Czworonożni ratownicy
Ogromny zapał do pracy, niespożyta energia i świetne wyniki w poszukiwaniach ludzi pod lawiną. Tak mniej więcej można opisać czworonożnych ratowników TOPR. Psy lawinowe - bo o nich mowa - są bezkonkurencyjne, jeśli chodzi o znajdowanie ludzi pod lawiną. W Dolinie Chochołowskiej odbywało się szkolenie lawinowe ratowników TOPR oraz czeskiej i słowackiej Horskiej Służby. Nie zabrakło oczywiście czworonożnych poszukiwaczy.
Szkolenia lawinowe, które przedwczoraj odbyły się w Dolinie Chochołowskiej były jednymi z cyklu finansowanych przez Unię Europejską. Stąd i obecność ratowników z Polski, Słowacji, a nawet Czech. Były to ćwiczenia praktyczne. W zaimprowizowanym lawinisku, ukrywano pod śniegiem pozorantów a potem psy i ich przewodnicy mieli za zadanie ich odnaleźć. - Obecnie mamy piętnaście psów lawinowych - wyjaśnia Jan Krzysztof naczelnik TOPR.
- Część z nich jest na zasłużonej emeryturze, inne są jeszcze za młode i dopiero się szkolą. Reszta jest w czynnej służbie i pełni u nas stałe dyżury lawinowe. - Oczywiście najłatwiej znaleźć człowieka pod lawiną przy pomocy tzw. detektorów, ale niestety one sa u nas jeszcze rzadko spotykane ? kontynuuje Jan Krzysztof. - Na lawinisku więc musimy całkowicie polegać na psach.
Zresztą są one znakomite i na znalezienie człowieka pod śniegiem potrzebują zaledwie kilka minut. Zazwyczaj dłużej trwa wykopywanie delikwenta, niż jego znalezienie. Teraz telefony komórkowe i śmigłowiec pozwalają nam dotrzeć na lawinisko bardzo szybko, a czas w takich przypadkach jest decydujący. Tymczasem wyszkolenie psa, to nie jest wcale prosta sprawa. Trzeba minimum dwa lata, a potem regularne ćwiczenia i doskonała współpraca z przewodnikiem.
Przemysław Bolechowski