PolskaCoraz większy opór przeciw koalicji w Iraku

Coraz większy opór przeciw koalicji w Iraku

Opór przeciw koalicji międzynarodowej w Iraku narasta i jest coraz lepiej zorganizowany. Nie są to tylko małe grupy dysydentów, jak próbują tłumaczyć sami Amerykanie, ale szeroki krąg irackiego społeczeństwa - uważa dr Gareth Stansfield, arabista z Instytutu Studiów Arabskich i Islamskich Uniwersytetu Exeter.

07.11.2003 | aktual.: 07.11.2003 17:19

"Opór ten uderza w siłę wojskową Amerykanów, ale i poddaje próbie ich polityczną wolę pozostania w Iraku" - powiedział Stansfield. Obecnie w Iraku przebywa 131 tys. amerykańskich żołnierzy. W maju przyszłego roku ma ich tam być o 20% mniej, czyli 105 tysięcy.

"Wstrzymanie powstania jest niemożliwe i niemożliwe jest opuszczenie Iraku. Każda opcja jest zła" - podkreślił Stansfield. Dodał, że Amerykanie zupełnie nie wiedzą, jak się uporać z powstaniem sunnitów, separatyzmem kurdyjskim czy odradzaniem się tożsamości szyitów.

Zdaniem eksperta wojskowości gen. Stanisława Kozieja, o ile w Iraku sunnickim, gdzie organizowane są napady pojedyncze, małe zasadzki, w polskiej strefie - historycznym centrum szyizmu - gdyby doszło do rozruchów - możemy mieć do czynienia z masowymi wystąpieniami ludności na wezwanie przywódców religijnych, łącznie z wojną domową między poszczególnymi frakcjami.

Według Kozieja, obecna koalicja w Iraku nie ma wielkich i bezpiecznych perspektyw przed sobą, a z punktu widzenia czysto wojskowego to tam trzeba by było dużo, dużo więcej żołnierzy - dwa czy trzy razy więcej, niż teraz jest, a na pewno nikt takiej decyzji o zwiększeniu liczby żołnierzy nie podejmie".

"Próba rozstrzygnięcia sytuacji w Iraku przy pomocy takiej koalicji, jaka jest obecnie, raczej nie rokuje pozytywnego zakończenia tego kryzysu" - powiedział Koziej. "W związku z tym poszukuje się większego zaangażowania międzynarodowego (ONZ, NATO i Unii Europejskiej). W tym kierunku idą wysiłki amerykańskie. Sądzę, że to jest jedyna wizja, która pozwalałaby optymistycznie patrzeć w przyszłość".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)