Ćwiąkalski: trudno mówić o podejrzeniach wobec Ziobry
Trudno mówić o jakiś podejrzeniach pod adresem Zbigniewa Ziobry - tak minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski komentuje doniesienia "Gazety Wyborczej", że prokuratura ma rozważać wersję, iż Ziobro wcale nie nagrał rozmowy z Andrzejem Lepperem z czerwca 2007 r.
14.01.2008 | aktual.: 14.01.2008 10:29
Ćwiąkalski powiedział w Radiu ZET, że wypada chyba, żeby ktoś, kto na pewno był bardziej niezależny, bo ABW - jakby nie było, była podległa premierowi - zbadał, jak było z tym nagraniem.
"GW" twierdzi, iż prokuratura rozważa wersję, że Ziobro wcale nie nagrał rozmowy z Lepperem oraz czy zapis rozmowy nie pochodzi z podsłuchu.
Sprawa jest badana oczywiście i prokuratura zobowiązana jest wszechstronnie sprawę wyjaśnić - powiedział Ćwiąkalski. Zresztą nie jest tajemnicą, że Zbigniew Ziobro przypomina sobie coraz to nowe okoliczności. Sam przeczytałem, że przypomniał sobie, że być może to nie jest ten dyktafon, na którym dokonano nagrania, a który przekazał prokuraturze, tak że to wszystko niewątpliwie musi być wyjaśnione - dodał.
Spytany, czy Ziobro powinien był przekazać prokuraturze dyktafon, na który nagrał Leppera, i całość nagrania, Ćwiąkalski odparł: Dokładnie tak powinno być. Zbigniew Ziobro jest zbyt doświadczonym zarówno politykiem - jak i przede wszystkim przypomnę, że ma zdany egzamin prokuratorski - więc bardzo dobrze wie, że jako dowód powinien przekazać ten dyktafon, na który rozmowa została nagrana.
Odnosząc się do badań ABW, która stwierdziła, że nagranie jest autentyczne, minister zwrócił uwagę, że nie kwestionuje tamtej opinii - "ale może wypada chyba, żeby ktoś, kto na pewno był bardziej niezależny, bo ABW, jakby nie było, była podległa premierowi, zbadał, jak było z tym nagraniem". Dodał, że "chodzi tylko o to, by w konkretnej sprawie wyjaśnić bardziej szczegółowo, no choćby z tego powodu pewne kwestie, pewne wątpliwości, choćby z tego powodu, jak powiedziałem, że sam Zbigniew Ziobro sobie przypomina coraz to nowe okoliczności".
Według Leppera, 14 czerwca 2007 r. Ziobro miał go ostrzec o akcji CBA w resorcie rolnictwa, czemu Ziobro zaprzeczył. 12 sierpnia 2007 r. doszło do ich konfrontacji w śledztwie dotyczącym przecieku. Dzień później Ziobro ujawnił, że dowodem na prawdziwość jego słów jest nagrana przez niego potajemnie na cyfrowym dyktafonie rozmowa z Lepperem. Nagranie przekazał prokuraturze prowadzącej śledztwo w sprawie przecieku. Według ówczesnego prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, eksperci ABW nie znaleźli śladów ingerencji w zapis rozmowy.
W zeszłym tygodniu rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska oświadczyła, że nagranie rozmowy "na nośniku przedstawionym prokuraturze jest najprawdopodobniej nieoryginalne". Według RMF FM, śledczy dysponują dwoma nośnikami - płytą skopiowaną z komputera, na który przeniesiono nagranie z dyktafonu, a także samym twardym dyskiem.
Tego samego dnia Ziobro zapewnił, że nie manipulował nagraniem, ale jego oryginał skasowano z dyktafonu; prokuratura ma kopię na CD. Podejrzenia manipulacji uznał za insynuację; dodał, że rozważa kroki prawne. Lepper przypomniał, że już w sierpniu 2007 r. podważał autentyczność nagrania. W świetle ostatnich informacji prokuratury złożenie pozwu uważam za jak najbardziej zasadne, bo zarzucając mi kłamstwo w sprawie treści rozmowy pan Ziobro naruszył moje dobra osobiste - mówił Lepper.