Członkowie komisji śledczej zadowoleni z postawienia zarzutu Janinie S.
To dobra wiadomość i dobra decyzja - tak
członkowie sejmowej komisji śledczej badającej sprawę Rywina
oceniają postawienie przez Prokuraturę Apelacyjną w Białymstoku
zarzutu sfałszowania projektu ustawy o rtv Janinie S. - b.
dyrektor Biura Prawnego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Posłowie uważają, że zarzuty w tej sprawie zostaną teraz postawione kolejnym osobom.
Janina S. to pierwsza osoba, której w sprawie dotyczącej prac nad ustawą o radiofonii i telewizji i zniknięcia z jej nowelizacji słów "lub czasopisma" postawiono zarzuty. Brak tych słów oznaczał, że wydawcy czasopism mogli kupić ogólnopolską telewizję, a wydawcy dzienników - nie.
Zdaniem przewodniczącego sejmowej komisji śledczej badającej sprawę Rywina, Tomasza Nałęcza (SdPl) decyzja białostockiej prokuratury potwierdza znane porzekadło, że najciemniej jest pod latarnią. Okazuje się bowiem, że z Białegostoku sprawy są dużo lepiej widoczne niż z Warszawy - ocenił.
Sprawę tę badała najpierw Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, która 22 lipca tego roku umorzyła ją z powodu niewykrycia sprawców. Prokuratura Krajowa uchyliła jednak to postanowienie i sprawę przekazała do Białegostoku.
Nałęcz powiedział, że zgromadzony przez komisję materiał dowodowy nie pozostawiał wątpliwości, iż usunięcie z ustawy o rtv słów "lub czasopisma" to była działalność świadoma, a nie przypadkowa, jak starali się to przedstawić podczas zeznań Sokołowska oraz prawnicy: Iwona Galińska z KRRiT i Tomasz Łopacki z ministerstwa kultury.
Także Jan Rokita (PO) uważa, że dokonywanie fałszerstw w projekcie ustawy o rtv, w świetle zgromadzonych przez komisję dowodów, jest ewidentne. Fałszerstwa te były dziełem kilku osób, w tym Jakubowskiej i Janiny Sokołowskiej i obie powinny stanąć przed sądem - dodał.
Ale prokuraturze w Polsce bardzo trudno jest postawić przed prokuratorem bądź sądem polityków. Wtedy kiedy winni są członkowie rządu Millera, przed sądem staje Rywin; wtedy kiedy winna jest Jakubowska przed sądem staje Sokołowska. Zawsze jest jakaś figura zastępcza - ocenił Rokita.
Także Jerzy Szteliga (SLD) przyznał, że jej członkowie mieli świadomość, że to właśnie w KRRiT zginęła kwestia "lub czasopisma". Nie mieliśmy bezpośredniego dowodu. Dziwiliśmy się jednak straszliwie, że pewne konsultacje, pewne czynności o charakterze tworzenia prawa, działy się na terytorium KRRiT - powiedział. Jego zdaniem, postawienie zarzutów Janinie S. oznacza, że prawdopodobnie prokuratura coś znalazła.
Autor końcowego raportu komisji śledczej Zbigniew Ziobro (PiS) o decyzji prokuratury powiedział: widać, że odrobina dobrej woli i te same dowody, które doprowadziły prokuraturę warszawską do stwierdzenia, że nie ma przestępców i przestępstw, mogą prowadzić do diametralnie innych wniosków - że przestępstwa były i są sprawcy.
Ziobro uważa, że nikt nie uwierzy w to, iż Sokołowska sama z siebie, dla kaprysu, fałszowała ustawę i to w najbardziej newralgicznym jej fragmencie, dotyczącym materii, która była przedmiotem propozycji korupcyjnej. Przecież nie ma takich naiwnych, którzy by w to uwierzyli - ocenił. Nawet Leszek Miller, w swojej bucie, którą co chwilę obnaża, chyba nie będzie miał tyle tupetu, żeby utrzymywać, iż to Sokołowska wysłała Rywina z propozycją korupcyjną - dodał Ziobro.
Szteliga zaznaczył zaś, że dobrze by było, żeby cała sprawa była wyjaśniona, żeby odciążyć SLD od odpowiedzialności i żeby cała odpowiedzialność za aferę Rywina była spersonifikowana.
Janina S. brała udział w pracach nad projektem ustawy o rtv z ramienia KRRiT. Sprzeczne zeznania Jakubowskiej, Czarzastego, przedstawicieli Kancelarii Premiera oraz prawników z KRRiT i resortu kultury, na temat zniknięcia słów "lub czasopisma" z projektu ustawy już po posiedzeniu rządu sprawiły, że komisja musiała w lipcu 2003 roku, przeprowadzić konfrontacje pomiędzy osobami redagującymi ustawę. W efekcie do prokuratury zostało skierowane zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.