Czy Róża Grafin von Thun und Hohenstein jest przyzwoita?
- Głosujmy na ludzi przyzwoitych, pracowitych, cieszących się dobrą opinią w Polsce i za granicą. Jeśli ludzie Platformy wejdą do Parlamentu Europejskiego, Polacy nie będą mieli się czego wstydzić, a Polska na tym skorzysta - mówi Wirtualnej Polsce Róża Graefin von Thun und Hohenstein, czołowa kandydatka Platformy Obywatelskiej do europarlamentu w okręgu małopolskim.
03.06.2009 | aktual.: 03.06.2009 09:54
WP: Dominika Leonowicz: Co jako europosłanka zamierza Pani zrobić dla Polski?
Róża Thun: Rola Parlamentu Europejskiego rośnie, więc ważne jest, by z Polski zasiadali w nim ludzie, którzy przede wszystkim wiedzą jak działają instytucje europejskie, którzy potrafią rozmawiać i zawierać koalicje z innymi europosłami z różnych krajów. Nadchodząca kadencja jest niezwykle ważna, bowiem będzie ustalany budżet na następną perspektywę finansową. Biorąc pod uwagę fakt, że Polska jest jednym z największych biorców funduszy strukturalnych, niezwykle ważne jest, by we współpracy z innymi europarlamentarzystami przegłosować budżet na 2013-2020 jak najbardziej korzystny dla Polski. To jest jedna z rzeczy, w którą chciałabym się zaangażować.
WP: Na jakim poziomie zna Pani język angielski oraz czy zna Pani inne obce języki?
- Wszystkie trzy oficjalne języki robocze instytucji europejskich, czyli angielski, francuski i niemiecki znam bardzo dobrze. Rosyjskim posługuję się na poziomie „szkolnym”.
WP: Jakie jest Pani doświadczenie w polityce, w polityce europejskiej oraz w pracy w międzynarodowych instytucjach?
- Moje życie publiczne zaczęło się mniej więcej od czasów, gdy działałam w Studenckim Komitecie „Solidarności” w Krakowie. Później mieszkałam kilka lat za granicą, m.in. w Niemczech i w Nepalu. Wszędzie gdzie byłam zawsze bardzo aktywnie uczestniczyłam w życiu publicznym, reprezentowałam „Solidarność” za granicą, organizowałam transporty pomocowe do Polski, działałam także w organizacjach katolickich. W Polsce pracowałam Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, która organizowała projekty na rzecz informowania społeczeństwa polskiego czym jest UE. Współpracowaliśmy zarówno z Komisją Europejską, jak i z europarlamentarzystami. Od niemal czterech lat pracuję w Komisji Europejskiej i reprezentuję ją w Polsce, m.in. obsługuję wszystkie przyjazdy komisarzy do Polski.
WP: Czy któreś z unijnych praw, dyrektyw, ustaw bądź projektów ustaw mogą zagrażać Polsce? Jeśli tak, to jakie?
- UE w ogóle nie zagraża Polsce, wprost przeciwnie. Nie ma takich ustaw, czy dyrektyw, które zagrażają komukolwiek, przecież one powstają przy naszym uczestnictwie. Jesteśmy szóstym co do wielkości krajem w Unii Europejskiej, głos Polski jest coraz silniejszy i coraz wyraźniej słyszalny. Prawo unijne służy Wspólnocie, a im silniejsza jest ta wspólnota, tym silniejsza jest Polska. Unia Europejska nie jest po to, by zagrażać swoim członkom, ona ich wszystkich razem wzmacnia, a „tam gdzie Europa się wzmacnia, wzmacniają się wszyscy członkowie”, nawet jeśli jest to dla niektórych niezauważalne w krótkim czasie.
WP: Gdzie jest granica ingerencji prawa unijnego w polskie prawo krajowe? Jaki powinien być prymat tych praw?
- Do prawa unijnego oddelegowana jest tylko część kompetencji, nie wszystkie. Tak jest np. z ochroną środowiska, ale już o kwestiach etycznych decydujemy sami w Polsce.
WP: Czy Polska powinna walczyć w UE o pielęgnowanie chrześcijańskich korzeni Europy? Jeśli tak, to w jakiej mierze i w jaki sposób?
- Dlaczego my wychodzimy z założenia, że musimy walczyć o wartości chrześcijańskie w UE? Przecież nikt nam nie zagraża. Przyjrzyjmy się jak to jest z respektowaniem wartości chrześcijańskich w UE, jak jest organizowane życie społeczne, jak są tam traktowani niepełnosprawni, starsi i słabsi. W krajach laickich pod tym względem czasem jest lepiej niż w Polsce. Ja bym chciała, żebyśmy najpierw belkę w oku własnym dostrzegli, a dopiero potem drzazgę w oku bliźniego. Zobaczmy, czy my rzeczywiście wdrażamy wartości chrześcijańskie w życie publiczne i społeczne. My nie powinniśmy walczyć z innymi, my powinniśmy świecić przykładem. WP: Czy wciąż istnieje podział na tzw. nową i starą Unię? Jeśli tak, to gdzie jest on widoczny?
- Powiem brutalnie i szczerze, że tak. On jest odczuwalny w rozmowach i decyzjach. Myślę, że częściowo taki podział jest potrzebny. Często kraje „nowsze” mają większe problemy i otrzymują większe pomoce strukturalne, w związku z czym dla nich muszą być stosowane specjalne rozwiązania. Ale myślę również, że przy naszym aktywnym i konstruktywnym uczestnictwie w instytucjach będziemy coraz bardziej normalizować tę Wspólnotę i nowe kraje członkowskie będą z czasem traktowane jako „swoje”, jako takie, które w sposób dla wszystkich oczywisty współtworzą Wspólnotę.
