Człowiek Promień
Pierwsza w Polsce duża wystawa Mana Raya (1890–1976) – artysty, który podniósł fotografię do rangi sztuki.
12.11.2007 | aktual.: 12.11.2007 13:29
Był malarzem, fotografem, filmowcem, nowojorczykiem, paryżaninem, surrealistą, dadaistą, bon vivantem, twórcą kolaży, asamblaży i ready made, duszą towarzystwa, performerem, wynalazcą nowych technik fotograficznych, miłośnikiem sportowych aut, portrecistą gwiazd. Tę wyliczankę można by kontynuować do końca tego tekstu. Bliski przyjaciel Mana Raya Marcel Duchamp podsumował go kiedyś słowami: „Man Ray, rzeczownik rodzaju męskiego, synonim słów radość, bawić się, radować się”.
Man Ray urodził się w Filadelfii, ale wychował się w Nowym- Jorku. Był pierwszym dzieckiem w rodzinie żydowskich imigrantów z Rosji, naprawdę nazywał się Emmanuel Radnitzky. Rodzice w obawie przed antysemityzmem zmienili nazwisko na neutralnie brzmiące Ray. Man to po prostu zdrobnienie od Emmanuel. Tak narodził się Man Ray – Człowiek Promień: piękna zbitka słów brzmiąca niczym obmyślany tygodniami artystyczny pseudonim. Man Ray karierę zaczął jako malarz i szybko stał się członkiem bohemy skupionej wokół legendarnej Galerii 291. W 1921 roku przeprowadził się do Paryża, ówczesnego centrum artystycznego świata, gdzie z miejsca wyrósł na gwiazdę. Razem z Arpem, Picassem, Ernstem i Miro wziął udział w pierwszej wystawie surrealizmu, współpracował z Meret Oppenheim, był kochankiem sławnej Kiki de Montparnasse.
Pomimo rozlicznych zatrudnień i zainteresowań Man Ray najbardziej zapamiętany został jako fotograf – to do tej dziedziny sztuki wniósł najwięcej. „Skrzypce Ingresa”, w których kobiece biodra zostają skojarzone z kształtem pudła rezonansowego, portret Kiki z afrykańską maską czy „szklane łzy” to kanoniczne obrazy, reprodukowane w każdej książce o historii sztuki i fotografii. Jednak to, co najważniejsze dla zrozumienia znaczenia twórczości Mana Raya, to nie siła i geniusz pojedynczych obrazów, lecz sposób, w jaki wprowadził fotografię w dyskurs wysokiej sztuki. Na początku XX wieku status fotografii nie był jeszcze ustalony. Wśród fotografów istniały dwa zwalczające się obozy: piktorialiści, którzy za pomocą skomplikowanych chemicznych i optycznych efektów starali się upodobnić swoje zdjęcia do dzieł malarskich, i realiści, którzy próbowali odseparować się od reszty artystycznego świata i stworzyć wizualny język specyficzny tylko dla fotografii. Man Ray zostawił te dylematy daleko w tyle. Nie definiował
siebie jako fotografa, był po prostu artystą, który uprawiał swój gatunek za pomocą aparatu i klisz. Nie walczył o autonomię dla konkretnej techniki, ze znakomitym skutkiem wykorzystywał ją do własnych celów. „Ze sztuką jest jak z seksem – powiedział kiedyś. – Ludzie uprawiają ją od wieków. Można to robić na wiele sposobów, pojawiają się nowe techniki, ale w gruncie rzeczy zawsze chodzi o to samo”.
Na wystawie w galerii warszawskiego Teatru Studio pokazano 40 fotografii Mana Raya, głównie z lat 1922– –1936. Surrealistyczne eksperymenty sąsiadują z portretami Pabla Picassa, Coco Chanel i Gertrude Stein, obok wiszą zdjęcia mody, akty, rayografy, martwe natury. Możemy patrzeć na każde z tych zdjęć z osobna, zachwycać się jego kompozycją i doszukiwać zakodowanych znaczeń. Możemy też potraktować całość jak fascynującą opowieść o czasach radości i niezachwianej wiary w sens tworzenia. O tym, jak myślano o sztuce, jak się nią bawiono, i o tym, jak pięknie potrafiła wypełnić życie.
Kuba Dąbrowski
„Man Ray. Mag i odkrywca” Galeria Studio w Pałacu Kultury i Nauki (wejście do Teatru Studio), wystawa czynna do 25.11.