Co działo się na pokładzie Boeinga United Airlines?
Dlaczego jeden z czterech samolotów
pasażerskich, porwanych we wtorek w USA przez terrorystów, rozbił
się na polu w Pensylwanii? Wiele wskazuje na to, że terroryści chcieli i
tę maszynę skierować na jakiś strategiczny obiekt, ale ktoś te
plany pokrzyżował.
13.09.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Jedna z hipotez głosi, że Boeinga zestrzelił nad Pensylwanią myśliwiec Sił Powietrznych USA. Wojsko amerykańskie temu zaprzecza. Inna - że ci pasażerowie, którzy kontaktowali się z rodzinami przez telefony komórkowe, zorientowali się w zamiarach terrorystów i postanowili walczyć.
Thomas Burnett junior cztery razy telefonował we wtorek do żony z pokładu porwanego przez terrorystów Boeinga linii United Airlines, mówiąc jej, że on sam i inni pasażerowie zamierzają coś zrobić.
Nie pożegnał się. Chciał rozwiązać tamten problem i wrócić do Nas - powiedziała wdowa, pani Deena Burnett.
Kilka minut po ostatnim telefonie samolot rozbił się na polu w południowo-zachodniej Pensylwanii. Pojawiły się spekulacje, że porywacze chcieli polecieć na Biały Dom lub Camp David. Deena Burnett jest przekonana, że jej mąż uczestniczył w próbie pokrzyżowania tych planów.
Pani Burnett przypuszcza, że kiedy powiedziała mężowi o tym, co stało się z nowojorskim World Trade Center, Thomas wraz z innymi pasażerami postanowił zaatakować porywaczy.
Być może nigdy się nie dowiemy dokładnie, ilu ludzi mu pomagało i co konkretnie zrobili, ale nie mam wątpliwości, że samolot leciał na jakiś znaczący obiekt i że Tom oraz ci, którzy mu pomagali, uratowali życie wielu ludziom - powiedziała wdowa.
Inny pasażer lotu nr 93 linii United Airlines, 31-letni Jeremy Glick, również dodzwonił się do żony przez telefon komórkowy. Jego wuj - Tom Crowley - uważa, że Glick i inni pasażerowie uznali, że jeśli już mają zginąć, to w walce.
Ktoś bohatersko zapobiegł rozbiciu się tego samolotu na zamieszkanym obszarze - uważa republikański kongresman John Murtha. Jego zdaniem, na pokładzie Boeinga doszło do walki z porywaczami.
Nie wiadomo, czy udało się odnaleźć czarną skrzynkę Boeinga, który rozbił się w Pensylwanii. Nagranie rozmów w kokpicie pomogłoby ustalić przyczynę katastrofy.
Deena Burnett odtwarza z pamięci rozmowy telefoniczne z mężem:
- Deena?
- Wszystko w porządku?
- Nie. Jestem w samolocie, w tym, który został porwany i porywacze dźgnęli już nożem jednego faceta. Mówią, że mają bombę. Proszę, powiadom władze.
Po tej rozmowie Deena Burnett zadzwoniła ze stacjonarnego telefonu na policję, skąd przełączono ją na FBI. Rozmawiała z agentami, kiedy mąż ponownie zadzwonił na komórkę.
W tej drugiej rozmowie opowiedziałam mu o World Trade Center, bardzo się tym zainteresował i zaczął zadawać pytania. Chciał się dowiedzieć wszystkiego - relacjonuje Deena Burnett.
Według Crowleya, Glick powiedział żonie Liz, że porywacze wyglądali na Arabów i mówili po arabsku i że mieli ze sobą wielkie czerwone pudło, w którym - jak twierdzili - znajdowała się bomba.
Jeremy i ludzie siedzący koło niego dowiedzieli się o samolotach, które uderzyły w World Trade Center i postanowili, że skoro i tak mają zginąć, to będą walczyć - powiedział Crowley.
Federalne Biuro Śledcze (FBI) nie wyklucza, że samolot United Airlines, który we wtorek rozbił się w Pensylwanii, został zestrzelony przez myśliwiec amerykański.
Nie wykluczyliśmy tego - powiedział w czwartek agent FBI Bill Crowley na konferencji prasowej, zapytany o doniesienia, według Których, porwany przez terrorystów Boeing 757 United Airlines został zestrzelony.
We wtorek Departament Obrony zdecydowanie zaprzeczał, jakoby Siły Powietrzne USA zestrzeliły porwaną maszynę, żeby nie dopuścić do jej lotu nad Waszyngton.
Samolot z 45 ludźmi na pokładzie leciał z Newark (stan New Jersey) do San Francisco, kiedy nad Ohio zmienił kurs na południowo-wschodni. Boeing rozbił się w odległości ok. 130 kilometrów od Pittsburgha.
Media w Pensylwanii informowały o zeznaniach świadków, którzy opowiadali o drugim samolocie i o płonących szczątkach, spadających z nieba. (mon)