Coraz więcej analfabetów
W Polsce odradza się analfabetyzm. Ludzie,
którzy od wielu lat nie zdobyli pracy, uwsteczniają się w rozwoju,
a ich dzieci dziedziczą nieuctwo - alarmują na łamach "Życia
Warszawy" pracownicy pomocy społecznej.
Zdaniem pedagogów i socjologów w Polsce gwałtownie rośnie liczba osób, które nie rozumieją tekstów pisanych. Co gorsze, problem dotyczy zarówno uczniów szkół powszechnych, jak i ludzi dorosłych.
Pracownicy opieki społecznej na Dolnym Śląsku mówią wręcz o powstaniu nowej grupy społecznej - zawodowych analfabetów. To coraz większa grupa osób, które po kilku latach pozostawania bez pracy uwsteczniają się - uważa kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Chojnowie Ewa Wiszniewska.
Jeśli się długo nie pracuje, nie ma się kontaktu ze słowem pisanym, instrukcjami i regulaminami. A to może doprowadzić nawet do wtórnego analfabetyzmu - potwierdza zastępca dyrektora MOPS w Legnicy Jerzy Konopski.
I dodaje: Różnie się to objawia. Często ludzie nie potrafią czytać przepisów, a nawet prostych komunikatów wywieszanych w urzędach. A co za tym idzie, nie potrafią skorzystać z należnych im praw.
Z cytowanych przez dziennik badań przeprowadzanych przez socjologów wynika, że 42% obywateli nie rozumie niemal nic z tego, co czyta, a 35% rozumie niewiele.
Badania czytelnictwa wykazują z kolei, że 44% Polaków nie czyta w ciągu roku żadnej książki. Spośród tych 56% czytających tylko co dziesiąty Polak czyta miesięcznie co najmniej trzy książki. Mało tego, prasę i czasopisma czytuje tylko 58% Polaków, a najpopularniejszym czasopismem jest "TeleTydzień".
Mamy na terenie naszej gminy osoby, które nigdy nie pracowały albo bardzo długo pozostają bez pracy - mówi kierownik MOPS w dolnośląskich Kunicach Anna Rosiak.
Np. we wsi Rosochata część kobiet nigdy nie pracowała. Utrzymywali je mężowie pracujący w PGR-ach. Te kobiety od czasów szkolnych nie wzięły do ręki książki, nie musiały niczego załatwiać w urzędach. Nie potrafią sobie poradzić niemal z niczym - mówi "Życiu Warszawy" kierownik MOPS w Złotoryi Bożena Durmaj. (PAP)