ŚwiatCzy wybory w USA są ważne dla Polski i Polaków?

Czy wybory w USA są ważne dla Polski i Polaków?

Żeby odpowiedzieć na pytanie "Czy wybory w USA są ważne dla Polski i Polaków?", popatrzmy na świat po amerykańsku. Amerykanie są bardzo pragmatyczni i nie tracą czasu na zajmowanie się sprawami, które nie są dla nich w namacalny sposób ważne. Wyznają wyrażoną kiedyś z wdziękiem przez Billa Clintona maksymę: "Gospodarka głupcze!" Spójrzmy więc na ważność Ameryki z naszego gospodarczego punktu widzenia.

28.10.2008 | aktual.: 30.10.2008 13:15

Jeśli brać pod uwagę wartość wymiany handlowej - Stany Zjednoczone zajmują miejsce w połowie drugiej dziesiątki odbiorców polskich towarów i pod względem wielkości obrotów konkurują bez powodzenia z kilkadziesiąt razy mniejszymi Czechami. Tu jeszcze warto dodać, że z naszym południowym sąsiadem wymiana szybko i systematycznie rośnie a z USA jakoś nie może nabrać dynamiki. A oto inne porównania, które udowadniają niezbicie, że jeśli chodzi o kontakty gospodarcze - Stany Zjednoczone nie powinny specjalnie zajmować naszej uwagi. Amerykanie kupują w Polsce co najmniej dziesięć razy mniej niż Niemcy i kilkanaście razy mniej niż Rosja. Nie przypominam sobie, żeby polskie media tak przeżywały jakiekolwiek wybory w którymś z kilkunastu krajów, z którymi mamy większe obroty niż z USA...

Nie chce się już dalej pastwić nad tym zagadnieniem, ale można tu jeszcze zjadliwie dodać, że spora część polskiego eksportu do USA, to wynik tak zwanego offsetu, czyli umów związanych z tym, że to my kupiliśmy w USA 48 myśliwców F-16 za kilka miliardów dolarów...

No to może Ameryka jest ważna dla Polaków z powodów rodzinnych, kulturalnych i społecznych. Teoretycznie tak, bo mamy podobno około 10 milionów ludzi polskiego pochodzenia za oceanem. Taka masa ludzi, to masa kontaktów wszelkiego rodzaju i niezwykła więź między narodami. W końcu Kościuszko i Pułaski to nasi wspólni bohaterowie. Tyle, że w Polsce bohaterowie przegranej sprawy a w Ameryce - wręcz przeciwnie. I to jest dobry symbol dzisiejszych polsko-amerykańskich relacji.

Niedawno prezydent Bush ogłosił zniesienie wiz dla Łotwy, Litwy, Estonii, Węgier, Czech, Słowacji i Korei Południowej. Mówił, że proponował również zniesienie wiz dla ważnych sojuszników Ameryki - w tym dla Polski, ale Kongres ten wniosek odrzucił ze względu na zagrożenie terrorystyczne... Spróbujmy to zrozumieć. Chyba chodzi o to, że Polscy żołnierze dzielnie towarzyszący Amerykanom w antyterrorystycznych krucjatach w Iraku i Afganistanie mogą się za bardzo kojarzyć terrorystom z Ameryką i sprowadzać na nią groźbę zamachów? O tej sprawie Polakom jest trudno myśleć spokojnie. Wobec tego rodzaju faktów jak wizy do Ameryki trudno pojąć nasze uwielbienie dla Ameryki, które wyraźnie widać na tle ogólnoeuropejskiego sceptycyzmu lub nawet ideologicznej wrogości.

Zwłaszcza, że w nas Polakach pokutuje jeszcze poczucie krzywdy związane z Jałtą, gdzie prezydent Stanów Zjednoczonych oddał Polskę we władanie Sowieckiej Rosji, nie bacząc na to, że byliśmy na wszystkich frontach najwierniejszymi sojusznikami Zachodu i ponieśliśmy proporcjonalnie największe straty ludzkie i materialne. Przez blisko pół wieku byliśmy za Żelazną Kurtyną. Nie mogliśmy w tym czasie skutecznie walczyć o swój wizerunek na Zachodzie. Nasze poświęcenie i ofiary przyczyniły się głównie do utrwalenia wizerunku biednego głupiego Polaczka, o którym w Ameryce do dziś opowiada się "polish jokes"... O naszej bohaterskiej przeszłości nikt nie pamiętał i nie pamięta. A powszechna wizja tego, co się w Polsce wydarzyło w czasie II Wojny Światowej i po niej - nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.

