Czy premier musi używać afrodyzjaków?
"Nasz Dziennik" poinformował, że Radosław Sikorski kupuje w Chinach afrodyzjaki. Tego samego dnia "Dziennik" (nie "Nasz" tylko "Ich - tych Niemców") podał, że tylko 2% Polaków odczuwa do rządu czułość i miłość. Oczywistą oczywistością jest to, że te dwie informacje nie pozostają bez związku.
Donald Tusk dużo mówił o miłości i zaufaniu. Na razie na poparcie społeczne Platforma nie może narzekać, ale z uczuciami jest najwyraźniej krucho. Dlatego zapewne w misji specjalnej po proszek z jelenich rogów wyruszył do Państwa Środka szykowny szef dyplomacji.
Afrodyzjak z pewnością się przyda. Ostatnie prezenty jakimi obdarza szef rządu swoich obywateli nie mogą raczej doprowadzić do miłosnych uniesień. Najpierw Donald Tusk obdarował kobiety na 8 marca. W roli goździka wystąpiła Elżbieta Radziszewska. Goździk okazał się lekko przywiędły. Pani Radziszewska - na co wskazują jej deklaracje - będzie nie tyle Pełnomocnikiem ds. Równego Statusu Prawnego, co Pełnomocnikiem ds. Zachowania Status Quo.
Drugi prezent zapowiedział Tusk w środę podczas rozmów ze środowiskami lekarskimi. Wzruszonym głosem ogłosił, że nie będzie wprowadzał dopłat do usług medycznych. "Te kilka złotych za wizytę mogłoby okazać się druzgoczące dla rodzin biednych" - dowodził premier. I - zaraz potem - poinformował, że zamiast dopłat po prostu zwiększy podatki (nazywane dla niepoznaki składką na ubezpieczenie zdrowotne).
Być może te 2% kochających Tuska to liczni urzędnicy stołecznego Ratusza. Oni z pewnością mogą czuć się obdarowani. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", Hanna Gronkiewicz-Waltz dba o transparentność w swoim urzędzie. Dlatego zamiast przyjmować do pracy znajomych, ogłasza konkursy na ważne stanowiska. A ponieważ nie lubi pracować z przypadkowymi ludźmi, warunki konkursów pisane są tak, aby wygrać je mogli jedynie... znajomi.
Prezentów wartościowych rozdać wszystkim nie można, a na przywiędłe goździki większość się nie nabierze. Czy jednak do zapewnienia Platformie sukcesu potrzebne są chińskie afrodyzjaki? Przecież gołym okiem widać, że PO nie ma konkurencji. Jest być może panną niesłowną i gnuśną, ale na pewno uwodzicielską. Czego nie można powiedzieć o jej zrzędliwych, złośliwych, nieatrakcyjnych, głupiutkich i z niejasną przeszłością siostrach z opozycji.
Obecnie niestety wszystko wskazuje na to, że mocna i mądra opozycja, która zmusi wreszcie PO do wykonywania obietnic (a nie jedynie wdzięczenia się do mediów) jest mniej więcej tak prawdopodobna jak to, że do miłosnych uniesień może doprowadzić spożycie sproszkowanych rogów chińskiego jelenia.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska