Co łączyło polityków PiS z urzędnikiem od reprywatyzacji? "Towarzyskie układy"
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, odpowiedzialni dzisiaj za służby specjalne, mieli próbować wykorzystywać znajomość z urzędnikiem od reprywatyzacji w warszawskim ratuszu. Choć się do tego nie przyznają, brat aresztowanego urzędnika podkreśla, że kłamią i ujawnia kulisy znajomości.
Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza".
- Jeśli Maciej Wąsik umniejsza relacje ze mną i z moim bratem, to kłamie. Znam go 30 lat, dłużej niż własną żonę. Był świadkiem na moim ślubie, jest ojcem chrzestnym mojej córki, był częstym gościem w moim domu, dobrze zna Jakuba i moich rodziców - powiedział Marcin Rudnicki, brat Jakuba R.
Jakub R. to były wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami. W latach 2006-13 odpowiadał za decyzje dotyczące zwrotów stołecznych nieruchomości. Obecnie przebywa w więzieniu. Jest oskarżony o wielomilionowe łapówki. Z więzienia pisze listy. Ujawnia w nich swoje wieloletnie powiązania z politykami PiS.
Po pierwszej publikacji "GW", Kamiński nie chciał komentować sprawy. Jego rzecznik podkreślił zaś, że "żadne znajomości nie mają wpływu na działania służb". Wąsik natomiast zaznaczył, że "Jakuba R. znał wyłącznie jako brata Marcina", z którym studiował i działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. - Nie było moich ani Mariusza Kamińskiego bliskich relacji z Jakubem R. - powiedział.
"Gazeta Wyborcza", na podstawie rozmowy z bratem Jakuba R., donosi, że to nieprawda. Podaje, że w latach 1991-2017 w pubach Bururu i Masoneria oraz siedzibie NZS Uniwersytetu Warszawskiego, a nawet mieszkaniach prywatnych dochodziło do spotkań. Ich uczestnikami byli Kamiński, Wąsik, Rudnicki i Jakub R., a także ich matka oraz Ernest Bejda, były wiceszef CBA, prawnik PiS, dzisiaj szef CBA i Tomasz Prus, przyjaciel Wąsika, agent CBA. - To właśnie w Bururu Wąsik i Kamiński przedstawili mojemu bratu Marcina Bajkę, ówczesnego szefa Biura Gospodarki Nieruchomościami. Brat szukał pracy, Bajko obiecał ją załatwić - powiedział "GW" Rudnicki.
– Był czas, że piliśmy co tydzień. W prywatnych mieszkaniach, w lokalu NZS, w knajpie nazywanej Masonerią przy ulicy Foksal. Wąsik i Prus bywali na większości naszych imprez rodzinnych, jak członkowie rodziny. Jeździliśmy razem na wakacje. Niech mi spojrzy prosto w oczy i powie, że tak nie było - dodał.
Co więcej, na weselu Bejdy w Jachrance Jakub R. miał pobić się z Wąsikiem. - To nie była przepychanka, tylko bójka na pięści. Zostali rozdzieleni. Poszło o Srebrną ("chodziło o jakieś przekształcenia w związku z działką przy ul. Srebrnej, gdzie PiS ma nieruchomość - tłumaczył Rudnicki), o to, że Kuba nie chciał pomóc, i o to, że generalnie nie spełniał oczekiwań Wąsika i Kamińskiego. Wcześniej, na tym samym weselu, Kamiński miał o to do Kuby pretensje. Już po tej bójce pijany Kamiński zaczepiał żonę Kuby, całował ją po rękach, mówił, że zasługuje na lepszego męża - opowiedziała osoba obecna na imprezie.
To nie wszystko. CBA miało zgłosić się do Jakuba R. o pomoc, przy pogrążeniu prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
– Pojawiło się nazwisko mojego brata i rodziców. Jakub poprosił mnie, żebym się skontaktował z Wąsikiem, już wtedy zastępcą koordynatora służb. Powiedział, że chce współpracować i "da im na talerzu to, co będą chcieli”. Zadzwoniłem do Wąsika. Ustaliliśmy, że z bratem spotka się Tomek Prus, u mnie w domu, w Powsinie. Było nas trzech, Prus przyszedł jako agent CBA, ale atmosfera była towarzyska i luźna. Żadnych protokołów i formalności. Wyglądało na to, że się dogadają, ustalili, iż będą mieli z Jakuba pożytek i dzięki niemu "wysadzą Gronkiewicz-Waltz" - powiedział w rozmowie z dziennikiem Rudnicki.
Dodał, że jego brat opowiadał mu o takich spotkaniach, ale bał się, że ktoś go podsłuchuje. – Przed aresztowaniem powiedział mi, że "oni” nie są zadowoleni, bo "nie może im dać tego, co chcą". Chcieli informacji o udziale Gronkiewicz-Waltz i polityków PO w mafii reprywatyzacyjnej. Zależało im, żeby były jakieś koperty z pieniędzmi, tajne spotkania... On czegoś takiego nie miał. Mówił im, że może opowiedzieć o mechanizmach i poszczególnych sprawach, ale to było za mało - tłumaczył.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"