Chiny "zabezpieczają tyły". Niespodziewane słowa ambasadora
Chiński ambasador przy UE zasugerował, że Pekin mógłby poprzeć dążenia Ukrainy do odzyskania integralności terytorialnej z 1991 roku. - Nie jest to żadna zmiana w ich polityce. To zabezpieczanie tyłów - komentuje w rozmowie z WP Marcin Zaborowski z think thanku GLOBSEC.
Chiński ambasador przy UE Fu Cong w trakcie wywiadu z telewizją Al Jazeera został zapytany o wsparcie przez Chiny celów Kijowa, które obejmują odzyskanie ukraińskich regionów okupowanych obecnie przez Rosję. Dyplomata odpowiedział: - Nie widzę powodu, dlaczego nie.
- Szanujemy integralność terytorialną wszystkich krajów. Kiedy Chiny nawiązały stosunki z byłym Związkiem Radzieckim, to właśnie uzgodniliśmy. Ale jak powiedziałem, są to kwestie historyczne, które muszą zostać wynegocjowane i rozwiązane przez Rosję i Ukrainę, i to jest to, za czym się opowiadamy - zastrzegł ambasador Fu Cong.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Udawana neutralność"
Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich ocenia w rozmowie z WP, że ambasador użył "ogólnej formułki", ale jest to jego opinia, a nie oficjalne stanowisko Chin. - Sprowadza się ona do stwierdzenia: "my szanujemy integralność terytorialną wszystkich państw". Nie przypisywałbym do tego nowego znaczenia - podkreśla ekspert.
- Wszystko wpisuje się w dotychczasową narrację Pekinu, czyli udawanej neutralności i pozorowanego poszanowania integralności terytorialnej i suwerenności państw. Za tym nic konkretnego nie idzie. Poza pustymi słowami - zaznacza Bogusz.
Ekspert z OSW zastanawia się, na ile Chiny jeszcze bardziej będą teraz wspierać Władimira Putina. - On jest najlepszym gwarantem, że w Rosji utrzyma się autorytarny i przyjazny Chinom układ. Równocześnie, żeby zapewnić mu władzę, musi wynieść jakiś wynik z tego konfliktu, który mógłby próbować sprzedać jako sukces. Logicznym wydaje się, że Chiny mogą mieć pokusę, żeby go bardziej wesprzeć, żeby zrealizować jego postulaty jak najszybciej. Ale to tylko hipoteza. Zobaczymy, jak potoczy się sytuacja - podkreśla Bogusz.
Tymczasem Stany Zjednoczone mają nadzieję, że Chiny zmienią stosunek do Putina. Przewodniczący amerykańskiej Izby Reprezentantów i przywódca republikańskiej większości Kevin McCarthy oświadczył w poniedziałek, że chiński przywódca Xi Jinping ma teraz świetną okazję, aby zakończyć poparcie dla Moskwy. I przypomniał słowa Prigożyna.
- Prigożyn powiedział: powody inwazji na Ukrainę były kłamstwem. On, Putin, okłamywał ludzi. I zobacz, jak ludzie wstają i wspierają Prigożyna. A jego zdolność do zbliżenia się tak blisko do Moskwy powinna przestraszyć Putina - powiedział McCarthy.
- Chin nie obchodzą powody. Ich obchodzi geostrategiczny wynik i utrzymanie presji militarnej na Europę. Wszystko inne nie ma znaczenia - komentuje tę wypowiedź Bogusz.
Chiny wypuszczają teraz "próbne balony"
Nieco inaczej słowa ambasadora ocenia Marcin Zaborowski z think thanku GLOBSEC. - Chińczycy mają świadomość tego, że sprawy w Rosji mogą różnie się potoczyć. W tym momencie jednoznaczne poparcie Rosji jest dla Chin niekorzystne. Mamy do czynienia z pewnego rodzaju grą. Chiny wypuszczają teraz "próbne balony" w miejsca, które nie są dla nich szczególnie istotne - uważa Zaborowski. Jak wyjaśnia, ma to nie rozwścieczać Rosji, ale wysyłać pewne sygnały do Zachodu.
- Ambasador to tylko ambasador. Jest to nieszczególnie wysoki szczebel, bo podlega pod ministra spraw zagranicznych. A ten ma drugorzędne znaczenie dla kreowania polityki zagranicznej. Najważniejszy jest doradca prezydenta. Ale to na pewno nie przypadek, że udzielił takiego wywiadu. Chiny zabezpieczają sobie tyły na obrót spraw, w którym Rosja przegrywa - twierdzi rozmówca WP.
Zdaniem Zaborowskiego Chiny chcą zostać w grze jako partner, który ma coś do powiedzenia i może pogodzić zwaśnione strony. - Nie jest to zmiana w polityce Chin. Oni w czasie puczu jednoznacznie poparli Putina i przy tym zostaną. Ale otwierają sobie furtkę. Chiny chcą być krajem, który sugeruje rozwiązanie, ma plan pokojowy - kontynuuje.
Według Zaborowskiego im więcej sukcesów będą osiągać Ukraińcy, tym więcej podobnych słów będzie padać ze strony Chin. - Na pewno obserwują, jak wygląda pozycja Putina w Rosji i im ona będzie słabsza, tym mniej będą go bronić - podsumowuje.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski