PolskaCiężko w to uwierzyć, ale "bazarek niewolników" wciąż istnieje. I ma się dobrze

Ciężko w to uwierzyć, ale "bazarek niewolników" wciąż istnieje. I ma się dobrze

Na funkcjonującym w podwarszawskim Piasecznie "bazarku niewolników" dawno nie było takiego ruchu. Obcokrajowców ze wschodu (głównie z Ukrainy), stojących na skrzyżowaniu ulic Dworcowej i Jana Pawła II, jest coraz więcej. I pewnie dlatego między nimi a Polakami ujawnił się pewien konflikt. Kiedyś razem, dziś czekają po przeciwnych stronach ulicy.

Ciężko w to uwierzyć, ale "bazarek niewolników" wciąż istnieje. I ma się dobrze
Źródło zdjęć: © WP

14.02.2017 | aktual.: 14.02.2017 14:55

Na jednej z ulic Piaseczna od wielu lat funkcjonuje targ pracy znany również m.in. jako "bazarek". Ruch w tym miejscu zaczyna się o świcie - teraz około godz. 6 rano, ale latem nawet przed godz. 5. Mimo siarczystego mrozu i wiatru z minuty na minutę przybywa oczekujących. Stoją wzdłuż drogi, podpierają ściany rozpadającej się kamienicy.

Czekają na polskich rolników i budowlańców, którzy podjadą i zaoferują im pracę. - Teraz zima, więc mężczyźni głównie do wykończeniówki mieszkań, a kobiety do sprzątania - mówi Wirtualnej Polsce Dimitr, który po raz pierwszy przyjechał tu z Ukrainy 16 lat temu. - "Bazarek" funkcjonuje w ten sposób od kiedy pamiętam. Tutaj to już tradycja - dodaje.

Większość osób, które tam spotkałem, niechętnie się jednak wypowiada. Mają bowiem świadomość tego, że odbywające się w tym miejscu "interesy" są nie do końca legalne. - Pan rozumie. Sporo osób w ogóle nie powinno tutaj być. Nie mają dokumentów, więc nie ma się co dziwić, że nie chcą rozmawiać z dziennikarzami - mówi szeptem jeden z mężczyzn.

Zapytany, czy szukający pracy w tym miejscu mają problemy z policją, odpowiada: "Zależy". - Generalnie jest dobrze, ale zdarzało się, że droga nagle została zablokowana przez radiowozy i wszyscy byli spisywani. Co zrobić? Chcemy po prostu zarobić na chleb - wyjaśnia.

Wysokość zarobków to loteria

Większość rozmówców podkreśla, że obecnie największą bolączką jest dla nich pogoda. W zimie pracy jest o wiele mniej, a zarobki są niższe. Ukraińcy skarżą się, że "często nawet jeśli jakaś robota się trafi, zaraz pojawia się inspektor z kontrolą". Dotyczy to szczególnie mężczyzn, bo przy minusowych temperaturach niewskazane jest wykonywanie większości prac budowlanych.

- Ale z drugiej strony mężczyźni dużo wyżej się cenią. My, kobiety, bierzemy każdą możliwą pracę. Pracujemy tak samo ciężko jak oni, ale zazwyczaj za dużo niższe pieniądze - zaznacza pani Marina, która wyjechała ze wschodniej Ukrainy dokładnie 2 lata temu.

Jakie są stawki? Wszyscy z którymi rozmawiałem, zgodnie przyznają, że nie ma określonych kwot. - Jak jest nas dużo, to Polacy chodzą i dopytują, u kogo będzie najtaniej. Wtedy najchętniej biorą za dolara, czyli około 4 zł za godzinę. Jak potrzebują wiele osób i mają pilną robotę, a danego dnia nie ma w kim wybierać, płacą nawet 20 złotych - usłyszałem.

Różnice w wynagrodzeniu najlepiej obrazuje podany przez panią Marinę przykład związany z opadami gradu. - Kiedy uprawy są zagrożone i rolnicy wiedzą, że najbliższej nocy mogą wiele stracić, wtedy stawki momentalnie rosną. Jak to w życiu - stwierdza.

Większość Ukraińców podkreśla, że "bazarek" w Piasecznie jest tylko jednym z wielu funkcjonujących w całej Polsce. Jednym tchem wymieniają przystanek w Warce, targ w Sandomierzu, czy stację benzynową w Lublinie, gdzie wygląda to niemal identycznie.

Obraz
© (fot. WP)

Rynek się nasycił?

Dla obywateli Ukrainy stojących na rogu ulic Dworcowej i Jana Pawła II największym problemem nie są jednak zima, niskie płace, czy roszczeniowa postawa polskich pracodawców, ale konkurencja.

- Kiedyś było nas w Polsce znacznie mniej, łatwiej o dobrą pracę i można było negocjować. Po wydarzeniach na Ukrainie głównie ze wschodu przyjechało już tyle osób, że sytuacja kompletnie się zmieniła - informuje Andrij.

Mieszkający w pobliżu pan Michał wskazuje natomiast, że prawdopodobnie właśnie gwałtowny wzrost liczby Ukraińców doprowadził do niespotykanych wcześniej podziałów.

- Pamiętam, że 10 lat temu wszyscy czekali na pracę wspólnie. Mi też zdarzało się kiedyś szukać tu dorywczo paru złotych i wszyscy stali mniej więcej w jednej grupie. Teraz Ukraińcy czekają po jednej, a Polacy po drugiej stronie skrzyżowania. Jest ich mniej, ale również się zdarzają. Ciężko powiedzieć, kiedy powstał ten podział narodowościowy i z czego wynika, ale moim zdaniem jest to efekt konkurencji i rywalizacji - ocenił.

1,26 mln wiz dla obywateli Ukrainy

Każdy cudzoziemiec chcący zalegalizować swój pobyt w Polsce musi wcześniej uzyskać w urzędzie wojewódzkim dokument poświadczający prawo pobytu w kraju.

- Liczba wniosków o zezwolenia na pobyt od trzech lat charakteryzuje się tendencją wzrostową. Najczęściej ubiegają się o to faktycznie obywatele Ukrainy, którzy w 2016 r. złożyli 96,5 tys. podań (68 proc. ogółu), czyli o 40 procent więcej niż w 2015 r. - mówi Wirtualnej Polsce rzecznik prasowy Urzędu do Spraw Cudzoziemców Jakub Dudziak

Jak dodaje, o ile w ubiegłym roku wniosków o udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy dla Ukraińców było 87,9 tys., w tym jest to już niemal 11 tys. Wrażenie robią również dane dotyczące wiz. W 2016 r. polskie placówki konsularne i dyplomatyczne wydały ich obywatelom Ukrainy ok. 1,26 mln (558 746 wiz Schengen oraz 705 864 wiz krajowych).

Obraz
© (fot. WP)
ukrainawarszawapraca
Komentarze (246)