Co dalej z RPO? Prof. Andrzej Zoll: nie wejdzie tam żaden komisarz
Senat odrzucił kandydaturę Lidii Staroń na Rzecznika Praw Obywatelskich, tym samym wybór następcy Adama Bodnara po raz piąty spalił na panewce. - RPO ma krzyczeć, gdy naruszane jest prawo obywateli, a to nie jest na rękę władzy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Andrzej Zoll. Prawnik, a także w przeszłości Rzecznik Praw Obywatelskich mówi nam, co może się stać po 15 lipca, gdy Adam Bodnar ma opuścić swój urząd.
Żaden z politycznych kandydatów Prawa i Sprawiedliwości na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich nie uzyskał większości w Senacie. Piąta próba - z senator niezależną Lidią Staroń - zakończyła się niepowodzeniem w piątkowe popołudnie.
- To porażka parlamentu, ponieważ cały czas jest dokonywana próba wybrania "swojego" kandydata i w tym upatruję cały czas niepowodzenia. Rzecznik z samej istoty urzędu ma być niezależny, ma być rzecznikiem obywateli, a nie wskazanym przez wybraną siłę polityczną gwarantem niewtrącania się w sprawy polityczne - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Andrzej Zoll.
Prawnik, a także w przeszłości Rzecznik Praw Obywatelskich (2000-2006) zaznacza, że istotą tego urzędu jest "patrzenie władzy na ręce".
- Rzecznik Praw Obywatelskich ma krzyczeć gdy naruszane jest prawo obywateli. A to też jest niewygodne dla władzy. Sam byłem RPO i na tym właśnie polegała moja praca. Rzecznik nie ma żadnej władzy, ale ma wielką siłę w kontrolowaniu i domaganiu się przyjęcia stanu prawnego zgodnego z Konstytucją RP, a tego władza nie lubi - dodał Zoll.
Zobacz też: Lidia Staroń na RPO. Włodzimierz Cimoszewicz odkrywa plan PiS
Adam Bodnar musi odejść. Prof. Zoll krytykuje orzeczenie TK
Kierownik Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę także na błąd władzy przy nominacji Lidii Staroń na RPO. - W ustawie napisane jest, że Rzecznik "musi wyróżniać się wiedzą prawniczą, doświadczeniem zawodowym oraz wysokim autorytetem ze względu na swe walory moralne i wrażliwość społeczną". Zakłada to, że taka osoba powinna mieć co najmniej jeden lub nawet dwa stopnie wyżej od dyplomu ukończenia studiów prawniczych. Ukończenie tego kierunku to także warunek konieczny, natomiast ustawodawca nie zapisał wprost: "musi to być magister prawa", ponieważ założono, że pisze się takie prawo do ludzi, którzy umieją czytać ustawę - mówi nam prawnik.
Byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego pytamy także o to, co stanie się po 15 lipca. Wtedy - zgodnie z orzeczeniem TK - Adam Bodnar opuści biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Prawnik ma wątpliwości, co do legalności tej decyzji.
- Wydawało się, że orzeczenie TK było racjonalnym rozwiązaniem, bo w zamyśle miało pogonić parlament do wyboru nowego RPO. Ale brak jest podstawy prawnej, na której TK oparł tę datę. On nie jest organem do tworzenia prawa, a stworzył jakąś normę związaną z trzymiesięcznym przedłużeniem kadencji RPO w związku z niemożnością wyboru przez parlament - przekonuje były prezes tego organu.
Co dalej z RPO? Prof. Andrzej Zoll o możliwych scenariuszach
W takim razie czy jest możliwe, aby PiS wprowadził tam swojego komisarza, jeśli parlament po raz szósty nie będzie w stanie wybrać ugodowego kandydata? Zoll nie ma złudzeń:
- Nie wejdzie tam żaden komisarz! RPO to urząd konstytucyjny, nie możemy się bawić w żadne atrapy! - odpowiada zdecydowanie prof. Andrzej Zoll. Według niego należy uznać, że po zakończeniu kadencji Bodnara należy wybrać pełniącego obowiązki RPO, ze wszystkimi należnymi mu uprawnieniami, z grona jego zastępców.
- Mamy dwoje wspaniałych zastępców. Stanisław Traciuk zaczął pracować jeszcze za mojej kadencji, przeszedł przez następców i zawsze cieszył się najlepszą opinią. Nie poznałem tak wspaniałego prawnika i z takim obszarem wiedzy prawniczej. Jest także zastępczyni dr Hanna Machińska, która jest świetnie przygotowana od strony merytorycznej, z pełnym zaufaniem mogę powiedzieć, że to też świetny kandydat na RPO - dodaje prawnik.
Dopytujemy się także profesora, czy PiS nie będzie próbował obejść Konstytucji RP zmieniając np. ustawę o Rzeczniku Praw Obywatelskich, która wygasiłaby ten organ. - To możliwe, bo partia rządząca może z ustawodawstwem zrobić wszystko, bo nie ma nad sobą kontrolera w postaci Trybunału Konstytucyjnego. Byłaby to jednak bardzo zła decyzja. Może PiS wreszcie zrozumie, że demokracja to władza większości ograniczona prawami mniejszości. Musimy o tym pamiętać, że władza nie może robić wszystkiego, ponieważ to nie jest w demokracji możliwe. Jeżeli tak się postępuje, to nazywa się to autorytaryzmem - dodaje na koniec rozmowy były Rzecznik Praw Obywatelskich.
Przeczytaj też: Pytania do Lidii Staroń w Senacie. Komentarze są bezlitosne