Ameryką wstrząsnęły zamachy na Word Trade Center, gdzie zginęło trzy tysiące ludzi. W Powstaniu Warszawskim tyle osób ginęło codziennie przez trzy miesiące - a mimo to nikt tego wydarzenia w Ameryce nie kojarzy lub co najwyżej myli je z powstaniem w Getcie Warszawskim. Symbolem upadku komunizmu jest zburzenie berlińskiego muru a nie ruch Solidarności. Tego wszystkiego niestety nie równoważy rola prezydenta Wilsona, który przyczynił się do odzyskania przez Polskę niepodległości po I Wojnie Światowej. Dlaczego mielibyśmy się więc przejmować wynikiem wyborów w Stanach. Dla milionów Polaków w tym kraju - niczego one nie zmienią... "Polish jokes" ani "polskie obozy zagłady" nie znikną z amerykańskich głów. Wizy nie zostaną szybko zniesione. Rola Polaków w USA na skutek wyborów się nie zmieni. Pozostaniemy jedną z najmniej ważnych mniejszości, o którą żaden z kandydatów specjalnie nie zabiega, ponieważ nie umieliśmy wywalczyć sobie wpływów proporcjonalnych do liczebności naszej diaspory.

Ostatnie wydarzenia na rynkach finansowych, które wstrząsnęły światem miały swoje źródło w Stanach Zjednoczonych. Grupa hochsztaplerów i oszustów pobierających miliony dolarów za zarządzanie bankami i instytucjami finansowymi spowodowała takie zamieszanie, że w ciągu kilku zaledwie tygodni wartość polskich funduszy inwestycyjnych i portfela polskiego systemu emerytalnego spadła do poziomu sprzed dziewięciu lat. Okazało się przy okazji, że nawet "legendarny" szef FED, czyli amerykańskiego skarbu - Alan Greenspan nie potrafił tego przewidzieć. Innymi słowy przyszli polscy emeryci stracili wszystko, co udało im się uciułać i zarobić przez dekadę. Dziesięć lat fundusze emerytalne w naszym kraju pracowały za darmo i na darmo.

Mało tego. Ignoranci mający w swoich portfelach setki miliardów spekulacyjnego kapitału, z których większość mieszka w Stanach - tak się przerazili możliwością straty, że na sygnał, iż na Węgrzech są problemy gospodarcze - natychmiast zaczęli wyprzedawać polskie papiery wartościowe. Polska leży na Węgrzech a Warszawa jest dzielnicą Budapesztu - o tym wszyscy na Wall Street dobrze wiedzą. Ile jeszcze szkód uczynią nam ignoranci z miliardami dolarów w kieszeni - okaże się wkrótce. Na szczęście - o czym pisałem wcześniej - gospodarczo nie mamy z tym towarzystwem wiele wspólnego.

Są jednak trzy powody, dla których - niezależnie od wyniku wyborów - warto śledzić, co się w Ameryce dzieje.

Po pierwsze jeśli wygra Obama - może dojść do szybkiego wygaszenia kryzysu, bo demokraci zrzucą winę na republikanów i świat da Ameryce kolejną szansę.

Po drugie jeśli wygra McCain - okaże się, że w trudnych czasach Ameryka potrafi sobie poradzić z kryzysem a republikanie są na te trudne czasy lepszą alternatywą. Tak czy owak, koniec wyborów może przynieść uspokojenie. Z tego punktu widzenia szkoda, że nie można ich przyspieszyć. Świat poniósłby mniejsze koszty.

Po trzecie wreszcie - i to jest dla nas najważniejsze. Polska leżąca między Niemcami a Rosją potrzebuje silnego sojusznika. Dlatego stawiamy na Amerykę. Czy warto? Obyśmy nie doczekali czasu prawdziwej próby... Historyczne doświadczenia wywołują mieszane uczucia.

Z tego punktu widzenia dużo ważniejsze dla Polaków są wybory w Polsce. Jeśli my dobrze będziemy wybierali - to i Ameryka będzie musiała się bardziej liczyć z nami. A może nawet z czasem uda się nam uzyskać lepszą opinię, więcej wpływów za Oceanem oraz bilans wymiany gospodarczej proporcjonalny do wielkości obu krajów. Jednak to wszystko możemy osiągnąć przede wszystkim nad Wisłą.

Jarosław Gugała specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)