Cichy marsz skończy zamieszki pod Paryżem?
Kilkaset osób przeszło w
sobotę w cichym marszu przez podparyską miejscowość Clichy-sous-
Bois po dwóch dniach zamieszek, wywołanych tragiczną śmiercią
dwóch nastolatków, którzy zginęli, uciekając przed policją.
15-letni Banou i 17-letni Ziad, pochodzenia tunezyjskiego i malijskiego, zostali śmiertelnie porażeni prądem, gdy ukryli się przed policją w transformatorze. Ich 21-letni towarzysz, który uciekał wraz z nimi po próbie włamania, trafił w stanie ciężkim do szpitala.
Po śmierci chłopców w 28-tysięcznym Clichy-Sous-Bois, gdzie w blokowiskach mieszka wielu afrykańskich imigrantów, wybuchły zamieszki, setki młodych ludzi podpalały samochody i niszczyły budynki. W piątek wieczorem strażacy interweniowali tam 40 razy.
Podczas sobotniego marszu rodziny zmarłych zaapelowały o spokój. Burmistrz Claude Dilain wyraził nadzieję, że marsz sprawi, iż Francja będzie nas bardziej szanowała. Pokazujemy naszą prawdziwą twarz, obywateli zjednoczonych, bez względu na nasze pochodzenie, religię czy wyznanie - powiedział.
W zamieszkach obrażenia odniosło 15 policjantów i dziennikarz, a 19 osób zostało aresztowanych.