Czarci różaniec
Szósty czerwca 2006 r. Wystarczy usunąć nieistotne zero z tej daty - 6.6.06. - a otrzymamy liczbę 666. To imię bestii z nowotestamentowego Objawienia św. Jana, zwanego inaczej Apokalipsą. Stosownie do okoliczności - i na złość papieżowi Benedyktowi XVI, który w wielkopiątkowej homilii potępił bezrozumny kult szatana w zachodnim chrześcijańskim świecie - Hollywood wyrychtował remake klasycznego horroru "Omen" (premiera światowa i polska: 6.6.2006). Oryginał z 1976 r. współtworzył wraz z "Egzorcystą" kanon kina o nadejściu Antychrysta.
"Egzorcysta" (1973 r.) w reż. Williama Friedkina uznano za najbardziej odrażający horror w historii kina. Głos szatana uzyskano, przetwarzając kwik świń, prowadzonych pod nóż w rzeźniach Chicago. Zniesmaczona publiczność wychodziła gromadnie z seansów, za to film zdobył aż osiem nominacji do Oscara. Widzowie mieli też powody do odczuwania wstrętu, o których nie wiedzieli: w taśmę wmontowano pojedyncze klatki z odrażającymi wizerunkami diabła, które rejestrowała tylko podświadomość. W dodatku do filmu przylgnęła czarna legenda - w czasie jego produkcji zmarło aż osiem osób, w tym dwoje aktorów. Dekoracje strawił pożar. Montaż i udźwiękowienie ciągnęły się w nieskończoność. Może dlatego, że reżyser prowadził je przy nowojorskiej Fifth Avenue w budynku o numerze 666. Diabeł to wielka postać filmowa. Jako elegancki i wpływowy lord pojawił się na ekranie już w roku 1926 ("Cierpienia diabła").
Zaproponował pewnemu biednemu pisarzowi transakcję: pisarz odda mu duszę, a w zamian dostanie pokaźny spadek i rękę wybranki, o której dotąd mógł tylko marzyć. W "Dziecku Rosemary" zapłodnił młodą mężatkę z Nowego Jorku, by tym sposobem osobiście się stawić na świecie. Rzecz filmowano w Dakota Buildig, przed którym 12 lat później szaleniec zastrzelił Johna Lennona. W "Omenie" wśliznął się w duszyczkę chłopczyka i przy jego pomocy dokonywał regularnej rzezi. Grywał go Robert De Niro ("Harry Angel") i Al Pacino ("Adwokat diabła"). Także Dustin Hoffman ("Joanna d'Arc") z nieruchomą twarzą, przesłoniętą czarnym kapturem. I rubaszny Jack Nicholson w "Czarownicach z Eastweek". Dziś remake "Omena" - z Lievem Schreiberem, zamiast pamiętnego Gregory'ego Pecka - wraz z książką Ann Coulter "Godless" i zalewem satanistycznej heavymetalowej muzyki, jak na przykład przeżywający drugą młodość zespół Slayer, który 6 czerwca rozpoczyna trasę The Unholy Alliance Tour, czy szokujący nowy album grupy Deicide, współtworzy
spektakl typu sound & vision dla nadchodzącego Armagedonu.
Z literackich wcieleń diabła można stworzyć całą bibliotekę. Przypomnijmy tylko niektóre inspirowane diabłem arcydzieła. Młody Goethe naoglądał się diabła na freskach winiarni Auerbacha w Weimarze i nie mógł tego zapomnieć. Aż wprowadził Mefistofelesa na karty "Fausta", gdzie ten w zamian za duszę przywraca zgrzybiałemu uczonemu młodość. Z tym diabłem Goethe zmagał się przez całe życie - ostatnią wersję "Fausta" pisał na łożu śmierci. Diabła starczyło jeszcze dla Tomasza Manna, który podobny układ kazał zawrzeć genialnemu kompozytorowi Adrianowi Leverk?hnowi ("Doktor Faustus"), dzięki czemu dał syntezę sztuki niemieckiej doby hitleryzmu. Z kolei szatan o imieniu Woland bardzo się przydał w stalinowskiej Moskwie (M. Bułhakow: "Mistrz i Małgorzata"), gdzie wprowadził minimum sprawiedliwości społecznej. W "Kordianie" Juliusza Słowackiego przekonywał tytułowego bohatera, że zamach na cara był czynem chwalebnym, lecz szalonym. Zresztą - jak dostrzegał aforysta Stanisław Jerzy Lec - "W piekle szatan jest postacią
pozytywną". A ile hałasu "czarny" narobił w muzyce! Wystarczy wspomnieć objadających się szczurzymi głowami na każdym koncercie Alice Coopera czy Ozzy'ego Osbourne'a.
A imię jego legion
Co roku 6 czerwca o 6 rano sataniści masowo urządzają czarne msze, by uczcić symboliczne spotkanie się trzech szóstek. W tym roku obchody będą jeszcze bardziej widoczne. Nieprzypadkowo Behemoth, najbardziej znany polski zespół satanistyczny, wybrał tę datę na premierę albumu "Demonica". Także w zeszłym roku 6 czerwca w Atenach zagrał kontrowersyjny Slipknot, co wzbudziło ostry protest Greckiego Kościoła Ortodoksyjnego.
Szatan nigdy nie miał monopolu na zło. Skutecznie natomiast monopolizuje głupotę. Dość powszechna wiara w horoskopy i wróżby, w przeróżne odmiany kabały byłaby niewinną rozrywką. Stała się jednak przemysłem napędzanym przez Internet i telefonię komórkową. Namiętni czytacze horoskopów już czują przyjemne ciarki na plecach, oczekując 6 czerwca. Niby nie wierzą, ale podają w biogramach znaki zodiaku i wywodzą, iż partner spod znaku lwa jest ich ideałem.
Niewinna z pozoru zabawa staje się zaproszeniem do myślenia magicznego. A to z kolei staje się zaproszeniem na bal u Wolanda. Od głupoty i wiary w cuda do akceptacji politycznego i społecznego szamanizmu zostaje ledwie krok.
Totalitaryzm sowiecki był przecież monopolistą zła opartego na obietnicy powszechnego szczęścia (podobnie zresztą jak krócej trwający totalitaryzm III Rzeszy). Obecnie mamy stada lokalnych Stalinków i Hitlerków (Łukaszenka, Kim Dzong Il, Fidel Castro i cała grupa afrykańskich dyktatorów), opierających swoją władzę na wierze w polityczne cuda, a czasem na wierze w zło.
Łukasz Radwan