Ciszej nad tą elektrownią
Większość polityków popiera budowę pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, ale podczas kampanii wyborczej to temat tabu. Jest to wynik rosnącego sprzeciwu Polaków wobec atomu - informuje "Metro".
Pierwsza elektrownia ma być gotowa w 2020 r. Tymczasem niechęć Polaków do atomu rośnie. Jak wynika z badań OBOP sprzed miesiąca, za atomem jest tylko 35% społeczeństwa, a 51% nie chce elektrowni jądrowej. W związku z tym w kampanii przed wyborami parlamentarnymi tego tematu unikają wszystkie partie, które do tej pory głośno wspierały atomową inwestycję.
PiS, który w programie wyborczym przewiduje wybudowanie elektrowni jądrowej, rozmowy na ten temat dziś stanowczo ucina. - Nie wiemy, na jakim etapie są rządowe przygotowania, nie możemy podjąć zobowiązań dotyczących inwestowania w energetykę atomową, skoro nie wiadomo, czy da się je spełnić - mówi Wojciech Jasiński z PiS, były minister skarbu, członek sejmowej speckomisji ds. atomu.
Adam Czerwiński z PO mówi wprost, że kampania wyborcza to nie czas na dyskusję o atomie. - To problem, który wymaga merytorycznej debaty i podejmowanych na chłodno decyzji. A kampania to czas napięć politycznych i eskalacji emocji - przekonuje. Zapewnia jednak, że przygotowania do inwestycji idą pełną parą i zgodnie z planem. PSL też woli wstrzymać się z deklaracjami.
- Milczenie polityków wpisuje się w dotychczasową strategię rządu. Kolejne decyzje o atomie podejmowane są bez debaty publicznej i uwzględnienia głosów przeciwnych - mówi Iwo Łoś, koordynator kampanii "Klimat i Energia" w polskim Greenpeace. Koszt budowy pierwszej elektrowni wyniesie ok. 40 mld zł. Ile do tej poty wydano, trudno oszacować. Budowę miała wesprzeć kampania informacyjna. Planowana na końcówkę 2010 r., nie rozpoczęła się do tej pory.