Co dalej z Ryszardem Petru? Anka Adamczyk, Joanna Grzymała-Moszczyńska: Kruche ego Rysia
Polityka jest męską grą. Trzeba być twardym, trzeba być wilkiem, szakalem, bezwzględnie wykorzystywać swoje atuty i każdą oznakę słabości przeciwnika. Tu nie ma miejsca na sentymenty, na wyrozumiałość dla konkurentów, nie dajemy sobie forów, nie mażemy się, zachowujemy się jak "prawdziwi" mężczyźni, a z solidarności i pracy na rzecz dobra wspólnego robimy sobie żarty po kątach. Dobrze o tym wie Ryszard Petru - piszą w felietonie Anka Adamczyk i Joanna Grzymała-Moszczyńska z Partii Razem.
Dużo się ostatnio mówi o toksycznym wzorcu męskości. O ogromnej męskiej potrzebie sukcesu i dominacji. Każda kobieta to zna. Ile razy, chcąc zrealizować jakiś pomysł, który był po prostu dobry, musiałyście go podsunąć szefowi tak, żeby ten był przekonany, że sam na niego wpadł? Bo gdybyście ten pomysł pokazały jako swój, to zostałby zbombardowany i wyrzucony do kosza jako stojący w sprzeczności ze status quo, które jest lepsze, bo szefa.
Ile razy poświęciłyście masę czasu i energii, żeby przekonać współpracownika, że zrobienie kroku w tył i ustąpienie w jakiejś kwestii to nie koniec świata, rewolucja ani zamach na jego pozycję i stanowisko? Ile razy nie zwróciłyście koledze uwagi, że się myli, tylko dlatego, żeby nie spędzić kolejnych kilku godzin na pocieszaniu i zagłaskiwaniu nadszarpniętej relacji?
Ile razy dołożyłyście sobie pracy, żeby wasz partner nie poczuł, że popełnił błąd, zrobił coś głupiego albo jest w jakiejś dziedzinie niekompetentny? Wiecie, czym jest kruche męskie ego, prawda? To ta cecha, która nie pozwala niektórym mężczyznom przegrać, przyznać się do błędu i ustąpić. Bo "prawdziwy" mężczyzna nie popełnia błędów, nie ma słabych pomysłów i zawsze jest w szczytowej formie.
I o to kruche ego wszyscy wokół, zwłaszcza kobiety, muszą się troszczyć, muszą się wciąż upewniać, czy to co mówią i robią nie ujawnia ignorancji, głupoty, a czasem nawet niewielkiego potknięcia "prawdziwego" mężczyzny. Co najgorsze, kiedy kruche męskie ego rozbija się, krzywdzi nie tylko mężczyznę. Okruchy popękanego ego, jak kawałki rozbitego lustra, mogą ciąć głęboko i zostawiać brzydko gojące się rany u osób, które odważyły się sprzeciwić. Odzyskanie pozycji i męskiego przywileju staje się celem samym w sobie.
Zobacz także: Schmidt o planie Petru: To odpowiedni moment na stworzenie przeciwwagi dla Morawieckiego
Katarzyna Lubnauer nie zadbała, nie zatroszczyła się, nie dołożyła starań. Bezczelnie wygrała wybory w Nowoczesnej, obnażając tym samym polityczną niekompetencję Ryszarda Petru.
I roztrzaskała kruche męskie ego. Ryszard Petru nie był w stanie pogratulować jej osobiście podczas konwencji, gratulacje napisał na Twitterze. Nie potrafił również dostrzec wagi wewnętrznych rozmów i negocjacji. Później deprecjonował zwycięstwo Lubnauer mówiąc o "intrygach" i "knuciu", dodając, że sam był skupiony na "sprawach ważniejszych, a nie na wewnętrznych gierkach".
Petru, mimo że Nowoczesną nazywa swoim dzieckiem, nie umie funkcjonować w partii, w nazwie której nie ma jego nazwiska. Musi być najjaśniejszą gwiazdą na firmamencie. Nie jest w stanie choć przez chwilę stać w drugim rzędzie, za wszelką cenę próbując się wypowiadać, również wtedy, gdy nikogo nie interesuje jego zdanie. Nie potrafi funkcjonować w organizacji, w której wszystkie siły nie pracują na ukrywanie jego medialnych wpadek i wypadów na Maderę. Co zresztą trudno zapomnieć - to Joanna Schmidt, towarzyszka Petru w sylwestrowej wycieczce do ciepłych krajów, musiała wycofać się z zarządu Nowoczesnej.
Żadnych wątpliwości, kto tu rządzi
Ryszard zamiast pracować dalej na sukces ugrupowania, co zapowiadał zaraz po przegranej, odchodzi i błyskawicznie zakłada nowe stowarzyszenie (domena planpetru.pl zarejestrowana została w ciągu kilku dni po porażce w wewnętrznych wyborach). Dzieje się tak mimo wcześniejszych zapewnień Petru, według których “ważna jest jedność, siła i skuteczność w partii. Trzeba opanować niezdrowe emocje”.
Stowarzyszenie ma oczywiście jego nazwisko w nazwie- żeby nie było wątpliwości kto tu rządzi, kto jest samcem alfa i “prawdziwym” mężczyzną. Znów pod swoim nazwiskiem będzie jednoczył opozycję i budował alternatywę dla autorytarnego PiSu. “Ktoś musiał zaproponować kogoś, ja zaproponowałem siebie” - mówił podczas ogłaszania startu stowarzyszenia - “wiem, że to jest wyzwanie”. Niewątpliwie. Jednocześnie w innym wywiadzie mówi: “nie mianowałem się w żadnym wypadku liderem opozycji, tylko chciałbym być liderem zmian gospodarczych czy szeroko rozumianych programowych”.
Zmęczenie
Byłoby to bardzo śmieszne, gdyby nie to, że jesteśmy już tym wszystkim bardzo, bardzo zmęczone. Aktualnie w Warszawie zawartość w powietrzu rakotwórczego PM 2.5 czterokrotnie przekracza polskie, i tak zawyżone, normy. Służba zdrowia rozpada się na naszych oczach na kawałki. Żywność i energia drożeją. Nie dalej jak tydzień temu zwyrodnialec pobił na ulicy 14-letnią dziewczynkę, bo miała ciemną skórę.
Naprawdę nie mamy czasu, siły ani ochoty, żeby troszczyć się o to, czy mężczyźni na pewno nie czują się zagrożeni w swojej kruchej nieomylności. Nie mamy czasu na granie sanitariuszek w wojenkach niedojrzałych facetów, zajmujących się mierzeniem swoich… atomowych przycisków. Są do zrobienia ważniejsze rzeczy.
I jeśli naprawdę chcemy, żeby się wydarzyły, musimy dać zająć się nimi kobietom i osobom stawiającym wspólny cel ponad miłość własną.
Anka Adamczyk i Joanna Grzymała-Moszczyńska, Partia Razem