Cimoszewicz: nie stwierdzono, by na dyskach z MSZ były tajne informacje
Do tej pory nie zgłoszono mi, by twarde dyski skradzione z MSZ zawierały tajne informacje - poinformował minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. Dodał, że według informacji uzyskanych od szefa ABW stwierdzono zaginięcie 12 twardych dysków.
07.04.2004 | aktual.: 07.04.2004 14:18
Na konferencji prasowej w Warszawie Cimoszewicz poinformował też, że zgodnie z wyznaczonym przez niego terminem, do wczesnych godzin popołudniowych w środę ma zostać zakończony przegląd zawartości skopiowanych informacji na twardych dyskach komputerów, które znajdują się w MSZ. Zapowiedział, że o wynikach tego przeglądu poinformuje w czwartek na posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
Już we wtorek Cimoszewicz mówił, że w MSZ odtwarzana jest zawartość twardych dysków, ponieważ "przy wycofywaniu komputerów, to co było w bazie danych, było przenoszone do nowych, ale nie w całości". Jak wyjaśnił, "założenie było, że przenoszone są ważniejsze informacje, ważniejsze dane".
Podczas konferencji prasowej po spotkaniu z szefem dyplomacji Maroka Cimoszewicz potwierdził, że we wtorek dyrektor generalny służby zagranicznej odwołał ze stanowisk dwóch dyrektorów: zarządu obsługi MSZ i biura informatycznego. "W obu przypadkach odpowiedzialność tych osób była poza jakąkolwiek wątpliwością" - oświadczył.
Zapowiedział też kolejne decyzje, ale - jak zaznaczył - jest przeciwny poszukiwaniu "kozłów ofiarnych". "Jestem zdecydowanym zwolennikiem ustalenia wszystkich, którzy ponoszą odpowiedzialność za zaniechania, zaniedbania i lekkomyślny stosunek do informacji, które pozostają w obiegu MSZ" - podkreślił.
W poniedziałek tygodnik "Nie" ujawnił, że 12 dysków twardych z komputerów MSZ i zapisanych na nich dokumentów z lat 1992-2004 znalazło się w redakcji tygodnika. Są tam m.in. zasady działania oficerów wywiadu w placówkach dyplomatycznych, warianty zabezpieczenia budynków MSZ oraz dane oficerów BOR ochraniających resort. W poniedziałek w związku ze sprawą Cimoszewicz podał się do dymisji, ale premier jej nie przyjął.