ŚwiatCzy Turcy wejdą do Syrii? Fyderek: Wezmą przykład z rosyjskiej taktyki w Donbasie

Czy Turcy wejdą do Syrii? Fyderek: Wezmą przykład z rosyjskiej taktyki w Donbasie

• Kurdyjsko-rosyjska ofensywa niedaleko północnej granicy Syrii grozi gwałtowną reakcją Turcji
• Zdaniem ekspertów, Ankara może powtórzyć rosyjską taktykę wojny hybrydowej
• Interwencja Turcji oznaczać może doprowadzić otwartego starcia z Rosją i kryzysu w NATO
• Nad wkroczeniem do Syrii zastanawia się też Arabia Saudyjska

Czy Turcy wejdą do Syrii? Fyderek: Wezmą przykład z rosyjskiej taktyki w Donbasie
Źródło zdjęć: © AFP | Aris Massinis
Oskar Górzyński

Wejdą czy nie wejdą - odpowiedzią na to pytanie zastanawiają się patrzący na Syrię analitycy, obserwatorzy i decydenci. Sygnały i deklaracje o możliwej bezpośredniej interwencji wojskowej od ponad tygodnia wysyłają Turcja oraz Arabia Saudyjska, dotychczas zaangażowane w konflikt jako sponsorzy grup rebelianckich. W obydwu przypadkach decyzja o inwazji może pociągnąć za sobą ogromne konsekwencje, wykraczające daleko poza konflikt w Syrii.

Spekulacje na ten temat to efekt niespodziewanej serii sukcesów militarnych wspieranych przez Rosję i Iran sił reżimu Baszara al-Asada, którym udało się doprowadzić do niemal całkowitego okrążenia i oblężenia miasta Aleppo i do odcięcia kluczowej linii zaopatrzeń z Turcji. Dla Ankary szczególne znaczenie ma tu tzw. korytarz Azaz, stanowiący główny północny szlak wysyłania wsparcia opozycji. Turcy w tym właśnie miejscu wyznaczyli swoją czerwoną linię, za której przekroczenie grożą bezpośrednią interwencją. Tymczasem za sprawą ofensywy sił kurdyjskich, wspieranych przez rosyjskie naloty, do jej przekroczenia jest już bardzo blisko. Czy Turcja zrealizuje swoją groźbę?

Konsekwencje takiej decyzji mogą być ogromne: tureckie wojska najpewniej znalazły by się pod rosyjskim ostrzałem, co od dawna zapowiadają Rosjanie. Oznaczałoby to zatem nie tylko potężne straty, ale i bezpośrednie starcie z Rosją. Tureckie sygnały są mniej jednoznaczne. Z jednej strony niedzielę minister obrony Ismet Yilmaz zapowiedział, że nie planuje wysyłania żołnierzy do Syrii. Z drugiej, szef tureckiej dyplomacji Mevlut Cavusoglu tego samego dnia powiedział, że Turcja nie pozwoli na zajęcie Azaz kurdyjskiej partyzantce.

Zdaniem dr Łukasza Fyderka, politologa i znawcy Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Ankara nie zdecyduje się na wejście do Syrii, ale będzie walczyć innymi sposobami.

- W tym momencie wejście tureckich żołnierzy byłoby bardzo ryzykowne, bo choć zapewne udałoby im się zrealizować cele strategiczne, to koszty byłyby bardzo duże, zarówno jeśli chodzi o straty w ludziach, jak i wzrost napięcia z Rosją - mówi Fyderek w rozmowie z WP. - Myślę, że Ankara zdaje sobie sprawę z tego, że długofalowo może osiągać swoje cele bez potrzeby interwencji. Ma do tego inne środki jak choćby wspieranie i zbrojenie opozycji. Może też wziąć przykład z rosyjskiej interwencji na Ukrainie i wysłać do Syrii oddziały nie pod swoją flagą, lub stosować innego rodzaju hybrydowe metody prowadzenia wojny - dodaje. Elementy wojny hybrydowej Turcja stosuje już teraz: w niedzielę turecka artyleria z terytorium Turcji ostrzelała kurdyjskie pozycje nieopodal Azaz. Podobnej taktyki - ataków na cele w Syrii z własnego terytorium - może użyć tureckie lotnictwo, z użyciem pocisków naprowadzających.

