Cło nie pozwala na dar serca
Tysiące par niezłej jakości podróbek butów i
ubrań znanych firm, zarekwirowanych przez celników, zostanie
zniszczonych, zamiast trafić do domów dziecka, szpitali czy
Caritas. Wszystko dlatego, że unijne przepisy nakazują obdarowanym
zapłacić cło i podatek VAT od towarów, które otrzymali. A na to
biedne - w większości - placówki nie mają pieniędzy - pisze
"Dziennik Łódzki".
Zapasy towarów, zarekwirowanych przez polskich celników przed wejściem do Unii Europejskiej, właśnie się kończą. Izby celne chętnie oddają je potrzebującym. Izba Celna w Katowicach w ostatniej partii towaru przekazała 2360 bluzek, koszulek bawełnianych i dziecięcych koszul nocnych dla Koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.
Gazeta podaje, że katowiccy celnicy uzyskali zgodę właścicieli znaków Hugo Boss, Snoopy i Barbie na przekazanie skonfiskowanej odzieży po usunięciu metek. Odzież pochodziła jeszcze ze starych czasów, więc obdarowani nie musieli płacić cła- mówi Elżbieta Gowin, rzecznik katowickiej Izby Celnej. Co teraz będzie z zatrzymanymi butami i ubraniami, nie wiem. Nie wykluczam, że trzeba je będzie niszczyć. Wszystko przez nowe przepisy - dodaje.
Od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej cło jest dochodem unijnego budżetu. Dlatego instytucja charytatywna, która chciałaby przyjąć zarekwirowany towar, musiałaby zapłacić od niego cło: 12% wartości towaru plus 22% podatku VAT- tłumaczy Anna Ludkowska z Izby Celnej w Łodzi.
Potrzeby mamy, ale nie stać nas na przyjmowanie darów, za które musielibyśmy zapłacić cło- mówi Danuta Pawlak, główna księgowa Domu Dziecka nr 1 w Łodzi, który wcześniej korzystał z takiej formy wsparcia. Na płacenie cła nie stać też ani Caritas, ani łódzkiego PC - pisze "Dziennik Łódzki". (PAP)