Coraz więcej uchodźców w Europie. Czy dotrą także do Polski?
Europejski problem z napływem uchodźców i migrantów przybiera coraz bardziej dramatyczne kształty. Niewykluczone, że wkrótce będzie dotyczył także Polski. Tym bardziej, że exodus uchodźców może potrwać jeszcze długie lata.
28.08.2015 | aktual.: 28.08.2015 18:26
Wydarzenia tylko z ostatnich trzech dni stanowią przygnębiający obraz dramatu i skali problemu masowej migracji w Europie. 200 osób zginęło w czwartek w wyniku zatonięcia łodzi od brzegów Libii. 71 osób, w tym czworo dzieci, zmarło w ciężarówce przewożącej syryjskich uchodźców z Węgier do Austrii. Na granicy grecko-macedońskiej, gdzie tysiące migrantów stara się przedostać w głąb Europy, codziennie dochodzi do spięć ze służbami granicznymi, policją, a nawet wysłanym tam wojskiem. Podobnie jak na granicy serbsko-węgierskiej, gdzie do powstrzymania migrantów przed wkroczeniem na teren strefy Schengen wezwano policję wyposażoną w gaz łzawiący i armatki wodne.
Przypadek Węgier szczególnie dobitnie pokazuje bezradność państw wobec napływu uchodźców. Rząd w Budapeszcie użył wszelkich dostępnych metod, by powstrzymać przed przekraczaniem granicy przez migrantów. Zorganizował wielką kampanię billboardową z hasłami zniechęcającymi do przyjazdu, zaczął budowę płotu z drutu żyletkowego na całej długości granicy, w końcu użył też przemocy, wysyłając policję i wyłapując tych, którzy przedostali się przez granicę niezauważeni. Żadna z tych taktyk nie przyniosła rezultatu. Wręcz przeciwnie, ruch na węgierskiej granicy jest teraz większy, niż kiedykolwiek przedtem. Tylko w środę węgierska policja uchwyciła ponad 3,2 tysiąca migrantów - a to przecież jedynie część z tych, którzy pokonali pokrytą ostrym drutem granicę.
- Każdy kraj ma prawo mieć bezpieczne granice, ale nie oznacza to, że może uniemożliwiać ludziom dostęp do ubiegania się o ochronę prawną i status uchodźcy - mówi w rozmowie z WP Rafał Kostrzyński z warszawskiego biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR). - Myślenie, że postawienie jednej, dwóch, czy pięciu barier na granicach cokolwiek zmieni i ograniczy ten napływ, jest złudne. Mimo tych barier i utrudnień, liczba uchodźców systematycznie rośnie i w dalszym ciągu będzie rosła - dodaje. Kostrzyński podaje przykład z Włoch. Kiedy zawieszono misję ratunkową Mare Nostrum na Morzu Śródziemnym, nie ograniczyło to w żaden sposób napływu migrantów. - Zależy to nie tylko od samych uchodźców, ale przede wszystkim od przemytników, którzy często porywają tych ludzi i siłą pakują ich do łodzi - wyjaśnia rzecznik oenzetowskiej agendy. Według danych UNHCR, do Europy dotarło od stycznia już 300 tysięcy osób.
Podobnego zdania na temat skuteczności zacieśniania granic jest Międzynarodowa Organizacja do Spraw Migracji, która określiła węgierski płot mianem "subsydiów dla przemytników". Jedyny efekt, jaki miała bariera, to podwyższenie kwot, które każą sobie płacić przemytnicy. Jednak nawet jeśli płot - ciągle wznoszony i umacniany - okaże się skuteczny, nie będzie to oznaczać końca problemu. Szlaki tranzytowe ciągle się zmieniają. Jeszcze dwa lata temu popularnym szlakiem była przeprawa przez Maroko do Hiszpanii, dziś ta droga jest niemal nieużywana. Od niedawna główny szlak migracyjny prowadzi przez Turcję, do Grecji i dalej na północ aż do Węgier, stanowiących wrota do strefy Schengen. Teoretycznie miejscem składania wniosku o status uchodźcy powinna być Grecja. Ta jednak nie jest w stanie poradzić sobie z ogromną liczbą migrantów.
