ŚwiatCoraz większy izolacjonizm Niemiec. Ekspert z Niemiec ostrzega przed konsekwencjami dla całej Unii Europejskiej

Coraz większy izolacjonizm Niemiec. Ekspert z Niemiec ostrzega przed konsekwencjami dla całej Unii Europejskiej

• Skrajna prawica zyskuje na popularności w Niemczech
• Alternatywa dla Niemiec (AfD) weszła do każdego parlamentu regionalnego
• To reakcja na kryzys migracyjny i brak spójnej odpowiedzi UE
• Niemcy poniosły ciężar ratunku Cypru, Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii
• Dlatego są rozczarowani brakiem solidarności w sprawie uchodźców
• Brak solidarności szkodzi całej UE - izolacjonizm Niemiec odbije się na całej Unii

Coraz większy izolacjonizm Niemiec. Ekspert z Niemiec ostrzega przed konsekwencjami dla całej Unii Europejskiej
Źródło zdjęć: © PAP / dpa | Bernd von Jutrczenka

W niedawnych wyborach regionalnych w Niemczech wyborcy opowiedzieli się zdecydowanie przeciw CDU, partii kanclerz Angeli Merkel. Coraz więcej Niemców traci wiarę w europejskie rozwiązanie trwającego kryzysu migracyjnego, a wezwania do izolacjonizmu Niemiec i jednostronnego rozwiązywania spraw słychać coraz wyraźniej. Skrajnie prawicowe siły polityczne zyskują na popularności.

To bardzo niepokojące, ale nie powinno zaskakiwać. Unii Europejskiej wciąż nie udaje się znaleźć jednolitych rozwiązań wspólnych problemów, choć nęka ją seria kryzysów. W obecnym kryzysie migracyjnym kraje UE okazały szczególny brak solidarności z Niemcami, a wiele odmówiło przyjęcia nawet niewielkiej części obciążenia. Mimo niedawnej umowy z Turcją, która ma ograniczyć napływ uchodźców z Syrii, większość Niemców nie liczy, że unijni partnerzy zmienią nastawienie.

Dla Niemców jest to tym bardziej irytujące, że w ostatnich latach ich kraj poniósł największy ciężar programów ratunkowych dla Cypru, Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii. Dodajmy do tego poczucie zdrady z powodu zbliżającej się perspektywy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, a nietrudno zrozumieć, dlaczego mieszkańcy kraju nad Sprewą czują, że najlepiej będzie się zdystansować od Europy.

Oczywiście dla części Niemców brak solidarności w sprawie uchodźców to po prostu świetna wymówka, by zablokować reformy, których nigdy nie popierali, takie jak dokończenie tworzenia europejskiej unii bankowej. Ale teraz mają oni wsparcie coraz większej liczby swych rodaków, których wcześniej mogła zniechęcać ich antyunijna postawa. Rosnącą popularność zyskuje pogląd, że kraje UE chcą tylko niemieckich pieniędzy - np. Francuzi, którzy otwarcie opowiadają się za powstaniem "unii transferowej".

W tej sytuacji, gdyby kryzys finansowy znów miał się nasilić, unijni partnerzy Niemiec raczej nie mają się co spodziewać zgody na jakiekolwiek finansowe pakiety ratunkowe. Innymi słowy, fundament finansowy Europy przestaje istnieć.

W ten sposób porażka w wypracowaniu wspólnej reakcji UE na kryzys migracyjny, której podstawą byłby realny podział obciążeń, destabilizuje Europę zarówno politycznie, jak i ekonomicznie. Niestabilność nie jest może zaskoczeniem w Grecji, która otrzymała od 2010 r. około 240 mld euro pożyczek i jest głównym krajem bezpośrednio zmagającym się z kryzysem migracyjnym. Ale w Niemczech, które od ponad dekady cechował niezwykły spokój i które były filarem stabilności całej UE w niespokojnych czasach, to bardzo znacząca zmiana.

Merkel płaci ogromną polityczną cenę za niezwykłą determinację w promowaniu otwartej Europy. Co gorsza, korzysta na tym przede wszystkim skrajnie prawicowa partia Alternatywa dla Niemiec (AfD)
. Ugrupowanie założone ledwie trzy lata temu na fali nastrojów antyeuropejskich dziś za główny cel postawiło sobie sprzeciw wobec uchodźców. W ostatnich wyborach AfD weszła do każdego regionalnego parlamentu i to ze znaczącym udziałem głosów: 15,1 proc. w Badenii-Wirtembergii, 12,5 proc. w Nadrenii-Palatynacie i 24 proc. w Saksonii-Anhalt.

Rosną też wewnętrzne spory społeczne. Politycy i ekonomiści podsycają u Niemców obawy przed potężnymi kosztami napływu uchodźców, co tylko zaostrzyło dyskusję na temat wysokich i coraz większych poziomów nierówności majątkowych oraz dochodowych. Minister finansów Wolfgang Schäuble zaproponował opodatkowanie paliw w całej Europie, by sfinansować dodatkowe wydatki na uchodźców, choć nadwyżka w niemieckim budżecie w 2015 r. sięgnęła prawie 20 mld euro, czyli 0,7 proc. PKB.

Kryzys migracyjny zmienia zasadniczo priorytety niemieckiej polityki gospodarczej. Rząd w Berlinie praktycznie wycofuje się ze zobowiązań do znaczących inwestycji publicznych w infrastrukturę i edukację. Odkładane są także inne pilnie potrzebne reformy, np. w kwestii podatków i polityki rodzinnej. Każdy kolejny uchodźca docierający do Niemiec zmniejsza prawdopodobieństwo, że Schäuble spełni swoją obietnicę "Schwarze Null" - czyli nadwyżki w budżecie federalnym w kluczowym roku wyborczym 2017.

Prawdopodobnym efektem będą dalsze cięcia inwestycji publicznych oraz większe wydatki socjalne, a także podwyżka płacy minimalnej, na czym skorzystałaby część Niemców. Niestety, utrudniłoby to również szukanie pracy uchodźcom. Pilne reformy zostaną znów odłożone, a perspektywy gospodarcze Niemiec się pogorszą.

Sprzeciw europejskich przywódców wobec podzielenia się odpowiedzialnością i brak wspólnego rozwiązania kryzysu migracyjnego szkodzą nie tylko uchodźcom. Niszczą też przyszłość UE, bo zniechęcają Niemców do reform i zaangażowania w kwestie dotyczące reszty Europy. Zapamiętajmy: jeśli sprawy potoczą się dalej tak jak teraz, samolubny nacjonalizm, który narasta dziś w Niemczech, powróci i dopadnie każdy kraj członkowski UE.

Marcel Fratzscher - były szef analiz polityki międzynarodowej w Europejskim Banku Centralnym, jest prezesem think tanku DIW Berlin.

Źródło artykułu:Project Syndicate
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (407)