W ostatnich wyborach do europarlamentu byliśmy na przedostatnim miejscu przed Słowacją pod względem frekwencji. W Polsce jest bardzo małe zainteresowanie wyborami. Boję się, że w tym roku będziemy na ostatnim miejscu, zwłaszcza, że Słowacja ma euro i bardzo jest z tego zadowolona, więc pewnie Słowacy pójdą głosować. „Starzy” członkowie Unii powtarzają: my z wielkim wysiłkiem budowaliśmy tę instytucję, może byście włączyli się w tę pracę, idźcie przynajmniej głosować, przyślijcie nam dobrych ludzi do parlamentu. I to jest ważne, żebyśmy przez absencję sami nie wzmacniali podziału na „stare” i „nowe” kraje członkowskie. Najważniejsze jest, żebyśmy szli głosować, a potem, żebyśmy potrafili zawierać konstruktywne koalicje.
WP: A czy wśród samych europarlamentarzystów są widoczne podziały?
- Jest kilku polskich posłów bardzo szanowanych i rozpoznawalnych, ale jest również trochę „egzotyki”. Ponadto bardzo wielu posłów z Polski przynależy do przeróżnych frakcji, które nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Ani ich nie widać, ani ich nie słychać, charakteryzują się tylko pewnego rodzaju egzotyką, wpadają na wystawy i protestują. Ważne jest, by być we frakcji, która ma siłę decydującą. Dlatego trzeba się dobrze przyglądać, jakie są afiliacje polskich partii na poziomie europejskim. To jest sprawa zasadnicza.
WP: - Jaka powinna być polityka UE wobec Rosji? Czy możliwe jest uniezależnienie się od Rosji jako dostawcy potrzebnych Europie surowców?
- Najważniejsze jest to, by członkowie Unii byli dobrze związani między sobą, żeby sobie wzajemnie pomagali, ufali, udostępniali źródła energii. Polityka wobec Rosji musi być jednolita w całej Unii – wtedy jest to potężny 500-milionowy głos. UE prowadzi wobec Rosji niezwykle inteligentną politykę. Podkreśla, że nie można ignorować praw człowieka, punktuje bardzo wyraźnie wolność wypowiedzi, demokratyczne wybory, ale z drugiej strony nie powoduje napięć tam, gdzie ich być nie powinno. UE zawsze się kierowała dialogiem, a nie walką i w ten sposób zwyciężała. Świat się globalizuje i zwłaszcza z najbliższymi sąsiadami należy pozostawać w dialogu wyraźnie zaznaczając, co jest akceptowalne, a co nie. Im bardziej Polska zintegruje się z Unią, tym bardziej Rosja będzie się z nami liczyła. Mieliśmy już przykłady wspólnych działań, choćby w momencie trudności z eksportem mięsa.
WP: Czy Turcja powinna zostać członkiem UE? Jaki powinien być klucz przyjmowania nowych państw członkowskich?
- Nie można mówić komuś co powinien, a czego nie powinien, zwłaszcza takiemu wielkiemu i dumnemu krajowi jak Turcja, ona sama zdecyduje. Każde następne państwo musi spełnić wszystkie warunki dorobku prawnego Unii, takie same jak niegdyś Polska. WP: Jakie jest Pani stanowisko w sprawie uprawy i sprzedaży produktów GMO?
- Wszystkie produkty, które spożywamy są w jakimś stopniu zmodyfikowane, z tym, że proces ten trwał wiele wiele lat. Nie jestem w tym zakresie specjalistką, ale uważam, że nie można buntować się przeciwko postępowi nauki, tylko umiejętnie tym postępem zarządzać i dobrze go wykorzystywać. Każdą rzecz można wykorzystać w dobrym lub złym celu. Bardzo obrazowo, choć makabrycznie ukazuje to przykład z nożem - możemy nim kroić chleb bądź dźgnąć drugiego człowieka. Bardzo ważne jest, by wraz z postępem rozwijać etyczny stosunek do nowych osiągnięć nauki. One mają służyć ulepszaniu świata, a nie jego niszczeniu.
WP: W jakich komisjach europarlamentu chciałaby Pani pracować i dlaczego?
- Chciałabym pracować w komisji budżetowej, by dopilnować tego, co nastąpi w kolejnej perspektywie finansowej. Ponadto w komisji ds. kultury, w której chciałabym podjąć temat Polski Południowej i jej bogactwa kulturowego. Interesują mnie również komisje społeczne, związane z prawami człowieka.
WP: Dlaczego wyborca powinien zagłosować właśnie na Panią? Co wyróżnia Panią spośród innych kandydatów?
- Powinniśmy głosować na ludzi, którzy rozumieją Wspólnotę Europejską, znają się na tej materii, potrafią wykorzystać Wspólnotę do polskich celów. Potrzebujemy europosłów z doświadczeniem z pracy w instytucjach wielonarodowych, znających języki obce i potrafiących pozyskiwać innych dla naszych racji. Ja te kwalifikacje posiadam i w podobnych funkcjach się sprawdziłam.
Głosujmy na ludzi przyzwoitych, pracowitych, cieszących się dobrą opinią w Polsce i za granicą. Jeśli ludzie Platformy wejdą do Parlamentu Europejskiego, Polacy nie będą mieli się czego wstydzić, a Polska na tym skorzysta. Pamiętajmy, że europosłowie Platformy Obywatelskiej będą zasiadać w największej frakcji Parlamentu, tej która ma głos decydujący. Mamy szanse być tam drugą co do wielkości grupą, przez co znacząco możemy wpłynąć na pozycję Polski w Europie. Ale to całkowicie zależy od wyborców: wysokiej frekwencji i dobrej decyzji!