Chiny zbudują własny bombowiec strategiczny?
Chińczycy już od ponad 40 lat marzą o skonstruowaniu własnego bombowca strategicznego dalekiego zasięgu. Przez kilka dekad tych planów nie udało się przekuć w rzeczywistość. Na przeszkodzie zawsze stały technologiczne braki lub niedobór funduszy. Jednak w ostatnim czasie Chiny wysłały w świat kilka sygnałów, które wskazują, że tym razem mogą być faktycznie gotowe do rozpoczęcia wielkiego militarnego projektu.
"Potrzebujemy bombowca, by w razie konfliktu, mieć możliwość zaatakowania przeciwnika z dala od naszego wybrzeża" - obwieścili zgodnym chórem eksperci na łamach "China Daily", anglojęzycznego organu Komunistycznej Partii Chin.
O tym, że Pekin ma w planach projekt bombowca strategicznego pisały już w 2013 roku rosyjskie media. Wówczas informowano o pozyskaniu przez Państwo Środka przełomowej technologii, która miała umożliwić miniaturyzację reaktorów napędzających samoloty dalekiego zasięgu. Ten sensacyjny projekt należy włożyć między bajki, ale już to, że Pekin w najbliższych latach rozpocznie pracę nad następcą przestarzałych bombowców Xian H-6 (opartych na Tupolewach Tu-16), staje się coraz bardziej realne.
Potrzebny następca
Państwo Środka zdaje sobie sprawę, że chociaż jest jednym z zaledwie trzech państw, obok USA i Rosji, które dziś posiada bombowce strategiczne, to jego flota jest wyjątkowo archaiczna. Podstawową wadą H-6 jest ich niska prędkość - maksymalnie 1050 km/h - co sprawia, że chińskie bombowce są łatwe do przechwycenia przez obce myśliwce ponaddźwiękowe.
Chińscy inżynierowie oceniają, że udało im się już wycisnąć maksimum z ponad 50-letniej platformy. Dlatego uważają, że skonstruowanie kolejnej udoskonalonej wersji tego modelu jest już niemożliwe, a zmodernizowany bombowiec H-6K, przystosowany do przenoszenia pocisków cruise, jest finalnym produktem w rodzinie H-6.
Chiny ani myślą rozstawać się ze strategiczną flotą powietrzną, szczególnie, że USA i Rosja wyraźnie dają do zrozumienia, że w kolejnych latach będą rozwijały swoje samoloty tego typu. Naturalnym ruchem wydaje się więc poszukiwanie następcy H-6.
Eksperci spekulują, że Chiny przystąpią do intensywnych prac nad bombowcem po ukończeniu priorytetowego projektu chińskiego lotnictwa, jakim jest w tej chwili wojskowy transportowiec Y-20, bliźniaczo podobny do Boeinga C-17. Na razie Pekin prowadzi zaawansowane testy kilku prototypów Y-20, samoloty zaprezentowano także na imprezach lotniczych.
Kierunek lotu
Lipcowy artykuł w "China Daily" skrupulatnie relacjonuje niedawne spotkanie oficerów wysokiego szczebla, którzy wyjątkowy akcent położyli na rozwój "strategiczny" chińskiego lotnictwa. W czasie tej narady ustalono, że bombowiec przyszłości powinien otwierać możliwości operacyjne na Pacyfiku w pasie "pierwszego łańcucha wysp" (od Filipin Tajwanu po Japonię i amerykańską bazę na Okinawie), w rejonie "drugiego łańcucha wysp" (m. in. Wyspa Guam z bazą USA) oraz w "trzecim łańcuchu wysp" - w okolicach Hawajów.
Innym sygnałem, że Państwo Środka może myśleć o nowym bombowcu strategicznym, jest uwaga, jaką poświęcono tym samolotom w czerwcowym "Aerospace Knowledge", chińskim magazynie o obronności, którego autorzy zwykle orientują się w tematyce chińskich zbrojeń. Również oni, po przeanalizowaniu obecnej zawartości hangarów sił powietrznych, zaapelowali o jak najszybszy rozwój lotnictwa strategicznego dalekiego zasięgu.
W końcu, biała księga obronności, którą w maju opublikowały władze w Pekinie, jasno stwierdza, że rodzime lotnictwo będzie pracowało nad zwiększeniem możliwości wczesnego strategicznego ostrzegania, poprawieniem skuteczności ataku sił powietrznych oraz wzmocnieniem obrony przeciwpowietrznej i przeciwrakietowej.
Wszystko to może zwiastować militarny kierunek, w którym chcą w niedalekiej przyszłości zmierzać Chiny.
Zbudujmy bombowiec!... Ale jaki?
"China Daily" nie ma wątpliwości, że wyjście ze strategicznym bombowcem poza "pierwszy łańcuch" raz na zawsze zniechęci obce mocarstwa do ewentualnej interwencji lub wojny z Państwem Środka. Gazeta uściśla, że bombowcem przyszłości byłaby maszyna, która miałaby minimum 8 tys. kilometrów zasięgu i brałaby na pokład ponad 10 ton uzbrojenia powietrze-ziemia. - Te wymogi będą dużym problemem dla chińskiego przemysłu lotniczego. Nie sądzę, by można je było spełnić w krótkim czasie. Taka maszyna będzie potrzebowała konstrukcji niczym dzieło sztuki, aerodynamicznej konfiguracji oraz nowoczesnych silników turbowentylatorowych - ocenił redaktor "Aerospace Knowledge" Wang Yanan.
Ekspert sądzi, że Chiny powinny skupić swoje wysiłki na skonstruowaniu maszyny podobnej do rosyjskiego Tu-160, z tą różnicą, że powinna ona być stałopłatem, bez możliwości zmiany geometrii skrzydeł, która niepotrzebnie komplikuje projekt. Wang odrzuca pomysł budowy "latającego skrzydła", w typie amerykańskiego bombowca B-2, ze względu na zbyt duże wyzwanie technologiczne i finansowe kosztem wątpliwej niewykrywalności.
Z kolei Du Wenlong, badacz z Wojskowej Akademii Naukowej, twierdzi, że nowy samolot oprócz dużej żywotności i dalekiego zasięgu powinien być także trudny do namierzenia. Podobną opinię wyrażał Shao Yongling, profesor na Akademii Dowództwa Drugiego Korpusu Artylerii, który sądzi, że technologia stealth jest niezbędna do stworzenia bombowca najnowszej generacji. Oficer argumentował, że współczesna obrona przeciwlotnicza jest zbyt "zaawansowana i zagęszczona", by móc zadowolić się tradycyjną konstrukcją.
Niezależnie od obranej drogi, wyprodukowanie własnego bombowca dalekiego zasięgu jest skomplikowanym zadaniem. Z jednej strony jest to wyzwanie inżynieryjne, ponieważ Chiny nie mają żadnego głębszego doświadczenia w projektowaniu tego typu maszyn, a ich jedyny bombowiec, to ponad pięćdziesięcioletnia kopia radzieckiego samolotu średniego zasięgu. Z drugiej strony, taki projekt jest niesłychanym obciążeniem finansowym, bo kompleksowy program może pochłonąć kwoty idące w dziesiątki miliardów dolarów.
Jeśli uda się pokonać trudności, Chińczycy zyskają maszynę o zasięgu operacyjnym, który przewyższałby możliwości wszystkich innych samolotów, jakie mają w hangarach. Nowoczesny bombowiec strategiczny Pekinu zmusiłby do przemodelowania strategii obronnych na całym azjatyckim kontynencie. Stany Zjednoczone również nie mogłyby przejść obok niego obojętnie. Taki samolot, wyposażony w pociski cruise, stanowiłby siłę, z którą musiałaby liczyć amerykańska flota na Pacyfiku.
Zobacz także: Delilah - pocisk przyszłości