Trwa ładowanie...
d3jhdnn
Czechy "czarnym punktem" na mapie. Polak mówi o restrykcjach
czechy
26-03-2021 16:17

Czechy "czarnym punktem" na mapie. Polak mówi o restrykcjach

Od połowy lutego w Czechach obowiązuje stan wyjątkowy. Wg danych ourworldindata.org notowane u naszych sąsiadów wskaźniki zakażeń na milion mieszkańców należą do najwyższych na świecie. O tym, jak wygląda teraz życie w stolicy Czech opowiedział w programie "Newsroom" WP Mirosław Jankowiak, mieszkaniec Pragi. – W tym momencie sytuacja wygląda tak, że jest stan nadzwyczajny, który oficjalnie potrwa do 28 marca, ale już dzisiaj odbędą się rozmowy i wszystko wskazuje na to, że rząd poparty przez partię komunistyczną przedłuży ten stan do 11 kwietnia. Prawdopodobnie utrzymane zostaną też wszystkie obostrzenia czyli godzina policyjna czy zakaz przemieszczania się między powiatami. Mieszkam w Pradze, ona jest traktowana jako jeden powiat, więc w tym momencie mój świat się skurczył do miasta Pragi. Trzeba też nosić maseczki. Jeśli wchodzi się do pomieszczenia zamkniętego – sklepu, apteki czy przychodni, trzeba mieć specjalne, certyfikowane maseczki nazywane tutaj respiratorami. (…) Mogę iść do sklepu, na spacer z psem i do apteki i na tym moje swobody w Czechach się kończą – przyznał Jankowiak.

Jak to w praktyce właśnie wygląda Rozwiń

Transkrypcja:

Jak to w praktyce właśnie wygląda w Czechach, jeżeli chodzi o testowanie, o noszenie maseczek i przede wszystkim, jeżeli chodzi o poruszanie się po kraju? Znaczy w tym momencie sytuacja wygląda tak, że jest stan nadzwyczajny, który oficjalnie jest do 28 marca, ale już dzisiaj odbędą się rozmowy i wszystko wygląda na to, że rząd będzie tutaj poparty przez partię komunistyczną i prawdopodobnie do 11 kwietnia przedłużą stan nadzwyczajny oraz prawdopodobnie wszystkie obostrzenia - czyli utrzymanie godziny policyjnej, zakaz przemieszczania się między powiatami. Ja mieszkam w Pradze, Praga jest traktowana jako jeden powiat, więc jakby mój świat się skurczył w tym momencie do miasta Pragi. Trzeba nosić maseczki. Jeżeli się wchodzi do pomieszczenia zamkniętego, sklep, jakaś tam przychodnia, apteka, trzeba mieć te specjalne certyfikowane maseczki, nazywane tutaj "respiratorami". Natomiast na zewnątrz jest obowiązek noszenia albo tego "respiratora", albo co najmniej dwóch maseczek chirurgicznych. Znaczy oczywiście z noszeniem tych maseczek na zewnątrz jest bardzo różnie. Ja sam czasami widzę osoby gdzieś w parku, w Pradze, które po prostu - cześć osób nosi, część osób nie nosi. Ja sam się przyznam, że zawsze mam wielkie pytanie, czy mam mieć nałożoną maseczkę, ten "respirator" w momencie, gdy jestem w parku i dziesiątki metrów dookoła mnie nie ma ani jednej żywej osoby. Natomiast mówię, ten lockdown jakby ograniczający przemieszczanie się - właściwie w tym momencie mogę tylko w granicach Pragi się przemieszczać, oczywiście w tym "respiratorze" albo dwie maseczki chirurgiczne. Mogę iść do sklepu, na spacer z psem, do apteki - właściwie na tym się moje swobody w Czechach kończą. Natomiast statystyki cały czas są mocno kiepskie, delikatnie rzecz ujmując. Bo mówię, od Bożego Narodzenia Czeczy są w bardzo ostrym lockdownie, gdzie wszystko jest zamknięte. W Polsce jednak tam różnego typu sklepy były otwarte, galerie to otwierano, to zamykano, jakieś salony fryzjerskie były otwarte. Więc jakby ten lockdown w Polsce był o wiele łagodniejszy niż w Czechach. Natomiast statystyki pokazują, że jakoś coś tutaj nie nie wychodzi z tym lockdownem. Teraz wprawdzie rząd się chwalił, że już powolutku te statystyki są coraz lepsze i być może po Wielkanocy będzie można zrezygnować z części tych obostrzeń. Ale oczywiście zobaczymy, co pokaże życie. A jak reagują na to sami Czesi? Bo ten lockdown, tak jak pan wspominał, trwa już bardzo długo, czy jest duże zniecierpliwienie w czeskim narodzie, jak oni to odbierają? Znaczy po pierwsze Czesi są o wiele spokojniejszym narodem niż Polacy, ale już wielokrotnie były protesty. Przede wszystkim tutaj osoby prowadzące takie średni i mały biznes protestują, dlatego że najbardziej te obostrzenia uderzają w średni i mały biznes - właśnie jakieś firemki kilkuosobowe. Kiedy duży supermarket jest otwarty, a malutki sklepik musi być zamknięty. W supermarkecie, kiedy ja idę na zakupy, bo supermarket jest otwarty, i tam może być kilkadziesiąt osób, ale w małym sklepiku dwie osoby nie mogą być, musi być zamknięty sklepik. Więc jakby te osoby protestują. I myślę, że ludzie też po prostu są już zmęczeni. Ale podejrzewam, że to jest typowe dla wszystkich narodów, gdzie są pewne obostrzenia, dlatego że ludzie też nie widzą pewnej konsekwencji i jakby starają się dostrzec logiki, której często nie widzą w decyzjach rządu. Nawet tutaj się ostatnio ludzie śmiali, że kilka dni temu premier Czech powiedział, że "wytrzymajcie jeszcze tydzień, półtora, po świętach obiecujemy, że powiemy już konkretnie jaki będzie grafik i obiecujemy, że będziemy się trzymali tego grafiku". No ale takie deklaracje były składane wielokrotnie i wielokrotnie były jednak niedotrzymywane. Także zobaczymy, co będzie po świętach wielkanocnych.
d3jhdnn
d3jhdnn
Więcej tematów