Ciężarna Marlise Munoz została odłączona od aparatury. Dziecko nie żyje
Lekarze ze szpitala w teksańskim Fort Worth odłączyli od aparatury ciężarną Marlise Munoz. Mózg kobiety od listopada zeszłego roku był martwy, jednak lekarze podtrzymywali życie w jej ciele ze względu na dziecko. Działo się to wbrew woli samej kobiety, jak i jej rodziny, która podała szpital do sądu, aby wymóc na nim spełnienie ostatniego życzenia Marlise.
27.01.2014 | aktual.: 27.01.2014 14:38
W piątek sąd w stanie Teksas nakazał odłączenie ciężarnej kobiety, u której stwierdzono śmierć mózgu, od aparatury podtrzymującej jej ciało przy życiu ze względu na ciążę. Procedura odłączenia odbyła się w niedzielę wieczorem czasu polskiego.
Po wszystkim prawnicy rodziny Munoz napisali w oświadczeniu, że "Marlise w końcu spocznie w pokoju, a jej bliscy będą musieli znaleźć w sobie siły, aby móc doprowadzić do końca to, co trwało tak nieznośnie długo".
33-letnia Marlise Munoz w listopadzie ubiegłego roku nagle upadła w domu i od tego czasu nie odzyskała przytomności. Zdaniem lekarzy przyczyną mógł być zakrzep. Kobieta była wówczas w 14. tygodniu ciąży.
Stwierdzono śmierć mózgu, jednak szpital podtrzymywał przy życiu ciało Munoz, argumentując, że według prawa stanu Teksas służby medyczne muszą chronić życia dziecka.
Prawa do odłączenia Munoz od aparatury domagał się jej mąż, który pozwał władze szpitala. Twierdził on, że sztuczne podtrzymywanie przy życiu jest sprzeczne z życzeniem jego żony, która była ratownikiem medycznym i chciała, aby w tego rodzaju sytuacji, nie podtrzymywać sztucznie jej funkcji życiowych.
Sąd uznał, że w sensie prawnym Marlise Munoz nie żyje i "dalsze dokonywanie chirurgicznych zabiegów na martwym ciele zakrawa na skandal". Ponadto - argumentował sędzia - w świetle stanowych przepisów Munoz jako osoba martwa nie może być jednocześnie "ciężarną pacjentką", a więc nie stosują się do niej przepisy, na które powoływał się szpital.
Prawnicy męża kobiety powiedzieli, że z dokumentacji medycznej wynika, iż u płodu, który na skutek upadku Marlise Munoz przez pewien czas był pozbawiony dostępu do tlenu, wystąpiły "jednoznaczne nieprawidłowości". Uszkodzenia były na tyle poważne, że dziecko, nawet gdyby się urodziło, nie byłoby w stanie przeżyć.
Źródło: BBC, FoxNews, PAP, WP.PL