Chorym zostaną cztery ściany
Setka niepełnosprawnych osób na wózkach wyjechała wczoraj na ulice Rybnika i odwiedziła z petycjami biura posłów. 150 chorych wraz z rodzinami pojawiło się na żorskim rynku. Protestowała też 45-osoba grupa z Warsztatów Terapii Zajęciowej z Mikołowa. Z kolei w Katowicach opiekunowie chorych wysłali list do prezydenta miasta, a w Borowej Wsi przez Episkopat i Caritas uderzają do parlamentarzystów.
28.09.2004 | aktual.: 28.09.2004 08:12
W ten sposób najbardziej doświadczeni przez los - upośledzeni umysłowo - wystąpili przeciwko projektowi nowej ustawy o wspieraniu zatrudnienia i rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Plany te oznaczają mniej pieniędzy dla warsztatów terapii zajęciowej, czyli placówek, w których chorzy uczą się życia.
Rządowy projekt zakłada, że WTZ tylko częściowo będą finansowane ze środków PFRON-u. Zaś samorządy, które miałyby dofinansowywać ośrodki, nie mają pieniędzy.
- Nie będziemy wychodzić na basen i do kina. Nie starczy na utrzymanie pracowni - mówi Bronisław Karaś, terapeuta z żorskich Warsztatów Terapii Zajęciowej. Danuta Reclik, kierowniczka WTZ w Rybniku dodaje: - Chorym zostaną cztery ściany.
Janusz Tomanek z Rybnika, jest jednym z 16 tysięcy niepełnosprawnych w Polsce dla których Warsztaty Terapii Zajęciowej to jedyna szansa na w miarę normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Poznaje proste, lecz niezbędne do codziennego życia czynności, zdobywa zawód. Do rybnickich WTZ-etów przychodzi już siódmy rok. Wczoraj przed południem w pracowni tkackiej uczył się obsługiwać krosno. A gdyby nie było warsztatów?
- Nikt nie wiedziałby, że żyją na świecie ludzie z takimi problemami jak Janusz. Oni po prostu nie wychodzili by z domów - mówi Danuta Reclik, szefowa WTZ w Rybniku.
Wczoraj Janusz Tomanek wraz z tysiącem swoich kolegów z całej Polski protestował przeciwko rządowym planom ograniczenia finansowania tych placówek. Pikietowali przed urzędami wojewódzkimi, odwiedzali też biura poselskie. Sprawa jest pilna. Jeśli projekt wejdzie w życie, warsztaty w całej Polsce stracą 30 procent swoich funduszy.
- Będziemy tracić pieniądze już od przyszłego roku. W 2008 roku dwie rybnickie placówki dostaną w sumie o ponad 300 tysięcy zł. mniej. To niemożliwe, żebyśmy zdobyli te pieniądze sami w jakikolwiek sposób. Nie poradzimy sobie - stwierdza Danuta Reclik.
Do rybnickich warsztatów codziennie przychodzi prawie stu dorosłych podopiecznych. Mają do dyspozycji dziesięć pracowni, m.in. tkacką, plastyczną, obróbki drewna, komputerową i krawiecką. Uczą się żyć w społeczeństwie To właśnie dzięki warsztatom sześć osób z Rybnika zdobyło pracę w firmie "Silesia", która produkuje naczynia emaliowane, a jedna odbywa praktykę w Wydziale Gospodarczym Urzędu Miasta. To sumienni pracownicy.
- Gdyby nie było warsztatów, społeczeństwo żyłoby pewnie bardziej komfortowo - w sarkastycznym tonie dodaje Danuta Reclik. - Nie wiedzieliby niepełnosprawnych, bo ludzie ci byliby zamknięci w domach. Tym na wózkach inwalidzkich zostałby tylko widziany przez okno kwadrat nieba.
Adrian Karpeta, Marcin Kasprzyk