PolitykaCimoszewicz atakuje PiS. "Skończyła się praworządność, Jarosław Kaczyński zmierza ku dyktaturze"

Cimoszewicz atakuje PiS. "Skończyła się praworządność, Jarosław Kaczyński zmierza ku dyktaturze"

Takich protestów nie było w Polsce od 1981 roku. Do tego trzeba dodać opinie KE, Komisji Weneckiej czy PE, jednoznacznie podzielające stanowisko protestujących, a nie władz twierdzących. Polska znowu jest chorym człowiekiem Europy, skończyła się praworządność - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" były premier RP i marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz.

Cimoszewicz atakuje PiS. "Skończyła się praworządność, Jarosław Kaczyński zmierza ku dyktaturze"
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta/Mateusz Skwarczek

27.12.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Cimoszewicz dodał, że "dorobek ponad 25 lat znalazł się w śmietniku". Według niego "PiS uderzy (teraz) w sądy". - Będą straszyli sędziów, korumpowali niektórych, odbierali uprawnienia, pozbawiali niezależności. Ma być tak jak np. w Rosji, gdzie nikogo nigdy nie dziwiło, że wyroki są wydawane poza sądem i przekazywane sędziom do ogłoszenia. Dyktatura oparta jest zawsze na tej samej logice. Rosja, Chile Pinocheta, Korea Północna, Iran czy już wkrótce pisowska Polska skonstruowane były, są i będą podobnie - wyjaśnił. Powiedział, że demokracja w Polsce się jeszcze nie skończyła, ale praworządność tak.

Włodzimierz Cimoszewicz: PiS chce stworzyć kadry lojalne wobec partii, a nie państwa polskiego

- Trwają prace nad projektem o degradacji oficerów. To przygotowanie do gigantycznej czystki wśród wyższych kadr dowódczych, które zostaną zastąpione młodymi karierowiczami, gwałtownie awansowanymi na wysokie stanowiska. W ten sposób PiS chce stworzyć kadry całkowicie lojalne wobec tej partii, a nie państwa polskiego. Będą oczekiwać posłusznego wykonywania każdego rozkazu. Także takiego, który będzie oznaczał wystąpienie przeciw własnemu społeczeństwu. To marsz ku dyktaturze - wyjaśnił.

Były marszałek Sejmu powiedział, że "Kuchciński nieustannie cenzuruje wypowiedzi posłów, karze ich z zupełnie nieistotnych powodów". - Bardziej zasługuje na rangę kaprala niż marszałka. Popisuje się swoją władzą i szkodzi powadze parlamentu. Okupowanie mównicy przez opozycję jest sprzeczne z regulaminem Sejmu, ale to zrozumiała reakcja na bezprawie ze strony prowadzącego obrady. Bez podobnego wstrząsu nie byłoby najmniejszej nadziei na przywrócenie normalności - zaznaczył.

Według niego, żeby zakończyć kryzys sejmowy, trzeba uregulować trzy kwestie. - Po pierwsze, cofnięcie decyzji o wykluczeniu posła. To obowiązek Kuchcińskiego. Gdy to zrobi, opozycja powinna odblokować salę plenarną. Po drugie, chodzi o prawo dziennikarzy do nieskrępowanego relacjonowania pracy i wydarzeń w parlamencie. Wystarczy, że Kuchciński powstrzyma się z wprowadzaniem zapowiadanych restrykcji. Najpoważniejszy jest problem wadliwości ustawy budżetowej i pozostałych rzekomo uchwalonych przez PiS w Sali Kolumnowej. Błędy przy zwołaniu posiedzenia, blokowanie wstępu posłom opozycyjnym, obecność osób, które nie są posłami, na sali, bałagan przy głosowaniu i liczeniu głosów, niewykluczone fałszerstwa w stwierdzaniu kworum i sporządzaniu listy obecności. To wszystko sprawia, że w moim przekonaniu ustaw nie uchwalono - wyjaśnił w rozmowie z "Rz".

Oprac. Tomek Orszulak

pisdemokracjadyktatura
Komentarze (471)