Czy rodzice odzyskają 11‑letniego Sebastiana?
Sąd Rejonowy w Lublinie odroczył do 18 października rozpoznanie sprawy o ograniczenie praw rodzicom 11-letniego Sebastiana z Bystrzycy Nowej w woj. lubelskim. Chłopiec tymczasowo jest umieszczony w rodzinie zastępczej.
14.09.2010 | aktual.: 14.09.2010 13:50
Sebastian w lutym trafił do domu dziecka, po tym jak okazało się, że żyje w bardzo złych warunkach. Jego rodzice są chorzy. W kwietniu sąd zdecydował, że do końca procesu chłopiec ma przebywać w rodzinie zastępczej, którą jest babcia dziecka.
Rodzice Sebastiana chcą, aby chłopiec wrócił do domu. Na rozprawie we wtorek, która toczyła się za zamkniętymi drzwiami, nie zapadła ostateczna decyzja. - Sprawa jest odroczona do 18 października, ale jestem dobrej myśli - powiedział po rozprawie ojciec Sebastiana.
Jak dodał, widuje się regularnie z synem i dziecko też chce wrócić do rodziców. Zapewnił, że dom został gruntownie wyremontowany - są m.in. nowe podłogi, nowe okna, nowy dach, jest zamontowane centrale ogrzewanie i urządzona łazienka. Remont był możliwy dzięki pomocy udzielonej przez sąsiadów, gminę i księdza. Został przeprowadzony po nagłośnieniu sprawy przez media.
- Sebastianowi nic złego w domu się nie działo, nikt go nie bił, był kochany. Dziecko powinno być z rodzicami - powiedział ojciec chłopca. Dodał, że rodzina utrzymuje się z jego renty (niecałe 500 zł) oraz z renty dziadka Sebastiana.
Sąd w kwietniu wystąpił o opinię do Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego oraz zażądał aktualnego wywiadu środowiskowego dotyczącego sytuacji chłopca i jego rodziców, w tym ich obecnych warunków mieszkaniowych.
Ojciec Sebastiana powiedział dziennikarzom, że w opinii są stwierdzenia o złym stanie jego zdrowia i pogłębiającej się chorobie, ale - jak podkreślił - od czasu wykonania tej opinii wiele się zmieniło. Mężczyzna cierpi na cukrzycę, porusza się na wózku inwalidzkim po amputacji nogi. Zapewnił, że poziom cukru w organizmie mu się ustabilizował, a noga się wygoiła. - Trzeba jeszcze zrobić dodatkowe badania, żeby podważyć opinię diagnostyczną - zaznaczył.
Mężczyzna ma żal, że sprawa trwa tak długo. - Ale ja nic nie mogę zrobić, sąd o tym decyduje - dodał.
Decyzja sądu o zabraniu chłopca rodzicom zapadła na początku lutego. Sąd uzyskał informacje o złych warunkach bytowych, w jakich żyje Sebastian i jego trudnej sytuacji rodzinnej od kuratora sądowego, szkolnego psychologa i pracowników opieki społecznej. Jak tłumaczył w marcu rzecznik prasowy lubelskiego Sądu Okręgowego Artur Ozimek, sąd musiał zareagować m.in. dlatego, że dziecko dużo chorowało z powodu złych warunków panujących w domu.
Rodzina utrzymywała się z zasiłków, pomagał im też dziadek Sebastiana. Matka chłopca, chora na depresję, nie chciała się leczyć, ani przyjmować lekarstw. Ojciec także zaniedbał leczenie, a sytuacja rodzinna bardzo się pogorszyła, kiedy trafił do szpitala i amputowano mu nogę.
Kierująca ośrodkiem pomocy społecznej w Strzyżewicach Urszula Sawecka mówiła w marcu, że kiedy w grudniu pracownice ośrodka pojechały do tej rodziny, zastały chłopca samego, zamkniętego w nieogrzewanym domu. Dom był zaniedbany, brudny, w niektórych oknach zamiast szyb wstawione były dykty. Dziecko było głodne, lekko ubrane. W styczniu podczas kolejnej wizyty pracowników ośrodka okazało się, że 11-latek jest chory. Wezwano karetkę. Dziecko było w szpitalu przez pięć dni. Wtedy pracownicy ośrodka o sytuacji rodziny powiadomili sąd.