PolskaCzy znikną relikty PRL-u?

Czy znikną relikty PRL‑u?

Minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski miał dzisiaj zaprezentować klubowi PiS rządowy projekt nowelizacji ustawy o miejscach pamięci narodowej. Musi się jednak wstrzymać, bo partia rządząca nie chce międzynarodowego kryzysu. Chodzi o ewentualną reakcję Rosji na zawarte w projekcie ustawy zapisy umożliwiające stosunkowo łatwe usunięcie z przestrzeni publicznej symboli komunistycznej dyktatury.

Czy znikną relikty PRL-u?
Źródło zdjęć: © Głos Wielkopolski

07.05.2007 | aktual.: 07.05.2007 09:29

Czas w polityce międzynarodowej – chodzi o Estonię i Rosję – nie jest najlepszy, żeby z takim projektem występować – uważa Marek Kuchciński, szef klubu PiS. Projekt od kilku miesięcy przygotowywany jest przez resort kultury. W ubiegłym tygodniu, gdy zrobiło się o nim głośno, ministerstwo wydało oświadczenie, w którym dowodzi, że ustawa ma umożliwić samorządom i administracji państwowej "skuteczne usuwanie pomników i symboli obcego panowania nad Polską". Chodzi zapewne o takie sytuacje, gdy mieszkańcy ulic, placów, osiedli noszących imiona np. działaczy komunistycznych nie mogli skutecznie choćby w lokalnych referendach zablokować zmiany tej nazwy na inną. Celem ustawy jest przywrócenie elementarnego poczucia sprawiedliwości, nie można bowiem pozwolić na to, by ulica nosiła imię komunistycznego kata – powiedział poseł PiS Tadeusz Cymański w programie "Kawa na ławę". Trudno dzisiaj powiedzieć, czy ustawa zawierająca taki zapis znajdzie wystarczające poparcie w Sejmie, okazuje się bowiem, że nie tylko
opozycja sceptycznie podchodzi do przymusu usuwania nazw i symboli PRL, ale także koalicjanci zachowują rezerwę. Najczęściej powtarzanym argumentem jest to, że to samorządy powinny decydować o tego rodzaju sprawach.

Wcześniej było łatwiej

Tymczasem PiS chce właśnie tego uniknąć, zdarzały się bowiem wielokrotnie sytuacje, gdy władza samorządowa zamierzała w ostatnich latach zmienić nazwę ulicy czy osiedla, ale nie pozwolili na to mieszkańcy. Zdecydowanie łatwiej było takich zmian dokonywać na początku lat 90., na fali entuzjazmu z powodu upadku ustroju komunistycznego. Wówczas to choćby w Poznaniu ulicę Armii Czerwonej zamieniono na powrót na Święty Marcin, Marchlewskiego na Królowej Jadwigi, a plac Młodej Gwardii na Cyryla Ratajskiego. Poznaniacy, którzy wówczas żyli na przykład na osiedlu Wielkiego Października chętnie wzięli udział w plebiscycie na nową nazwę. Spośród takich propozycji jak osiedle "Solidarności", Lecha Wałęsy, Nowej Polski i Pod Lipami wygrała ta ostatnia. Zresztą prawie wszystkie osiedla winogradzkie zmieniły nazwy z politycznych na neutralne. Z kolei z ulic Piły zniknęli Marchlewski, Dzierżyński, Bierut, Świerczewski. Podobnie było w innych wielkopolskich miastach. Chyba najsprawniej z "dekomunizacją" ulic uporał się
Konin, w którym dziś nie ma już nazw, które mogłyby kojarzyć się z minioną epoką, oprócz pozostawionej "na pamiątkę" Wandy Wasilewskiej.

