Coraz więcej zgonów, coraz więcej zakażeń. A tymczasem Polska w ogonie szczepień

Coraz więcej zgonów, coraz więcej zakażeń. A tymczasem Polska w ogonie szczepień

Adam Niedzielski nie zdecydował się na wprowadzenie nowych obostrzeń
Adam Niedzielski nie zdecydował się na wprowadzenie nowych obostrzeń
Źródło zdjęć: © East News | Zbyszek Kaczmarek/REPORTER
Mateusz Ratajczak
17.11.2021 16:05

I znów to samo. Tydzień w tydzień rośnie liczba zgonów w Polsce - niczym podczas drugiej i trzeciej fali epidemii koronawirusa. Tymczasem zmiany w obostrzeniach wprowadzają kraje, w których liczba zaszczepionych jest o wiele większa niż w Polsce. Na tle Zachodu wypadamy blado. Przegrywamy nawet w konfrontacji z sąsiadami na wschodzie Europy.

Wyjście do pracy, do sklepu lub do lekarza - tak wygląda w tej chwili rzeczywistość osób niezaszczepionych w Austrii. W tym tygodniu kraj ten wprowadził 10-dniowy lockdown dla osób, które nie przyjęły szczepionek. Pozostali - czyli niemal 6 na 10 Austriaków - mogą wychodzić z domu w każdej chwili i pod każdym pretekstem. Reszta? Ma utrudnione życie.

A warto przypomnieć, że już wcześniej osoby bez certyfikatu szczepienia nie mogły korzystać w Austrii z restauracji lub salonów fryzjerskich. Nowy lockdown ma jeden cel: nie dopuścić do zapaści w służbie zdrowia. Średnio w ciągu ostatniego tygodnia każdy dzień przynosił w tym kraju po 10 tys. zakażeń, czyli około 1,1 tys. na każdy milion obywateli. To tak jakby w Polsce Ministerstwo Zdrowia informowało o 43 tys. infekcji każdego dnia.

A warto dodać, że Austria w kwestii zamykania się nie powiedziała ostatniego słowa. Od najbliższego poniedziałku - 22 listopada - zmieniają się zasady wjazdu do tego kraju. Osoby niezaszczepione będą musiały przedstawić aktualny test na koronawirusa. Jest jednak jedno "ale". Do tej pory akceptowane były szybkie i tańsze testy antygenowe. Po zmianie wymagany będzie pewniejszy test PCR. Ważność testu to tylko 72 godziny. Później trzeba będzie przedstawić kolejny.

I nie jest to jedyny kraj, który zdecydował się na takie kroki. W Niemczech coraz więcej landów ogranicza miejsca, do których mogą chodzić osoby niezaszczepione (lub takie, które nie przeszły COVID-19). Do restauracji, na jarmarki świąteczne i do kina w Nadrenii Północnej-Westfalii wejść będą mogły tylko osoby zaszczepione lub ozdrowieńcy.

W krajach niemieckojęzycznych takie zasady nazywają się 2G - właśnie od słów zaszczepiony i ozdrowieniec.

Z kolei we Francji osoby niezaszczepione od sierpnia tego roku nie mogą korzystać z kawiarni, restauracji czy centrów handlowych. Mogą wejść, tylko posiadając certyfikat covidowy lub ważny i negatywny wynik testu.

Ostatnia doba przyniosła we Francji 19,7 tys. infekcji (czyli 293 na każdy milion mieszkańców). Dla porównania w Polsce ostatnia doba to 24 tys. zakażeń, czyli 637 infekcji na każdy milion mieszkańców. Skąd takie przeliczenie? Zdecydowanie lepiej oddaje sytuację epidemiczną w przypadku krajów o różnej populacji.

I warto zauważyć, że zmiany w zasadach obostrzeń zaczynają wprowadzać również kraje, w których stopień zaszczepienia jest o wiele większy niż w Polsce.

W Austrii jest to ponad 60 proc., we Francji ponad 68 proc., a w Niemczech 67 proc. Liderem pod względem poziomu zaszczepieni jest Portugalia, w której wszystkie dawki przyjęło ponad 81 proc. populacji. To wynik lepszy niż w Finlandii, Norwegii i Szwecji (które były liderami szczepień przez długi czas). W tych skandynawskich krajach poziom zaszczepienia wynosi ponad 70 proc.

A w Polsce? 53 proc. I dość łatwo zauważyć, że cała Europa Wschodnia została w tyle pod względem liczby osób zaszczepionych. Jednocześnie jednak Polska wypada blado na tle większości najbliższych sąsiadów. Więcej osób zaszczepionych jest w Czechach, Estonii czy na Litwie, Łotwie i Węgrzech. Gorzej w naszym regionie jest tylko na Słowacji.

