Część rakiet pozostanie na "Kursku"
Wskutek uszkodzenia silosów rakietowych atomowego okrętu podwodnego "Kursk", część pocisków manewrujących "Granit" pozostanie we wraku do czasu jego ostatecznej rozbiórki. Poinformował o tym w niedzielę w Moskwie naczelny dowódca rosyjskiej marynarki wojennej, admirał Władimir Kurojedow.
Wrak spoczywa obecnie w suchym doku w bazie Roslakowo. Sześć wyrzutni "Granitów" - po trzy z każdej burty - zostanie na razie zalanych masą plastyczną. Sześć wspomnianych wyrzutni znajdowało się najbliżej rozerwanego wybuchem dziobu okrętu, jaki odcięto przed podniesieniem wraku.
16 pozostałych "Granitów" już wydobyto z kadłuba. Pociski te, zwane na Zachodzie SS-N-19 "Shipwreck", skonstruowano specjalnie do niszczenia dużych jednostek nawodnych przeciwnika, przede wszystkim lotniskowców. Masa startowa "Granita" wynosi siedem ton, napędza go silnik odrzutowy.
Jak podała agencja Interfax, od chwili podniesienia "Kurska" z dna Morza Barentsa, we wraku odnaleziono już 56 ciał poległych członków załogi. Wraz z marynarzami, wydobytymi jeszcze jesienią ubiegłego roku, daje to łącznie 68 zwłok. Na okręcie zginęło łącznie 118 ludzi.
Rosyjski prokurator generalny Władimir Ustinow zaprzeczył w sobotę twierdzeniom wojskowych, że przyczyną katastrofy "Kurska" było zderzenie z obcym obiektem podwodnym. W żadnym wypadku nie wyciągnęliśmy takiego wniosku. Pracownicy śledczy wychodzą z założenia, że okręt zatonął w rezultacie drugiej eksplozji, do jakiej doszło w 135 sekund po pierwszej. Uważamy również, że pierwsza eksplozja była wybuchem torpedy, jaka zdetonowała potem amunicję w przedniej części okrętu - głosi, zacytowana przez Interfax, wypowiedź Ustinowa. (jd)