"Czuje się taki winny". Adwokat rodziny Tylman ujawnia SMS‑y Adama Z.
Tak mi jest źle, tak się o nią boję. Boje się, że nie żyje, że do tego doprowadziłem. Nie wiem jakim cudem, bo kochałem ją jak siostrę" – pisał w SMS-ach Adam Z.
11.04.2017 | aktual.: 11.04.2017 16:40
We wtorek przed sądem zeznawali przyjaciele oskarżonego, w tym Mateusz Sz. To właśnie m.in. do niego Adam Z. wysłał SMS-y po zaginięciu Ewy Tylman.
- Adam napisał mi SMS-a, że upił się do takiego stanu, że nic nie pamięta, i że zaginęła jego koleżanka. Tego samego dnia lub następnego na prośbę Adama i jego kierowniczki miałem posiedzieć z nim w domu do momentu, gdy ktoś z jego rodziny nie wróci, ze względu na jego stan. Adam był podminowany, wyszedł wtedy od psychologa czy psychiatry - mówił Mateusz Sz.
"Boję się tego co będzie, najbardziej reakcji rodziny na mnie, tego, że pójdę siedzieć. Nie umiem przestać o tym myśleć. Staram się cokolwiek przypomnieć, ale nie daję rady. Mam takie zaniki pamięci, że to ch... potrzebuję pomocy. Chcę, żeby wszystko było ok, żeby nic się jej nie stało. Czuje się najgorzej, jak tylko można" - pisał Adam Z.
Koleżanka Adam Z. próbowała mu pomóc
SMS-y oskarżonego przedstawił pełnomocnik rodziny Ewy Tylman. Wśród nich były wiadomości do Joanny Cz. Oskarżony też do niej pisał, że czuje się winny, bo nie pamięta zbyt wiele. Miał przyznać, że "bardzo się o nią boi" i nie wybaczy sobie jej zaginięcia.
Joanna Cz. zeznała, że nic nie wskazywało, że impreza integracyjna zakończy się tragicznie. O zaginięciu Ewy Tylman dowiedziała się następnego dnia od Adama Z. Powiedział jej, że "Ewa chyba weszła do tramwaju, ale nie jest tego pewien". W rozmowach z nią miał nie zmieniać wersji wydarzeń. Aby pomóc mu przypomnieć sobie wydarzenia z tamtej nocy Joanna Cz. przeszła z oskarżonym trasę, jaką on miał pokonać z Ewą Tylman.
Policja zastraszała chłopaka Adama Z.?
Przed sądem zeznawał też brat chłopaka Adama Z. Filip M. potwierdził, że Adam Z. SMS-ował z jego bratem, Dominikiem. - Z tego, co pamiętam, to brat mówił, że Adam był pijany i nie wiedział jak ma wrócić do domu – zeznał. Dodał, że jego brat brał udział w poszukiwaniach Ewy Tylman, ponieważ Dominik "jest partnerem Adama i był zaangażowany w tę sprawę emocjonalnie".
Filip M. odniósł się do zarzutów swojego brata wobec policji. Dominik M. oskarżył policjantów o wymuszanie na nim zeznań i zastraszanie. Po jednym z przesłuchań chłopak Adama Z. miał wrócić do domu w "bardzo złym stanie", płakał i był roztrzęsiony. - Pamiętam, że powiedział do mnie, że skoro jego tak traktowali, to jak oni traktują Adama – mówił w sądzie Filip M.
- Brat mówił, że stosowali wobec niego przemoc psychiczną. Pytali go "czy wie co z takimi ciotami dzieje się w więzieniu?". Chcieli go zmusić do powiedzenia czegoś, czego nie wiedział, bo przecież go tam nie było – zeznał.
Według niego policjanci zachowywali się "niezrozumiale", ponieważ mieli zarekwirować telefon Dominika, a później mieć pretensje, że ten nie odbiera od nich telefonów.
Sprawa Ewy Tylman
Według prokuratury 23 listopada 2015 roku, Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a później nieprzytomną wepchnął do Warty. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
W lutym sąd zmienił kwalifikację czynu z zabójstwa na nieudzielenie pomocy. Grozi za to do 3 lat więzienia. Od dwóch miesięcy Adam Z. nie czeka na wyrok w areszcie. Sąd zastosował wobec niego dozór policji dwa razy w tygodniu i zakazał mu opuszczania kraju.
Adam Z. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. W trakcie procesu nie podtrzymał wcześniejszych wyjaśnień przytoczonych przez sąd, w części dotyczącej tego, co się działo po wyjściu z klubu. Twierdzi, że nie pamięta okoliczności, w jakich miała zginąć Ewa Tylman, a do niekorzystnych dla siebie wyjaśnień zmuszali go policjanci. Śledztwo w sprawie wymuszania zeznań na Adamie Z zostało umorzone.