Lecia wiecznie żywe

Nazewnicze pozostałości poprzedniego reżimu w dużej mierze odnoszą się do kolejnych rocznic Polski Ludowej. Z takimi nazwami mieszkańcom najłatwiej się pogodzić i niechętnie pozwalają samorządom na zmiany. Tak właśnie było w Czerwonaku, gdzie do dzisiaj istnieje osiedle 40-Lecia PRL, kilkakrotnie władze gminy proponowały mieszkańcom tej części miasta wybranie innej nazwy. Za każdym razem okazywało się, że ludzie nie byli tym zainteresowani. Nazwa mojego osiedla zupełnie mi nie przeszkadza – zapewnia Jerzy Dudziński. Mógłbym mieszkać nawet przy ulicy Diabła, nic by mi to nie przeszkadzało, jeśli byłbym zadowolony z tego miejsca. Mam też propozycję dla inicjatorów takich zmian, niech ze swoich wynagrodzeń sfinansują koszty takich operacji. Podobnego zdania są inni mieszkańcy osiedla Ewa Banaszak, czy Krzysztof Donaj. Do nazwy się przyzwyczaili i taka ma zostać. Ulice i osiedla różnych "leć" PRL są jeszcze między innymi w Kaliszu, Starym Tomyślu, Kaczorach i Ślesinie, gdzie mieszkańcy nie chcieli zmienić
nazwy na Jana Pawła II.

Patroni chciani-niechciani

Komunistycznych patronów nadal mają dwie ulice położone w peryferyjnej dzielnicy Leszna Zatorzu. Pierwsza nosi imię Zygmunta Schaefera, urodzonego w Lesznie milicjanta, który wsławił się walką z bandami, druga – Pawła Findera, współzałożyciela Polskiej Partii Robotniczej, w 1944 roku rozstrzelanego przez gestapo. W wolnej Polsce taka osoba jak Finder nie powinna patronować żadnemu miejscu. To nazwisko kojarzy się ze zdradą, hańbą i krwią – podkreśla Marek Goryniak, mieszkaniec ulicy, działacz Unii Polityki Realnej. W gronie ciągle czynnych komunistycznych patronów jest jeszcze Karol Świerczewski, którego imię noszą ogródki działkowe we Wrześni i Nowym Tomyślu, a także rynek w Czempiniu. Jak był czas na zmiany, to ówczesne władze tego nie zrobiły – żali się Dorota Lew, burmistrz Czempinia, nawiązując do lat 90. XX w., kiedy to zaczęły obowiązywać nowe formy dokumentów. W poprzedniej kadencji radny Wiktor Fitt zaproponował taką zmianę, ale nie zgodzili się na to mieszkańcy.

Pragmatyka w cenie

W Międzychodzie jest ulica Gwardii Ludowej. Władze miejskie chciały w ubiegłej kadencji zmienić jej nazwę na Jana Pawła II. W konsultacjach społecznych większość mieszkańców była przeciw – mówi burmistrz Roman Musiał. Zwyciężyły tu nie względy ideologiczne, ale praktyczne, związane z kosztami, jakie musieliby ponieść przy wymianie wszystkich dokumentów. W Pile jest z kolei ulica Mariana Buczka, polskiego komunisty z okresu międzywojennego, a także radzieckiego pilota Matwiejewa. Prezydent miasta broni każdej z tych nazw, twierdząc, że oddają one hołd bohaterom, którzy zginęli za wielkie sprawy, głównie walcząc z hitlerowskim okupantem. Na jednych terenach Polacy walczyli w Armii Ludowej, na innych w Armii Krajowej. Polegli za to samo. Buczek z kolei zginął w 1939 roku w obronie Warszawy. Matwiejew poległ w walce z Niemcami. Czy ich śmierć była niepotrzebna, nieważna, bo tak chcieliby dzisiaj rządzący? – pyta Zbigniew Kosmatka. W Kaliszu największe wątpliwości wzbudza ulica, której patronuje Hanka
Sawicka, działaczka komunistyczna, organizatorka i przewodnicząca Związku Walki Młodych. Nazwa ulicy od lat wzbudza emocje. Jej zmianie sprzeciwiła się kilka lat temu rada osiedla i spółdzielnia mieszkaniowa. Ostatnio głos w sprawie zabrały także środowiska żydowskie, które chcą zachowania nazwy ulicy Hanki Sawickiej. Jak twierdzą, jest to jedna z nielicznych postaci pochodzenia żydowskiego upamiętniona w Kaliszu w ten sposób.

Sejm zdecyduje

Posłowie jeszcze przed wakacjami mają rozpocząć prace nad ustawą "dekomunizacyjną". Autorzy projektu zapewniają, że nie będzie to proces pospieszny. Oznacza to zatem, że najwcześniej jesienią tego roku dowiemy się, czy niezależnie od woli mieszkańców patroni w rodzaju Buczka, Świerczewskiego czy Findera znikną z naszych ulic i placów.

Małgorzata Linettej

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)