Podobnego zdania jest Can Kasapoglu, analityk Centrum Studiów nad Ekonomią i Sprawami Zagranicznymi (EDAM) w Stambule. Zwraca on uwagę na to, że interwencja byłaby dla Turcji ryzykowna nie tylko z punktu widzenia militarnego (zasięg rosyjskich systemów przeciwlotniczych i innych sięga daleko w głąb terytorium Turcji), ale i ze względu na sytuację wewnętrzną. Tureckie wojsko od kilku miesięcy prowadzi intensywne i krwawe walki z kurdyjskimi partyzantami w miastach wewnątrz Turcji, wobec czego wchodzenie w wojnę w Syrii mogłoby jeszcze bardziej zdestabilizować sytuację w kraju.

- Turcja stoi przed dylematem między dbaniem o swój geopolityczny interes w Syrii, a ryzykiem niekontrolowanej eskalacji z Rosją i zagrożeniem wewnątrz kraju - mówi Kasapoglu.

Coraz więcej wskazuje na to, że na tureckiej interwencji najbardziej zależy... Rosji. To dzięki jej wsparciu z powietrza kurdyjska ofensywa była możliwa.

- Dostrzeżmy choćby to, że bardzo wiele informacji na temat tureckiej dociera do nas za pośrednictwem rosyjskich mediów lub wypowiedzi rosyjskich oficjeli. Otwarte wejście Turcji do konfliktu byłoby na rękę Rosji, bo postawiłoby to w bardzo trudnej sytuacji NATO, doprowadzając do rozłamów i kryzysu tej instytucji - mówi Fyderek. - Jednak sądzę, że Ankara jest racjonalnym graczem i jest świadoma bilansu zysków i strat - dodaje. Jak przypomina, już w 2013 roku Turcja zastanawiała się nad interwencją w Syrii, jednak wobec braku poparcia USA zrezygnowała z pomysłu.

- A wtedy sytuacja była znacznie dla Turcji znacznie łatwiejsza - zauważa ekspert.

Przed podobnymi kalkulacjami stoi też Arabia Saudyjska, której oficjele również zapowiadają lądową ofensywę w Syrii: w teorii by walczyć z Państwem Islamskim, w praktyce, by wzmocnić siły rebelii i ograniczyć wpływy głównego wroga - Iranu. Saudyjski minister spraw zagranicznych powiedział w ubiegłym tygodniu, że decyzja o wysłaniu wojsk została podjęta i jest "nieodwołalna". Jednocześnie Saudowie zastrzegają, że do Syrii wkroczą tylko przy poparciu USA - które w obecnej sytuacji jest mało prawdopodobne. Jak dotąd Arabia ograniczyła się do wysłania swoich myśliwców do tureckiej bazy lotniczej w Incirlik po to, by brać udział w operacjach przeciwko ISIS na północy Syrii.

- Myślę, że trzeba te wypowiedzi traktować poważnie. Ale bardziej jako sygnał dla Iranu i Rosji, że tak poważne działania przeciwko interesom Arabii Saudyjskiej i Turcji spotkają się z jakąś reakcją. Obszar do takiej reakcji, w postaci działań hybrydowych, jest bardzo duży - mówi Fyderek. Zauważa jednak, że na zaognieniu wojny domowej w Syrii oraz konflikcie między zewnętrznymi potęgami najbardziej korzysta ktoś inny. - Zauważmy, że nie mówimy teraz o tym, co się dzieje po zachodniej stronie korytarza Azaz. A tam znajduje się Państwo Islamskie, rzadko niepokojone przez wszystkie strony konfliktu, konsolidujące siły i zadowolone z przebiegu konfliktu - podsumowuje ekspert.

Zobacz również: Rosyjskie naloty na Syrię
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)