Czy jedna czwarta Sejmu to wariaci?
Do parlamentu mogłyby kandydować tylko te
osoby, które przedstawią zaświadczenie, że są zdrowe psychicznie -
złożenie w Sejmie takiej propozycji nowelizacji ordynacji
wyborczej rozważają posłowie PiS. Z rozmów PAP z politykami innych
ugrupowań wynika jednak, że propozycja nie ma większych szans na
jej poparcie.
03.08.2004 | aktual.: 03.08.2004 15:17
Ogląd społeczny jest taki, że pół Sejmu to złodzieje, jedna czwarta to wariaci a jedna czwarta to uczciwi. Ja nie mówię, że to dokładnie tak jest, ale jest coś na rzeczy - wyjaśnił Artur Zawisza (PiS).
O pomyśle PiS poinformowało "Życie Warszawy", ale - jak powiedział Zawisza - pomysł jest na bardzo wstępnym etapie. Dodał, że sprawę zainicjował prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Poseł PiS przyznał, że prace nad ostatecznym projektem nowelizacji jeszcze potrwają. Sprawa jest trudna i dlatego wymaga rozwagi i delikatności. Rozwagi dlatego, że zapis prawny musiałby być bardzo trafny, precyzyjny. Jednocześnie trzeba być delikatnym, bo to sprawa niekiedy bardzo intymna i nie wolno nikogo obrazić ani skrzywdzić - zaznaczył.
Wyjaśnił, że pomysł polegałby na wpisaniu do ordynacji wyborczej nakazu badań psychiatrycznych wobec każdego kandydata na posła i senatora. Do kandydowania dopuszczałoby wydane wyłącznie przez biegłego poświadczenie o zdrowiu psychicznym.
Z wojska zwalnia się ludzi, którzy nie są zdrowi psychicznie. To jest kwestia skali odpowiedzialności - tak jak psychicznie chory żołnierz na warcie może wyjąć broń i zastrzelić współtowarzyszy, tak samo chory psychicznie poseł nie może zdecydować o sprawach dotyczących ludzkiego życia i zdrowia w sposób niekontrolowany - powiedział Zawisza.
PiS poprosiło ekspertów prawnych o wskazanie analogicznych rozwiązań w polskim prawie, jeśli chodzi o inne instytucje i czy są analogiczne zapisy w innych krajach świata. Po wakacjach ma zostać przygotowany ostateczny kształt projektu.
Sekretarz generalny SLD Marek Dyduch jest przeciwny pomysłowi PiS i określa go jako typowe zagranie pod publiczkę. Jego zdaniem, w demokratycznym państwie o tym, kto jest wybierany, decydują wyborcy, a nie psychiatrzy i nie można w ten sposób nikomu ograniczać praw wyborczych.
W dzisiejszym świecie jest wiele osób, które ze względu na ogromny stres, zabieganie i tempo życia czasami nie wytrzymują tego obciążenia, ale to nie znaczy, że ma być na nich nakładana cezura wyborcza - powiedział.
Dyduch zwrócił też uwagę, że ocena stanu psychicznego człowieka jest bardzo subiektywna. Jeden lekarz oceni, że ktoś się nadaje na posła, a inny stwierdzi, że się nie nadaje - dodał.
To jest dobry pomysł dla kandydatów PiS, jeżeli mają takie problemy. My wariatów nie wystawiamy - tak pomysł skomentował lider LPR Roman Giertych. - Tego typu pomysł jest absolutną aberracją. Jeżeli PiS nie jest w stanie odróżnić wariata od normalnego, to niech korzysta z rady psychiatry i psychologa. Nawet się temu nie dziwię, że PiS chce kontrolować swoich kandydatów pod tym kątem.
Dodał, że nie słyszał też, aby w jakiejkolwiek demokracji, gdziekolwiek na świecie tego typu idiotyczny pomysł został zaproponowany.
Giertych obawia się, że weryfikacji zdrowia psychicznego kandydatów na parlamentarzystów mogliby dokonywać tacy ludzie, jak np. oskarżony o pedofilię Andrzej S. Pomysł, aby oddać władzę psychologom lub psychiatrom jest absolutnie niedobrym - ocenił.
Podobnego zdania jest posłanka Samoobrony Renata Beger, która pomysł nazwała absurdem. Jeżeli wśród członków PiS jest tak wielu chorych psychicznie, to niech sami się badają, ale w innych ugrupowaniach posłów chorych psychicznie nie ma - dodała.
Pomysł PiS prowadzi do absurdu, bo nie dość, że Sejm jest ciągle poniżany przez media, to jeszcze sami posłowie wymyślają takie bzdury - oceniła Beger.