Czy istnieje inna alternatywa dla Polski niż wizja PO?
Dla mnie wakacje to okres, w którym albo coś piszę, albo - nieustannie przemieszczam się po Polsce. Właśnie skończyłam, wspólnie z Arturem Cieślarem, książkę o spotkaniach Azji i Zachodu. Pokazujemy w niej nie tylko odmienność założeń obu kultur, m.in. dotyczących osoby ludzkiej, czy władzy, ale też - momenty, gdy któraś z nich wychylała się ku kulturze odmiennej. I, paradoksalnie, dzięki temu, że wciąż stosowała własne metody poznania, odkrywała w niej coś, z czego sami twórcy owej kultury nie zdawali sobie sprawy. Więc w sierpniu pozostało mi wędrowanie po Polsce - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski.
17.08.2010 | aktual.: 24.08.2010 14:34
Częste zmiany krajobrazów pozwalają na porównania. Zachodnie i wschodnie obszary przygraniczne (a chodzi też o granice wewnętrzne, związane z rozbiorami) są wciąż dominowane, w architekturze i założeniach urbanistycznych, przez wpływy sąsiadujących imperiów. O ile na Pomorzu Zachodnim wciąć czuje się junkierskość, militaryzm i resztki instytucji kapitalistycznego rolnictwa, to na Wschodzie (z Mazowszem włącznie) widać ślady koszarowo-biurokratycznych wpływów Rosji. Z Suwalszczyzną, z jej heroicznym, pozytywistycznym, zarzuconym wychyleniem ku Litwie (Kanał Augustowski). Ale jest też Nowosądecczyzna. Spędzam tam (w Rytrze) wiele czasu. Przyciąga mnie tam szczególna nostalgia. Tu czuje się bowiem, czym mogła być Europa Środkowa. Nie - peryferyjność zdominowana przez sąsiadujące imperia, ale wielość równorzędnych centrów administracyjnych, kulturowych, religijnych, etnicznych, z których żadne nie jest w stanie zapanować nad pozostałymi.
To właśnie spowodowało w przeszłości niesamowitą erupcję kultury i rozwój gospodarczy na tym terenie. W muzeum sztuki średniowiecznej w Pałacu Ciołka w Krakowie większość eksponatów pochodzi właśnie z tej części Małopolski, przebijając śląskie "Piękne Madonny". To stąd pochodził Zawisza Czarny, który nie tylko walczył pod Grunwaldem, ale na Soborze w Konstancji po łacinie bronił Czecha, Jana Husa, tłumacząc, że ten jest wciąż wierny filozofii realizmu, a jego nominalistyczne argumenty mają wyłącznie wymiar polityczny (demokratyzacja kościoła przeciwko dominacji niemieckiej). Odbudowanie tego bogactwa różnorodności jest wciąż wyzwaniem. I może być inną formułą, niż wdrażana obecnie, dobrowolna peryferyjność.
Ale jest jeszcze coś, co stanowi dla mnie sekretny (i dorównujący pięknem temu do Santiago de Compostela) szlak pielgrzymek. To łańcuch cysterskich klasztorów i kościołów od Pelplina (okolice Stargardu Gdańskiego), przez Kołbacz (Stargard Szczeciński) do Cedyni. Wczesnogotyckie (z elementami romańskimi), monumentalne budowle z czerwonej cegły, czasem tylko ich ślady, ze szczytową ścianą ozdobioną misterną koronką rozety, zagubione wśród jezior i lasów. To też ślad, czym mogliśmy być, i byliśmy - bodaj bardziej, niż dzisiaj. Jest to bowiem pozostałość prób powiązania nas z Zachodem (w XII i XIII wieku) przez kulturę i filozofię (cystersi mają korzenie we Francji). Ten symboliczny łańcuch wznoszący idee Boga i piękna został jednak wyparty w XIV wieku przez zamki krzyżackie. To był już inny Zachód i inna, podległa, nasza w nim rola. Ale tamte ślady, podobnie jak Nowosądecczyzna, wciąż są świadectwem istnienia alternatywy - silnej, dumnej, równoprawnej, myślącej Polski. Innej, niż ta z dzisiejszej,
klientelistycznej geopolityki PO.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski