PolskaChoroby, wirusy, infekcje u dzieci - sprawdziliśmy, jak sobie z tym radzą warszawiacy

Choroby, wirusy, infekcje u dzieci - sprawdziliśmy, jak sobie z tym radzą warszawiacy

Maluch wraca z przedszkola markotny, nie ma siły, ani ochoty na jedzenie. Wszystko wskazuje na to, że znowu będzie chory. Dobrze znasz te objawy? Przeczytaj, jak z infekcjami radzą sobie stołeczne przedszkola i warszawscy rodzice.

Choroby, wirusy, infekcje u dzieci - sprawdziliśmy, jak sobie z tym radzą warszawiacy
Źródło zdjęć: © Fotolia

Do tej pory nie chorowało

Pójście dziecka do przedszkola, kojarzy się wielu rodzicom, a zwłaszcza matkom, ze spokojnym powrotem do pracy. Wyobrażamy sobie moment, w którym odprowadzamy dziecko do przedszkola. Jesteśmy spokojni, bo wiemy, że dajemy dziecku wszystko, czego potrzebuje: naukę, zabawę, właściwe odżywianie, ruch na świeżym powietrzu i wiele, wiele innych. Patrzymy, jak dziecko się aklimatyzuje, usamodzielnia i nagle szok - przychodzi pierwszy katar. Jesteśmy zdziwieni, bo dziecko wcześniej nie chorowało. Zaczyna się walka z przedszkolnymi infekcjami.

- Moje dziecko od urodzenia mało chorowało. Infekcje odbyte w ciągu trzech lat można zliczyć na palcach jednej ręki. Kiedy posyłałam córkę do przedszkola, słyszałam od koleżanek, że na początku na pewno będzie chorować. Myślałam jednak, że skoro do tej pory nic jej nie było to znaczy, że jest odporniejsza od innych - mówi pani Katarzyna, mama przedszkolaka z warszawskiej Białołęki. I dodaje: "zawsze zwracałam dużą uwagę na jakość jedzenia i podawałam córce tran na wzmocnienie".

Szybko okazało się, że to nie wystarczy. - Aktualnie córka więcej siedzi chora w domu niż w przedszkolu. Przy ostatnim przeziębieniu pediatra zlecił antybiotyk. Niestety, już w kilka dni po skończonej kuracji i powrocie do przedszkola sytuacja się powtórzyła - opowiada pani Katarzyna.

Choroba dziecka, a praca

Dla każdego rodzica choroba dziecka to nie łatwa sytuacja. Dziecko jest apatyczne, marudne i wymaga zwiększonej uwagi. Często myślami cierpimy razem z nim. Pojawia się też kolejny problem. Pracujący rodzice, którzy nie mają alternatywy w postaci babci lub cioci, z którymi mogli by je zostawić w domu, zmuszeni są do korzystania ze zwolnień lekarskich przepisywanych przez pediatrów lub brania urlopu na opiekę nad dzieckiem.

- Rodzice najczęściej korzystają jednak ze zwolnień lekarskich. Urlop na opiekę nad członkiem rodziny, w tym nad dzieckiem, przysługuje tylko jednemu z rodziców i trwać może nie więcej niż dwa dni. Taki urlop jest oczywiście płatny, ale bardzo krótki. Jeśli jednak dostaniemy zwolnienie od pediatry należy pamiętać, że musimy oprócz niego przedstawić także pracodawcy dodatkowo wypełniony druk ZUS-Z-15, który upoważnia nas do uzyskania zasiłku za ten okres, w wysokości 80% wynagrodzenia - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską p. Elwira Muchajer, specjalista ds. kadrowych, prywatnie mama przedszkolaka.

- Czasem w skrajnych sytuacjach zbyt częste zachorowania dziecka powodują, że rodzic jest zmuszony tymczasowo zrezygnować z pracy zawodowej - dodaje pani Elwira.

Dobre przedszkole szuka rozwiązań

Przedszkola starają się także same walczyć z problemem rozpowszechniających się infekcji. W jednym z przedszkoli na warszawskim Mokotowie system wydaje się skuteczny. Jeśli rano podczas przyprowadzenia dziecka do przedszkola, wychowawczyni zaobserwuje, że wygląda ono na chore, to ma prawo go nie przyjąć. Rodzic proszony jest wtedy o zaświadczenie od lekarza, stwierdzające brak przeciwwskazań do uczęszczania na zajęcia.

Jeśli jednak dziecko rano czuje się dobrze, a podczas pobytu w przedszkolu jego stan zdrowia się pogorszy np. dostanie gorączki, rodzic od razu jest proszony o zabranie dziecka do domu. Taka reakcja jest konieczna, gdyż nikt z pracowników przedszkola nie jest upoważniony do podawania dziecku leków.

Sytuacja jest trudniejsza, gdy chodzi o choroby zakaźne np. ospę, bo ta rozpowszechnia się bardzo szybko. Ciężko ją też zdiagnozować po wczesnych objawach. Kiedy już dojdzie do rozpoznania, przedszkole ma obowiązek poinformować innych rodziców

- Przy drzwiach wejściowych do każdej sali i na tablicach informacyjnych, zawsze jest wieszana informacja dotycząca choroby, której przypadek odnotowano w przedszkolu i informacja, w której grupie zaobserwowano pierwszy przypadek. Ponadto w naszym przedszkolu kładzie się duży nacisk na zdrowie: zdrowe odżywianie i codzienne (często nawet dwukrotne) wyjścia na zewnątrz, co z pewnością wzmacnia odporność dziecka - mówi nam mama pięcioletniej Roksany Sylwia Stępień.

Mimo usilnych starań ze strony przedszkola, nie zawsze jednak da się zapobiec chorobom i całkowicie ich wyeliminować.

- W każdym przedszkolu, w każdej grupie, znajdzie się dziecko, które jest po prostu podatne na wszystkie wirusy. A wiadomo, że pierwsze objawy często są niewidoczne i dziecko „niby zdrowe” chodzi do przedszkola. Dopiero po 2-3 dniach wychodzą konkretne objawy choroby, a do tego czasu mogło się zarazić już kilkoro innych dzieci, chociażby przez wspólną zabawę - mówi pani Sylwia.

Czy to normalne, że dziecko tak często choruje?

Kiedy dziecko zaczyna łapać infekcję za infekcją rodzice zastanawiają się, czy z odpornością malca jest wszystko w porządku. Czasem częste zachorowania dziecka spędzają dorosłym sen z powiek. Czy jest się jednak o co martwić? A może to typowa przypadłość dzieci, które zaczynają dopiero swoją przygodę w żłobku czy przedszkolu? O zdanie zapytaliśmy lekarza pediatrę z Warszawy.

- Dziecko w wieku przedszkolnym może przejść nawet do 6-10 infekcji w ciągu roku. Nie ma w tym nic dziwnego, o ile dziecko nie choruje bardzo ciężko, nie wymaga pobytu w szpitalu, czy podawania kolejnego antybiotyku. Zazwyczaj najwięcej zachorowań odnotowuje się u maluchów, które do żłobka lub przedszkola uczęszczają pierwszy rok. Układ odpornościowy dziecka w tym wieku wciąż dojrzewa, a z powodu różnych czynników środowiskowych jest on wciąż narażony na ataki wirusów i bakterii, których nie jest w stanie odpierać. Jeżeli doliczymy do tego stres spowodowany rozstaniem z rodzicami, to organizm automatycznie staje się bardziej podatny. Nie istnieje niestety żaden złoty środek, który na 100% uchroni dziecko przed pierwszymi infekcjami, ale możemy oczywiście starać się zminimalizować ryzyko ich wystąpienia - tłumaczy pediatra.

Większa odporność – to jest to!

Możesz pomóc swojemu dziecku naturalnymi sposobami. Podstawą jest oczywiście prawidłowe i regularne odżywianie. Wprowadzenie zbilansowanej diety, bogatej w witaminy, minerały białko, węglowodany oraz zdrowe tłuszcze na pewno korzystnie wpłyną na odporność Twojego dziecka i nie tylko.

Pamiętajmy też, że nie ma lepszego lekarstwa niż świeże powietrze. Dotleniony organizm dużo lepiej funkcjonuje, szybciej się regeneruje, a niższa temperatura uodparnia i hartuje. Lekarze zalecają nawet spacer podczas lekkich przeziębień, o ile nie towarzyszy im temperatura. Spacer może okazać się zbawienny np. przy uporczywym katarze, bo niska temperatura obkurczy naczynia i zmniejszy obrzęk błony śluzowej nosa.

Podczas zimowych wędrówek, zadbajmy także o odpowiednie ubranie dziecka w stosunku do pogody. Rodzice bardzo często mają skłonność do przegrzewania dzieci. Trzeba pamiętać, że dziecko rusza się o wiele więcej niż dorosły, więc nie marznie tak szybko, a wręcz przeciwnie, jeśli ma na sobie zbyt wiele warstw, ma skłonności do pocenia. Przy mokrych plecach i lekkim wietrze, nie trudno o przeziębienie. Ubierajmy „na cebulkę”, ale tylko po to, aby w razie potrzeby zdjąć zbędną odzież.

Odporność zmniejsza również stres, który może towarzyszyć dzieciom w codziennych, pozornie zwyczajnych sytuacjach. Starajmy się je ograniczać. Zamieńmy nerwy na spokojną rozmowę i tłumaczenie. Nie podnośmy głosu na dziecko, nie zmuszajmy do robienia rzeczy na, które nie ma ochoty. Spróbujmy pokazać mu techniki relaksacyjne, nauczmy je, jak sobie poradzić w sytuacjach stresogennych. Dbajmy o jego spokój. Jeśli do tego dołożymy jeszcze odpowiednią ilość snu, to naprawdę możemy stwierdzić, że zrobiliśmy już wszystko, aby uodpornić nasze dziecko i uchronić przed wirusami.

Dodatkowo można jeszcze włączyć do diety suplementy, takie jak np. tran lub witaminy. Powinno być to jednak wcześniej skonsultowane z lekarzem pediatrą.

Niezastąpione podczas choroby

Często zdarza się, że mimo naszych starań, organizm dziecka nie jest w stanie zwalczyć wciąż atakujących go wirusów i bakterii. Gdy już pojawi się męczący katar, opuchnięte oczy i kiepskie samopoczucie, będziemy potrzebować wsparcia. Oprócz niezbędnych leków zapisanych przez lekarza, najlepszymi przyjaciółmi rodziców chorego dziecka są: inhalator, woda morska w aerozolu, aspirator do nosa – dla młodszych dzieci, które nie potrafią wydmuchać nosa, delikatne chusteczki higieniczne przeznaczone dla dzieci, krem rozgrzewający, leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, elektroniczny termometr z miękką końcówką, lub taki do pomiaru w uchu.

Nic nie zastąpi jednak miłości, ciepła i cierpliwość rodzica. O wiele lepiej dziecko przejdzie przez chorobę, jeśli będzie czuło wsparcie i opiekę ukochanej mamy czy taty. Zróbmy więc wszystko co możliwe, aby poświęcić jak najwięcej czasu i uwagi choremu dziecku, które w takiej chwili potrzebuje tego bardziej niż kiedykolwiek.

Paulina Malinowska, Wirtualna Polska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (82)