Czy nauczyciele w Polsce są bezkarni? Nie!
Choć wydaje się, że używanie rózgi, pasa albo wyzwisk to dawno zapomniane metody wychowawcze, to skarg na nauczycieli, którzy przekraczają swoje uprawnienia, przybywa - informuje "Metro".
09.11.2009 | aktual.: 09.11.2009 09:00
Wyzywanie uczniów, pozostawianie klasy bez opieki albo przychodzenie na lekcje po alkoholu - takie zachowania coraz rzadziej uchodzą nauczycielom płazem. Co roku przybywa skarg, jakie rodzice piszą na nich do zawodowych rzeczników dyscyplinarnych.
Dwa lata temu rzecznik w Lublinie dostał 13 wniosków o postępowanie dyscyplinarne, w tym roku już trzy razy więcej. Przybyło ich też w Krakowie (w zeszłym roku wniosków było 20, w tym - 36) i na Mazowszu (17 wniosków w 2008 roku, w tym już 25). Wrocław danych z tego roku jeszcze nie zebrał, ale w zeszłym rozpatrywano tam 28 podobnych spraw.
Wniosek o ukaranie nauczyciela może złożyć samorząd, dyrektor szkoły, rodzic i pełnoletni uczeń. Po jego przeanalizowaniu rzecznik albo wniosek umarza, albo kieruje sprawę do komisji dyscyplinarnej. Jeśli ta dopatrzy się złamania przepisów - karze nauczyciela. Jak? - Według Karty Nauczyciela, możliwości są cztery: nagana z ostrzeżeniem, zwolnienie z pracy, zwolnienie z zakazem ponownego przyjęcia do pracy i - najsurowsza - wydalenie z zawodu - tłumaczy Aleksandra Nowak z Kuratorium Oświaty w Krakowie. W tym mieście w 2008 r. naganę dostało 10 nauczycieli, 3 zwolniono z pracy, a jednego wydalono z zawodu. W Lublinie było aż 6 nagan za stosowanie kar cielesnych.