Czy IPN zbada działania SB wobec homoseksualistów?
Pion śledczy IPN sprawdza, czy wszcząć śledztwo w sprawie represji władz PRL wobec osób o orientacji homoseksualnej, m.in. zmuszania ich do współpracy z SB. Ścigania winnych akcji "Hiacynt" chcą środowiska gejowskie.
W wyniku akcji zbierania przez MO i SB w latach 1985-1987 materiałów o homoseksualistach, zarejestrowano wtedy ok. 11 tys. akt osobowych. Ówczesne władze uzasadniały akcję "kryminogennością środowiska, szerzącą się prostytucją i niebezpieczeństwem AIDS". Środowiska gejowskie uważają, że akcja miała na celu zniszczenie i inwigilowanie rodzącego się ruchu gejowskiego, który podejrzewano też o działalność opozycyjną.
Niedawno redaktor naczelny portalu Gaylife.pl Jacek Adler, w liście otwartym do prezesa IPN Janusza Kurtyki, zażądał wszczęcia śledztwa w sprawie - jak to ujął - zbrodni komunistycznej popełnionej w latach 1985-1987 przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, na rozkaz ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka. Adler pytał m.in., jakie działania zamierza podjąć IPN w celu dokumentowania "bezprecedensowych działań represyjnych, podjętych przez władze PRL przeciwko własnym obywatelom, z powodu ich orientacji seksualnej" i dlaczego IPN pomija akcję "Hiacynt" w swej działalności śledczej oraz edukacyjnej.
Pion śledczy IPN prowadzi "czynności sprawdzające, które dotyczą stosowania represji w latach 1985-1987 wobec osób o orientacji homoseksualnej polegających na zmuszaniu ich do określonego zachowania, w tym nakłanianiu do współpracy z organami MO i SB oraz pobicia jesienią 1985 r. w Łodzi na terenie parku miejskiego przez funkcjonariuszy MO osób wymienionych" - poinformował naczelnik pionu śledczego oddziału IPN w Warszawie prok. Bogusław Czerwiński. Nie podał bliższych szczegółów.
Postępowanie sprawdzające kończy się albo wszczęciem formalnego śledztwa albo odmową tego.
Jak ustaliła PAP, w tym tygodniu prokurator IPN przesłuchał autora wniosku o śledztwo w tej sprawie. Domaga się on też "ustalenia miejsca przechowywania i zabezpieczenia teczek ofiar akcji" - tak by nie żyły one w strachu, że ich dane o życiu seksualnym mogą być ujawnione.
W czerwcu tego roku Kurtyka, pytany w Senacie o akcję "Hiacynt" mówił, że "IPN nie wykazywał specjalnej determinacji, by przejąć ten zbiór z rąk policji". Ujawnił, że wprawdzie doszło do rozmów IPN z policją na ten temat, ale "nie było tu żadnych ruchów". Nikt nie chce brać tego gorącego kartofla do ręki - oświadczył.
Dodał, że w IPN są "cząstkowe materiały z tego zbioru, przejęte z MSWiA".
Od kilku lat Kampania Przeciw Homofobii domaga się zniszczenia kartoteki "Hiacynt. Robert Biedroń, szef Kampanii, uzasadnia to obawą, że "akta mogą zostać wykorzystane do szantażu, np. wobec polityków, którzy nie chcą ujawnić swojej orientacji".