Czołgi z Niemiec nie dla Polski. Wymiana utknęła w miejscu
Niemiecki rząd, wielokrotnie krytykowany za niedotrzymywanie deklaracji w sprawie dozbrojenia walczącej Ukrainy, chciał zrehabilitować się przed międzynarodową społecznością. Miało do tego dojść poprzez złożoną operację wymiany uzbrojenia z Polską. Jak się jednak okazuje i ten plan spełznie na niczym. Według informacji telewizji ARD do wymiany nie dojdzie.
Ukraina miała otrzymać militarne wyposażenie, pochodzące jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. Przekazać je miała nie tylko polska armia, ale również wojsko z Czech, Słowacji i Słowenii, a także z Grecji. Uszczuplone zapasy w tych krajach miały być uzupełnione m.in. niemieckim sprzętem.
Berlin chciał takiej pośredniej transakcji z uwagi na to, że żołnierze ukraińscy lepiej radzą sobie z postsowiecką bronią, z którą są zaznajomieni i nauka jej obsługi nie wymaga dłuższych szkoleń. Dodatkowym powodem jest - jak wyjaśnia niemiecki portal narodowego nadawcy tagesschau.de - niechęć rządu federalnego Niemiec, a zwłaszcza kanclerza, do tego, by pojazdy pancerne brały udział w walkach na froncie. Chodzi nie tylko o niezręczne skojarzenie z czasami II wojny światowej, ale również o obawy, że bezpośrednie dostawy czołgów zdenerwowałyby Putina i mogły doprowadzić do dalszej eskalacji.
Tagesschau zwraca uwagę, że do tej pory nie doszło jednak do żadnej operacji wymiany broni, mimo że Bundestag zdecydowaną większością głosów zdecydował o nich trzy miesiące temu. Jedyne wsparcie, jakie otrzymała Ukraina od Niemiec to tylko siedem samobieżnych armatohaubic PzH 2000 z zapasów Bundeswehry.
Do końca lipca niemiecki przemysł zbrojeniowy ma rozpocząć dostawy samobieżnych dział przeciwlotniczych "Gepard". Wszystko trwa tak długo, bo kraje, które mają uczestniczyć w tej wymianie, zazwyczaj nie są zadowolone z oferty niemieckiej. Widać to na przykładzie Słowenii. Berlin zaoferował w kwietniu bojowy wóz piechoty Marder i transporter opancerzony Fuchs w zamian za dostarczenie Ukrainie przez Słowenię czołgów i transporterów opancerzonych (T72 i BMP1). Kraj jednak chciał dostać za ten sprzęt bojowe wozy piechoty Puma i czołgi Leopard.
Wstydliwa sprawa z niemiecką bronią. Wymiana idzie opornie
Według polskich źródeł w pierwszych dwóch miesiącach rosyjskiej agresji kraj dostarczył na Ukrainę do 240 czołgów T-72 i kilkadziesiąt pojazdów opancerzonych. Już w maju prezydent Andrzej Duda skrytykował niemiecki rząd za niewywiązywanie się z dostaw do Polski.
Wiceszef polskiego MSZ powiedział w telewizyjnym wywiadzie, że nie ma "prawdziwej oferty z Niemiec, którą można by rozważyć". Natomiast według polityka CDU Rodericha Kiesewettera rząd federalny zaoferował Polsce niedawno 20 czołgów Leopard 2. Od kwietnia 2023 roku będzie dostarczany jeden czołg miesięcznie, a od października trzy czołgi miesięcznie.
Tymczasem, według informacji stacji ARD, wymiana nie dojdzie do skutku. Oferta Berlina ma być niewystarczająca. Oficjalnie jednak negocjacje nie zostały jeszcze zerwane.