Czy radni Warszawy boją się Chin?
Nazwa rondo Wolnego Tybetu jest wyrazem dążeń i uczuć Tybetańczyków, którzy za swoje dążenie do wolności są prześladowani, torturowani i zabijani - czytamy w liście
otwartym skierowanym do Rady Warszawy. Od trzech miesięcy Rada nie podjęła decyzji w sprawie nadania takiej nazwy jednemu z rond na Woli.
Jak piszą autorzy listu: Marek Edelman, Zbigniew Janas, Jan Latyński, Krzysztof Łoziński, Mirosław Sawicki i Henryk Wujec, w sprawie, która nie budzi wątpliwości wśród mieszkańców Warszawy, Rada przez ponad trzy miesiące nie podjęła żadnej decyzji.
"Nie trzeba chyba uzasadniać, że nazwa ta jest wyrazem dążeń i uczuć Tybetańczyków, którzy za swoje dążenie do wolności przekonań, wolności kultywowania swoich tradycji, wolności religijnej są prześladowani, zamykani w więzieniach, torturowani, zabijani" - napisali autorzy listu.
Jak podkreślili, przywódca Tybetańczyków Dalajlama wciąż bezskutecznie stara się zagwarantować choćby minimum wolności dla Tybetu, proponując Chinom dialog i kompromis w kwestii autonomii Tybetu w granicach Chińskiej Republiki Ludowej.
"W czasach, kiedy w sprawie poszanowania praw człowieka i zagwarantowania podstawowych wolności mieszkańcom Tybetu milczą rządy, głos zwykłych ludzi popierających sprawiedliwość i wyrażających zwykłą ludzką solidarność z prześladowanymi powinien zostać wysłuchany. Myślimy, że głos Warszawy, miasta wolnego, będzie tu szczególnie znaczący" - podkreślono w liście do Rady.
Nazwę Rondo Wolnego Tybetu dla skrzyżowania ulic Kasprzaka i al. Prymasa Tysiąclecia zaproponowali w 2008 r. radni dzielnicy Wola, którzy chcą w ten sposób wyrazić solidarność z Tybetańczykami i zaprotestować przeciw łamaniu praw człowieka w tym kraju. Propozycja została pozytywnie zaopiniowana przez Radę Dzielnicy Wola. Negatywną opinię wydał jednak Zespół Nazewnictwa Miejskiego. W czwartek nad tą sprawą ma głosować miejska podkomisja ds. nazewnictwa ulic. Ostatecznie o ewentualnym nadaniu nazwy wolskiemu rondu zdecyduje Rada Warszawy.
Komunistyczne Chiny zajęły Tybet w 1950 r. Działacze na rzecz wolnego Tybetu twierdzą, że od tego czasu drastycznie stłumiono kulturę tybetańską, a tysiące Tybetańczyków znalazło się w więzieniach, gdzie są głodzeni i poddawani torturom. Do więzienia można trafić nawet za wywieszenie tybetańskiej flagi narodowej.
Przeciwko inicjatywie radnych w sprawie Ronda Wolnego Tybetu oficjalny protest do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w grudniu wystosowała strona chińska.