skupił się na robieniu PR.
Ile zarobią lekarze?
Podczas czwartkowej konferencji prasowej minister poinformował, że według propozycji resortu zdrowia kwota, jaką lekarze POZ otrzymują za jednego pacjenta pozostającego pod ich opieką, od 2014 roku wzrośnie o ponad 40 zł rocznie - z 96 zł do 136,20 zł. Stawka nie była podnoszona od 2008 roku. Mimo deklarowanej podwyżki, część medyków odrzuca założenia pakietu i grozi, że nie podpisze nowych umów z NFZ. Mówią, że wzrost stawki jest pozorny, bowiem równocześnie NFZ nie będzie płacił więcej, jak było to do tej pory, za leczenie cukrzyków i osób ze schorzeniami kardiologicznymi.
Lekarze wytykają tez zapis mówiący o tym, że jeśli lekarz POZ nie postawi poprawnej diagnozy u jednego na 15 pacjentów (którym wystawi "zieloną kartę"), będzie musiał z własnej kieszeni zapłacić za dodatkowe szkolenie. W przeciwnym razie, utraci uprawnienia.