Cyrografy w Samoobronie
Umowy, którymi Andrzej Lepper chce się zabezpieczyć przed ucieczką posłów z partii (w 2001 r. do Sejmu weszło 53 posłów Samoobrony, odeszło ponad 20), budzą przerażenie wśród działaczy partii. Każdy, kto chciał kandydować na posła lub senatora, musiał podpisać zobowiązanie, że po wyborach nie opuści klubu i weksel in blanco na ponad pół miliona złotych. A jeśli to zrobi, a nawet jeśli tylko zrezygnuje z kandydowania po podpisaniu umowy - Andrzej Lepper grozi, że zrealizuje jego weksel.
Działacze podpisywali te dokumenty - często bez czytania, a rzadko - ze zrozumieniem. "Chcesz być na liście, musisz podpisać" - takie było ultimatum władz partii. Umów nie można było przed podpisaniem brać do domu, żeby nie wydostały się poza partię.
Po awanturze o miejsca na listach wyborczych Samoobrony i groźbach działaczy, że zrezygnują z kandydowania, Lepper postraszył: - Proszę bardzo, uruchomię weksle i przyjdzie do was komornik. I wiele osób mu wierzy, zwłaszcza że kopii umów nie dostali do domu i nie wiedzą, co w nich naprawdę jest.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do opinii przygotowanej przez Sejmowe Biuro Studiów i Ekspertyz. Stwierdzono w niej, że "wymuszanie na kandydatach na parlamentarzystów weksli in blanco, które miałyby być zabezpieczeniem na okoliczność ewentualnej rezygnacji z kandydowania lub nieprzystąpienia do klubu parlamentarnego, stanowi działanie sprzeczne z konstytucją i ustawą i dlatego jest czynnością nieważną".