- Nikt nie dociera do tych osób z informacją o możliwości złożenia wniosku w Grecji. Straż graniczna się nimi nie interesuje, nie rejestrują ich, więc przebywają tam w opłakanych warunkach. Nie ma co się dziwić, że grupy sfrustrowanych osób próbują dostać się gdzieś dalej - mówi Kostrzyński. - Nie jestem w stanie przewidzieć, jak będą się zmieniały się szlaki tranzytowe, ale nie mam wątpliwości, że będą się zmieniać. Odpowiadają za to organizacje przestępcze, które często otwierają nowe szlaki i stosują nowe metody przerzutu - dodaje.
Pierwsze znaki takiej zmiany są już obecne. Coraz więcej nieudokumentowanych migrantów pojawia się w Czechach i na Słowacji. Niewykluczone, że pojawią się także w Polsce. Jeden z możliwych alternatywnych szlaków prowadzi przez Morze Czarne do Ukrainy i Polski. Jeszcze bardziej prawdopodobny jest napływ innej fali uchodźców, z Ukrainy. Podkreślił to w wywiadzie dla niemieckiego "Bilda" prezydent Andrzej Duda. Duda powiedział tabloidowi, że do Polski docierają "sygnały", z których wynika, że do Polski trafić może nawet kilkaset tysięcy Ukraińców uciekających przed wojną. Czy nasz kraj jest przygotowany na taką ewentualność? Ministerstwo Spraw Wewnętrznych twierdzi, że tak. W grudniu ubiegłego roku przyjęto plan działania właśnie na taką okoliczność.
- Ten plan kompleksowo opisuje system reagowania na masowy napływ uchodźców wszystkich podmiotów resortu spraw wewnętrznych, z uwzględnieniem współpracy z administracją terenową oraz z Siłami Zbrojnymi. Dokument określa zadania oraz przeznaczone do ich realizacji siły i środki Straży Granicznej, Urzędu ds. Cudzoziemców, Policji, wojska i Państwowej Straży Pożarnej - mówi WP Magdalena Woźniak, rzecznik resortu. Zapewnia przy tym, że służby "stale monitorują sytuację" i zachowują gotowość na przyjęcie fali migrantów, ubiegających się o ochronę. Podobnego zdania jest też prof. Irena Lipowicz, była Rzecznik Praw Obywatelskich, która sprawdzała warunki w ośrodkach dla cudzoziemców i przygotowanie służb na ewentualność kryzysu migracyjnego.
Jednak według UNHCR, żadne działania pojedynczych państw nie będą odpowiednie, aby poradzić sobie z problemem i uniknąć dramatów, z którymi mieliśmy do czynienia dotychczas. Zdaniem Kostrzyńskiego, jedynym wyjściem jest podjęcie zdecydowanych działań na szczeblu całej UE, która odciążyłaby najbardziej dotknięte problemem państwa. Tymczasem dotychczasowe działania Unii - przyjęty dobrowolny program przesiedleń i relokacji 60 tysięcy uchodźców - są niewystarczające.
- Już widać, że to zdecydowanie za mało. Tym bardziej, że realizacja tego programu ma potrwać, podczas gdy nowe osoby będą napływały - mówi rzecznik UNHCR. Podkreśla, że póki trwa wojna w Syrii, nie dojdzie do zmniejszenia fali uchodźców.
- Nie jesteśmy wyjątkiem. Polska też powinna wziąć udział w mechanizmie solidarnościowym, przynajmniej w pewnym stopniu. Tym bardziej, że polskich uchodźców też przyjmowano w odległych krajach, w Iranie, Indiach czy w Palestynie. To jest sytuacja bez precedensu i musimy sobie z tym jakoś radzić. Ale nie odgradzając się od tego wszystkiego, lecz humanitarnie i z poszanowaniem godności - podsumowuje Kostrzyński.
**Zobacz również: Kilkudziesięciu martwych uchodźców znaleziono w ciężarówce w Austrii
**