"Czy włoskie myśliwce latają do Libii na wycieczki?"
Prezes opozycyjnej włoskiej partii Unia Centrum Rocco Buttiglione zapytał, czy włoskie myśliwce Tornado latają do Libii "na wycieczki". Tak wiceprzewodniczący Izby Deputowanych zareagował na doniesienia o tym, że Włosi nie uczestniczą w bombardowaniach.
22.03.2011 | aktual.: 23.03.2011 08:00
Najpierw o tym, że podczas pierwszej, niedzielnej misji w ramach operacji w Libii włoskie myśliwce patrolowały tylko teren w rejonie Bengazi i nie bombardowały żadnych celów powiedział pilot jednej z maszyn. Media podały potem, że został za to ukarany wycofaniem z udziału w operacji.
Następnie tę samą wersję wydarzeń przedstawił premier Silvio Berlusconi zapewniając, że Włosi nie uczestniczą w bombardowaniach.
W reakcji na te słowa Buttiglione oświadczył we wtorek: - Dowiedzieliśmy się od premiera, że nasze maszyny, które latają nad Libią, nie bombardują i nie będą bombardować. Dręczy nas ciekawość, co robią na libijskim niebie nasze samoloty. Rozrzucają ulotki?
- Zabierają na wycieczki lotnicze turystów kochających mocne wrażenia? - zapytał ironicznie polityk włoskiej opozycji.
- Inne źródła mówią nam, że nasze maszyny mają za zadanie eskortować i chronić samoloty sojuszników, które interweniują, by zestrzelić libijskie odrzutowce, naruszające strefę zakazu lotów. Jest zatem podział zadań: maszyny sojuszników zestrzeliwują samoloty libijskie, które wznoszą się w powietrze. Jeśli radary baterii przeciwlotniczych namierzą samolot sojuszników, maszyny włoskie interweniują i niszczą baterię. Pytamy rząd: czy tak jest? - dodał Buttligione.
- Czy piloci sojusznicy mogą ufać włoskim kolegom? Albo czy piloci włoscy mają tak czy inaczej rozkaz, by nie strzelać i pozwolić na to, aby maszyny koalicjantów zostały zestrzelone przez rakiety Kadafiego? - zapytał wiceprzewodniczący niższej izby parlamentu domagając się wyjaśnień od rządu.
Operacja w Libii będzie tematem debaty w Senacie Włoch w środę. Izba Deputowanych będzie o niej dyskutować w czwartek.