Czemu ten polityk jest tak popularny? "Nie puszy się"
Start prezydenta Bronisława Komorowskiego był trudny, momentami skrajnie trudny, zwłaszcza gdy trwała prowadzona systematycznie przez PiS akcja delegitymizacji jego mandatu, ale teraz może mieć pełną satysfakcję. Blisko 80% dobrze oceniających sposób pełnienia przez niego funkcji to rekord, jakiego nie notował żaden z poprzedników.
25.11.2011 | aktual.: 25.11.2011 12:07
Przeczytaj też: Omówienie wyników sondażu - Rekordowe poparcie dla Platformy Komentarz Piotra Gabryela - Jak daleko posunie się Donald Tusk?
Jeśli te notowania utrzymają się przez dłuższy czas zaczniemy poważniej zastanawiać się nad fenomenem Bronisława Komorowskiego, który przez część elit opiniotwórczych uznawany jest za zbyt konserwatywnego, mającego zbyt wiele wpadek, nad którymi znęcają się media, a który mimo to Polakom się podoba. Czy dlatego, że jest właśnie taki naturalny, nie obraża się, nie puszy nadmiernie, przemawia dobitnie, ale swojsko?
W każdym razie prezydent nie eksponujący nadmiernie siebie i swojego urzędu, nie popadający w konflikty z rządem, co nie oznacza, iż nie zaznacza własnego zdania, cieszy się coraz większym i w ostatnich tygodniach bardzo szybko rosnącym uznaniem. Bo przecież nie zawsze tak było. Przez blisko rok notowania prezydenta stały w miejscu na dość przyzwoitym, ale nie oszałamiających poziomie akceptacji w granicach 50% dobrych ocen. Teraz wyraźnie ruszyły z miejsca. I nie stało się to kosztem premiera, który w ostatnim badaniu też poprawił swoją pozycję i to znacznie.
Biorąc pod uwagę badania przeprowadzane przed wyborami, kiedy premier z trudem utrzymywał dobrą opinię u ok. 40% badanych, obecne 56% ocen zdecydowanie dobrych i dobrych jest wynikiem przyzwoitym. Badanie ośrodek Homo Homini przeprowadził tuż po sejmowym expose (22 listopada), ale nie ma pewności, czy to właśnie ono zadecydowało o dobrej pozycji premiera. Opinia publiczna nie musi reagować natychmiast. Zwykle reaguje z opóźnieniem. Trudno więc orzec, że Polacy w większości akceptują zaproponowane zmiany, oszczędności czy nawet reformy, bo do ważnych reform zaliczyć należy planowane wydłużenie wieku emerytalnego i ujednolicenie go dla kobiet i mężczyzn. Trudno też ocenić, czy prawdziwe są formułowane często przez zwolenników głębokich reform opinie, że dzięki trudnym reformom można uzyskać poparcie i uznanie, a nie tylko ponosić sondażowe straty.
Jak zwykle nieco niższe niż premier oceny ma rząd, ale też dobre przeważają nad krytycznymi w stosunku 45 do 36%. Biorąc pod uwagę, że przed wyborami oceny rządu spadały, można mówić o pewnej poprawie, ale czy efekt nowości, a tym samym sondażowa premia, jaką zwykle przynoszą rekonstrukcje gabinetu, jest zbyt widoczna, można wątpić. Najbardziej zyskuje premier i jest to zgodne z realnym oglądem polityki, w której Donald Tusk jest liderem dominującym.
Ten efekt widoczny jest zresztą również w badaniu preferencji partyjnych. Platforma Obywatelska zyskuje i poparcie dla niej deklaruje obecnie 42% badanych, czyli nieco więcej niż realnie na tę partię głosowało, traci PiS, które popiera 24% badanych, ale nie są to spadki notowań dramatyczne, co warto odnotować w chwili, gdy partia ta praktycznie uległa rozłamowi.
Stałą pozycję utrzymuje Ruch Poparcia Palikota, a także SLD i PSL, dla których obecne notowania praktycznie równe są wynikom osiągniętych w październikowych wyborach. Jeśli coś może zaskakiwać, to brak wyraźniejszego wzrostu poparcia dla Palikota, który jest niewątpliwie najbardziej aktywnym, może nawet nadaktywnym aktorem polskiej sceny politycznej i który politykę traktuje w coraz większym stopniu właśnie jak teatr, w którym odgrywa kolejne spektakle różnej jakości. Ostatnio niestety coraz gorszej, gdyż polityka pomówień, insynuacji czy swoistej lustracji na okoliczność związków ministrów rządu Tuska z Opus Dei nie przydaje temu politykowi powagi i coraz częściej w komentarzach przywołuje się doświadczenia kolejnych lepperiad, co nigdy nie było komplementem i zapewne nie będzie.
W sondażu nie uwzględniono nowego zjawiska jakim jest Solidarna Polska, bo też nie bardzo wiadomo, czy to ciągle jakaś frakcja w PiS (tyle, że już nielegalna), czy odrębna partia, czyli PiS-bis, a może nawet PiS w najczystszej postaci, gdyż w tym gronie znajdują się najbardziej wyraziści politycy Prawa i Sprawiedliwości. Co ostatecznie urodzi się w tym tyglu, gdzie mieszają się dwa tak podobne składniki nie wiadomo. Wiadomo, że w obecnej formule PiS będzie tracić i racja jest po stronie rozłamowców mówiących, że w takim kształcie PiS nie jest w stanie wygrać żadnych wyborów. Ale na razie najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego za trzy lata, a więc czasu na mieszanie w partyjnych tyglach jest sporo. Podobnie jak na przeprowadzenie zmian zapowiedzianych przez premiera. A wtedy może ruszą dość stabilne w gruncie rzeczy sondażowe słupki.
Janina Paradowska specjalnie dla Wirtualnej Polski