Czarnecki nie jechał w bagażniku. Jest prawomocny wyrok w głośnej sprawie
Przed wybuchem afery KNF dziennikarka Jolanta Pieńkowska miała pomóc biznesmenowi Leszkowi Czarneckiemu w uniknięciu zatrzymania przez służby specjalne. W poniedziałek zapadł prawomocny wyrok ws. publikacji dziennika "Fakt". - Sąd nakazał przeprosiny za tekst o rzekomym wywożeniu męża w bagażniku - przekazał adwokat Roman Giertych, pełnomocnik Jolanty Pieńkowskiej.
Chodzi o wydarzenia z 2018 roku. Służby specjalne miały prowadzić śledztwo wobec biznesmena Leszka Czarneckiego, biznesmena i założyciela Getin Banku. Jak opisywały media, dziennikarka Jolanta Pieńkowska miała pomóc mężowi i wywieźć go w bagażniku na lotnisko.
Rzekomym działaniom służb zaprzeczył jednak Stanisław Żaryn. - Służby specjalne podległe ministrowi Kamińskiemu nie podejmowały jakiejkolwiek próby zatrzymania Leszka Czarneckiego - przekazał w marcu 2019 roku rzecznik koordynatora służb specjalnych.
- Jeśli było tak, jak opisują dziennikarze, to wygląda na to, że pan Czarnecki dostał sygnał, że ma dojść do jego zatrzymania. Czy ta informacja była sprawdzona czy nie - trudno powiedzieć. Nie musiała to być też informacja precyzyjna. Wystarczy sygnał - komentował wówczas w rozmowie z Wirtualną Polską płk. Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu.
Po ponad dwóch latach zapadł prawomocny wyrok w sprawie. "Dzisiaj [w poniedziałek - przyp. red.] Sąd Apelacyjny w Warszawie ostatecznie wydał wyrok w sprawie red. Jolanty Pieńkowskiej przeciwko dziennikowi 'Fakt'. Sąd nakazał przeprosiny za tekst o rzekomym wywożeniu męża w bagażniku. I wpłatę na WOŚP" - przekazał w mediach społecznościowych adwokat Roman Giertych, pełnomocnik Jolanty Pieńkowskiej.