Tymczasem w Polsce żadnych zmian nie będzie. Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, żadne nowości w obowiązujących obostrzeniach w tej chwili się nie pojawią. Resort zdrowia utrzymuje, że wytrzymałość służby zdrowia wciąż nie jest na wyczerpaniu. Z kolei, jak dodał wicemarszałek Sejmu i kluczowa postać PiS Ryszard Terlecki, być może jakieś ograniczenia pojawią się, gdy liczby zakażeń przekroczą 40-50 tys.

Biorąc pod uwagę ostatnie wzrosty zakażeń (ponad 30 proc. tydzień do tygodnia) to pułap 30 tys. infekcji możemy przekroczyć już za kilkanaście dni. Kolejne progi będą więc już tylko kwestią czasu. Jednocześnie warto przypomnieć, że gdy w Polsce było po 30-35 tys. infekcji każdego dnia, to jednocześnie umierało z powodu COVID-19 i chorób współistniejących po tysiąc osób dziennie. Trudno uznać to zatem za pozytywną wizję.

Tym bardziej, że czwarta fala wirusa w Polsce zagościła na dobre. Rosną nie tylko statystyki zakażeń, ale również wzrosła umieralność Polaków. I pokazują to doskonale rządowe statystyki.

Dokładnie 12 miesięcy temu - w 45. tygodniu roku - w Polsce był szczyt zgonów. W przeciągu ostatniej dekady więcej Polaków w ciągu jednego tygodnia nie umarło nigdy. Ani razu. I mowa nie tylko o tych oficjalnych odejściach spowodowanych COVID-19, ale również tych, których w statystykach koronawirusa nie ma. To ogólna umieralność w Polsce.

Koronawirus od początku epidemii zabija o wiele więcej Polaków niż nam się wydaje. Codzienne statystyki Ministerstwa Zdrowia uwzględniają tylko tych, którzy są przebadani. A ofiar epidemii jest więcej. Wirus zabija i pośrednio (np. przez skupioną na jednym temacie służbę zdrowia, trudniejszy dostęp do lekarzy lub po prostu strach przed medykami) i bezpośrednio (przez wirusa i chorobę, którą wywołuje).

To właśnie statystyki zgonów najlepiej pokazują skalę epidemii w danym kraju. Powód jest prosty: w żadnym stopniu nie zależą od liczby przeprowadzonych testów. Pokazują też doskonale, jak liczba zaszczepionych osób ogranicza śmiertelność wirusa.

W 45. tygodniu 2020 roku umarło ponad 16 tys. osób w całej Polsce. Każdego dnia było to 2,2 tys. osób. Gdzie jesteśmy rok później? W zdecydowanie lepszym punkcie, ale jednocześnie w trakcie kolejnej fali zgonów w Polsce.

45. tydzień tego roku (czyli dni od 8 do 14 listopada) przyniósł ponad 10 tys. zgonów. I znów umiera o wiele więcej Polaków niż w normalnych, nieepidemicznych latach. Powyżej prezentujemy dane dot. umieralności Polaków w poszczególnych tygodniach roku. Zwykle o tej porze roku umierało około 7 tys. osób w ciągu tygodnia. Różnica wynosi więc aż 40 proc.

Dane za wszystkie tygodnie tego roku, które prezentujemy na wykresie, wygenerowane zostały z Rejestru Stanu Cywilnego. Do tego zebraliśmy informacje z ostatniej dekady - za Polskim Instytutem Ekonomicznym (również na podstawie tego samego rejestru). W Rejestrze Stanu Cywilnego wskazywane są po prostu wystawione w całej Polsce akty zgonów.

- Ponad 70 procent z tych osób zarażonych, które nie poradziły sobie z COVID-19, są to osoby, które nie były w pełni zaszczepione - tak rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz skomentował najnowsze dane dotyczące zgonów. W ciągu jednego dnia zmarły 463 osoby chore na COVID-19. Rzecznik zapowiedział dalsze zwiększanie liczby łóżek w szpitalach oraz otwieranie kolejnych placówek tymczasowych.

Reakcja na najnowsze dane mają być kontrole w galeriach handlowych. Główny Inspektor Sanitarny wysłał "nakaz" wzmożenia działalności w tych miejscach. W ostatnich dniach służby miały przeprowadzić blisko 8 tys. inspekcji.

Co wiemy na pewno? W grę nie wchodzi zamknięcie szkół. Te mają działać niezależnie od epidemii.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2794)
Zobacz także