Co wydarzyło się w kokpicie Tu‑154 tuż przed katastrofą?
Stefan Hambura, pełnomocnik m.in. syna Anny Walentynowicz oraz brata Stefana Melaka otrzymał od Wojskowej Prokuratury Okręgowej zgodę na zapoznanie się z opinią fonoskopijną przygotowaną przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych - dowiedział się portal Niezalezna.pl.
03.01.2012 | aktual.: 03.01.2012 14:20
Chodzi o stanowisko biegłych i sporządzone przez nich stenogramy rozmów z kokpitu Tu-154. Kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia trafiły one do prokuratury wojskowej. Wkrótce potem Stefan Hambura, pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, skierował wniosek o możliwość zapoznania się z opinią ekspertów z Krakowa.
Jak dowiedział się portal Niezalezna.pl, Hambura dostał od śledczych pozytywną odpowiedź. Z informacji portalu wynika, że pełnomocnik będzie mógł poznać treść opinii biegłych w dniu 12 stycznia 2012 r.
Na posiedzeniu bez wojskowych prokuratorów
Wcześniej poinformowano, że wojskowi prokuratorzy nie wezmą udziału w posiedzeniu parlamentarnego zespołu w sprawie katastrofy smoleńskiej, ponieważ wciąż analizowana jest ekspertyza biegłych w sprawie czarnych skrzynek Tu-154M. - Zapewniamy, że opinia publiczna dowie się o wszystkich możliwych do upublicznienia wnioskach zawartych w tej opinii - przekonuje rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa.
Nad opinią fonoskopijną nagrań czarnych skrzynek na potrzeby śledztwa WPO od lata 2010 r. pracował Instytut Ekspertyz Sądowych im. J. Sehna z Krakowa. Zadaniem biegłych było m.in. jak najpełniejsze odczytanie słów z nagrania rozmów w kokpicie samolotu.
Ekspertyza biegłych w sprawie czarnych skrzynek Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, wpłynęła do prowadzącej śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w ubiegłym tygodniu. Obszerna opinia składa się ze stenogramów z nagrań oraz części opisowej.
W czerwcu 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez rosyjski MAK transkrypcję nagrań czarnych skrzynek. Część nagrań była nieczytelna, dlatego WPO przekazała je wtedy biegłym z Krakowa. Polscy biegli pracowali na kopiach zapisów - ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy. Prokuratura polska wcześniej informowała, że nie ma zagrożenia, by w oryginalne zapisy ingerowano. Aby analiza biegłych mogła być ukończona, biegli musieli zbadać oryginalne nośniki z Rosji. Doszło do tego podczas czerwcowej wizyty biegłych w Moskwie.