Chiny: zatrzymano 13 internautów za informowanie o śmierci kobiety
Trzynaście osób zostało zatrzymanych w Pekinie za umieszczanie w internecie postów na temat okoliczności śmierci młodej Chinki, co doprowadziło do napięcia między władzami a napływowymi pracownikami z prowincji. Sprawa wywołała rzadko spotykane w stolicy protesty, w których udział wzięły setki osób.
22.05.2013 | aktual.: 22.05.2013 13:46
Wśród zatrzymanych jest chłopak 22-latki, która zginęła 3 maja po upadku z czwartego piętra budynku znajdującego się na targowisku w Pekinie.
8 maja krewni i przyjaciele zmarłej Yuan Liya zorganizowali protest w stolicy, podczas którego domagali się przejrzystego śledztwa w sprawie jej śmierci. W demonstracji na ulicach w pobliżu targu wzięły udział setki ludzi, głównie mieszkańców wschodniej prowincji Anhui, skąd pochodziła kobieta. Protest, będący rzadkością w Pekinie, doprowadził do rozmieszczenia w okolicy sił policyjnych i wojskowych.
Chłopak młodej kobiety "wykorzystał internet do szerzenia informacji o jej tajemniczej śmierci" i zachęcał ludzi do gromadzenia się na targu Jingwen - poinformowała policja na Weibo, chińskim odpowiedniku Twittera. Sprecyzowano, że 13 osób zostało zatrzymanych za "rozpowszechnianie plotek i zakłócanie porządku publicznego". Agencja Xinhua pisze, że wszyscy przyznali się do winy.
Kilka tygodniu temu chińscy regulatorzy internetu ogłosili kampanię przeciwko "plotkom w sieci". Z tego powodu zamknięto wiele kont w mediach społecznościowych należących do krytyków władz.
Według niektórych internautów i rodziny Yuan została porwana przez kilku ochroniarzy z targu, zgwałcona, a następnie zrzucona z dachu. Ze wstępnego śledztwa policji wynika jednak, że kobieta popełniła samobójstwo. Podczas dochodzenia wykluczono wersję o napadzie seksualnym i zabójstwie.
Po proteście chińskie władze rozpowszechniły nagranie z kamer wideo, przedstawiające młodą kobietę noc przed śmiercią. Jednak internauci utrzymują, że materiał nie jest autentyczny, gdyż ubrania Yuan różniły się od tych, które widniały na zdjęciach ciała zrobionych przez świadków.
Jak pisze AFP, sprawa ta świadczy o napięciach między stołecznymi władzami a pracownikami napływowymi, z których większość jest słabo opłacana i ma ograniczony dostęp do opieki społecznej, edukacji i służby zdrowia.