Czeska armia wyprzedaje majątek
Czeska armia, która od 1 stycznia jest już w pełni profesjonalna, pozbywa się gwałtownie majątku, który odziedziczyła po ogromnej kiedyś, 200-tysięcznej armii czechosłowackiej. Sprzedawane są nie tylko uzbrojenie, środki transportowe i amunicja, ale także koszary, poligony, różnego rodzaju budynki i bunkry.
W ciągu ostatnich trzech lat czeskie siły zbrojne (które w roku 2008 liczyć mają ok. 22 tys. żołnierzy zawodowych i 8 tys. pracowników cywilnych) sprzedały ponad 300 czołgów, prawie 1300 transporterów opancerzonych, 9000 samochodów oraz 100 samolotów i śmigłowców.
Odbiorcami sprzętu i uzbrojenia są nie tylko czeskie firmy, ale także różnego rodzaju stowarzyszenia miłośników broni, prywatni kolekcjonerzy czy producenci filmowi.
Jan Pejsek z wydziału prasowego ministerstwa obrony powiedział dziennikowi "Pravo", że armia nie potrzebuje już około 2 tysięcy obiektów, których wartość księgowa przekracza 45 mld koron (ok. 6,75 miliarda złotych). Są to głównie niewykorzystywane koszary, magazyny a nawet lotniska.
Dwie trzecie z nich, w większości bezpłatnie, przekazano już gminom, ale w wielu przypadkach takiego kosztownego w utrzymaniu majątku nie chcą one nawet za darmo. Często nowy właściciel musi usunąć bowiem na własny koszt szkody ekologiczne, co dotyczy przede wszystkim dawnych magazynów materiałów pędnych.
Do roku 2012 (zakończenie transformacji sił zbrojnych) ministerstwo obrony chce się pozbyć kolejnych 200 nieruchomości, w tym tak atrakcyjnych - z uwagi na lokalizację i tradycję - jak np. koszary Jana Żiżki w Czeskich Budziejowicach (znane np. z przygód dobrego wojaka Szwejka), czy równie znane z historii koszary w Jaromierzu i w Pardubicach.
Za odsprzedany stary sprzęt (głównie samochody) i uzbrojenie oraz amunicję armia w ciągu ostatnich trzech lat uzyskała 600 mln koron (ok. 90 mln złotych). Wpływy z lukratywnych nieruchomości dopiero nadejdą, podobnie jak pieniądze ze sprzedaży starych bunkrów, które na stanie sił zbrojnych znajdują się od okresu międzywojennego, a obecnie także trafią na sprzedaż.
Zbigniew Krzysztyniak