Czego nie nauczysz się w polskiej szkole?
W Polsce uczy się najwięcej młodzieży spośród wszystkich krajów rozwiniętych, jednak zatrudnienie osób w wieku 20-24 lat, które już ukończyły edukację szkolną jest o 30% mniejsze niż w krajach OECD. Na pytanie dlaczego młodym ludziom trudno znaleźć pracę próbowali odpowiedzieć autorzy raportu Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju i Fundacji im. Friedricha Eberta „Czego (nie) uczą polskie szkoły?”.
Wnioski dr hab. Urszuli Sztanderskiej z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego i Wiktora Wojciechowskiego, głównego analityka FOR nie są optymistyczne. Okazuje się, że wiedza zdobyta przez młodych ludzi w szkołach bardzo słabo przygotowuje ich do pracy zawodowej. Z raportu wynika, że dla połowy absolwentów średnich szkół zawodowych wiedza i umiejętności zdobyte w szkole okazują się całkowicie nieprzydatne w pracy. Najgorzej swoje przygotowanie do wejścia na rynek pracy oceniają absolwenci liceów ogólnokształcących, ale nie lepiej jest wśród magistrów – tylko ponad połowa z nich deklaruje zgodność wykształcenia z rodzajem wykonywanej pracy.
Zdaniem badaczy podstawową przyczyną takiego stanu rzeczy jest zbyt mała ilość obowiązkowych zajęć praktycznych, które by uzupełniały standardowe kształcenie teoretyczne. Dlatego postulują zwiększenie nakładów na warsztaty kształcenia zawodowego w szkołach oraz na praktyczną naukę zawodu w prywatnych firmach. Jak podkreśla Sztanderska, licea ogólnokształcące powinny jak dotychczas kształcić ogólnie, ale po ich ukończeniu absolwenci powinni mieć zagwarantowaną możliwość kontynuowania nauki na studiach wyższych bądź w szkołach policealnych. Czas nauki w szkołach policealnych nie powinien być, jak obecnie, znormalizowany do lat studiów, ale być możliwie krótki. Licea profilowane, które w jej opinii straciły rację bytu, powinny zostać zastąpione dobrze wyposażonymi szkołami zawodowymi.
Kolejnym postulatem Sztanderskiej jest uruchomienie monitoringu sytuacji zawodowej absolwentów szkół. Ocena placówek na tej podstawie przez kuratoria, pozwoli młodzieży bardziej świadomie podejmować decyzje edukacyjne.
Odnosząc się do ostatnich propozycji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego dotyczących „zamawiania” kierunków kształcenia w takich specjalnościach, jakich brakuje na rynku pracy, Sztanderska powiedziała, że choć „pomysł jest w podstawach słuszny”, to w Polsce nie prowadzi się profesjonalnych prognoz popytu na pracę. Ministerstwo „zamawia” kierunki, które będzie dotować, zgodnie z tendencjami panującymi w Unii Europejskiej. W UE jest zbyt duży udział osób kształcących się na kierunkach humanistycznych w stosunku do tych wybierających kierunki techniczne, matematyczne czy biologiczne. Dlatego przyjęto dyrektywę, która ma zmienić te proporcje. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w Polsce udział kształcących się w naukach humanistycznych nie jest tak duży. W związku z tym rozwiązania przyjęte w Unii nie muszą być skuteczne w Polsce - uważa Sztanderska. Jej zdaniem, by "zamawianie" kierunków spełniło swoją rolę, potrzebne jest stworzenie wiarygodnych prognoz oraz prowadzenie statystyk, które pozwolą dokładnie
stwierdzić, w jakich zawodach młodzież kształci się nadmiernie, a w jakich niedostatecznie.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska